BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Kiedy czytam wszelkiego rodzaju biografie, autobiografie czy wspomnienia, często nie mogę się oprzeć wrażeniu, że są one wygładzone tak, aby czytelnikowi przedstawić wyidealizowany obraz bohatera, który nie ma wad, jest mądry, ciepły i szlachetny, a do sukcesu doszedł tylko i wyłącznie ciężką, uczciwą pracą. Często w tego rodzaju tekstach brak szczerości o słabościach i już z daleka czuć propagandę: „Zobaczcie, jaki jestem wspaniały!”.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka wypuściło na rynek pozycję, która wymyka się tym stereotypom. „Każdy szczyt ma swój Czubaszek“ to wywiad-rzeka, a właściwie rozmowa pomiędzy dwiema wybitnymi osobowościami polskiej sceny kabaretowej. Recepta na sukces jest prosta: Artur Andrus przepytuje Marię Czubaszek, poniekąd zmusza ją do odkurzenia przeszłości, a zadanie nie jest łatwe, bo pani Maria nie lubi wspomnień i powrotów do tego, co było.
Czubaszek to osoba znana, szczególnie w ostatnim czasie, z wygłaszania tzw. poglądów kontrowersyjnych. Szkoda, że opinia publiczna i media skupiają się na jej wypowiedziach, dotyczących aborcji czy operacji plastycznych, bo przecież jest to żywa legenda. Starszemu pokoleniu znana głównie jako autorka tekstów kabaretowych (m.in. dla Ireny Kwiatkowskiej, Mariana Kociniaka, Wojciecha Pokory), słuchowisk radiowych (Radiowa Trójka), piosenek („Wyszłam za mąż, zaraz wracam”).
Współpracowała z Jonaszem Koftą, Jerzym Dobrowolskim, Jackiem Janczarskim i setkami innych wybitnych artystów. Co by o niej nie mówić, jest to przeinteligentna bestia o ponadprzeciętnym poczuciu humoru, dzięki czemu „Każdy szczyt…” czyta się świetnie. Książka kipi od znanych nazwisk, legendarnych miejsc (SPATIF, redakcja na ul. Myśliwieckiej), anegdot, opowieści i historyjek z bogatego życia towarzyskiego, prywatnego i zawodowego tej znanej autorki.
A sama Czubaszek? Przede wszystkim ma ogromny dystans do siebie, nie boi się mówić o tym, jaka jest. Rozbawiło mnie jej szczere przyznanie się do tego, że kompletnie nie zna geografii (np. Pacyfik umieszcza gdzieś w okolicy Bałtyku), jest dumna ze swoich nałogów i nie ukrywa wielu wad. Wygłasza swoje kontrowersyjne poglądy nie po to, by o niej mówiono w mediach, nie robi tego, by kogoś zszokować, tylko jak dziecko, które naiwnie mówi na głos to, czego właściwie nie wypada mówić publicznie.
Szczerość do bólu i odwaga, by tej szczerości być wierną. Książka okraszona jest archiwalnymi zdjęciami, fragmentami tekstów słuchowisk i przezabawnymi rysunkami komiksowymi Wojciecha Karolaka, wybitnego jazzmana, a prywatnie męża pani Marii. Obawiam się tylko, że publikację tę docenią jedynie starsi czytelnicy, którym coś mówią nazwiska: Osiecka, Kofta, Lipińska. Z wielką nadzieją, że młodsi też po nią sięgną, polecam gorąco.
Magdalena Marszałkowska