O finisażu słów kilka

 OKIENKO JĘZYKOWE 

A miało być zupełnie o czymś innym… Jednak podczas redagowania materiałów do niniejszego wydania „Monitora”, uwagę moją zwrócił użyty w jednym z tekstów wyraz finisaż. Nie zdradzę, w którym to tekście wystąpił, ale uważni czytelnicy pisma zapewne go odnajdą.

No i plany zmieniłam, bowiem wspomniany leksem to tylko jeden z przejawów ciągłych przemian językowych w polszczyźnie, związanych z krzyżowaniem się dwu silnych tendencji – do precyzji i do skrótu.

Przy okazji przyznam, że redagowanie pod względem językowym naszego pisma stosunkowo często dostarcza mi tematów, wykorzystywanych później w „Okienku”. Nie, nie dlatego, iż piszący redaktorzy popełniają błędy językowe, ale dlatego, że w swych artykułach wykorzystują niekiedy takie elementy, które w języku już funkcjonują, ale nie zostały jeszcze zapisane w normatywnych słownikach.

Taki też charakter ma finisaż, który już na pierwszy rzut oka kojarzy się z wernisażem. I słusznie, bo pochodzący formalnie z francuskiego finissage wyraz oznacza w polszczyźnie tyle co ‘uroczyste zakończenie wystawy’W tym samym znaczeniu leksem ów pojawia się też w innych językach, m.in. w angielskim, skąd zapewne polska pożyczka, bowiem jakoś trudno sobie wyobrazić, by dzisiejsza polszczyzna pożyczyła coś bezpośrednio z francuskiego, tym bardziej, że sami Francuzi nie przyznają się do źródłosłowu finisażu w dziś rozpowszechnionym znaczeniu.

Owszem, mają oni w swoim języku taki leksem, ale jego znaczenie to ‘wykończyć coś’. Prawdopodobne zatem jest, że coraz częściej pojawiający się także w języku polskim finisaż jest pseudofrancuskim efektem analogii (angielskiej?) do wernisażu. No bo skoro początek wystawy ma swoją nazwę, to dlaczego oddzielnej nazwy nie miałoby mieć jej uroczyste zakończenie. Tym bardziej, że finisaż brzmi krótko – w polszczyźnie zastępuje aż trzy inne leksemy – i precyzyjnie.

A tendencje do skrótu i precyzji to najsilniejsze mechanizmy wszelkich zmian językowych. Najczęściej pozostają one w sprzeczności do siebie, bo zwykle to, co precyzyjne, nie może być krótkie, ale w przypadku interesującego nas leksemu jest wyjątkowo inaczej. Przy akceptacji nowych wyrazów przez normę bierze się także pod uwagę przydatność ich użycia. A finisaż wydaje się innowacją językową potrzebną, gdyż stanowi parę do wszystkim znanego i wspomnianego już wernisażu, no i coraz częściej różne wystawy nie tylko się uroczyście otwiera, ale i zamyka.

A tak przy okazji dodam, że Niemcy na przykład odczuwają potrzebę nazywania spotkania w czasie trwania wystawy, nazywając je analogicznie do wernisażu i finisażu „midisagge”, czyli – po spolszczeniu – midisażem. W Polszczyźnie takiej potrzeby nie ma, przynajmniej na razie, ale kto wie, czy już niedługo taka nie zajdzie.

I na koniec jeszcze kilka słów co do poprawnego użycia omawianych leksemów, zwłaszcza wernisażu, gdyż potrwa jeszcze trochę, nim finisaż na stałe wejdzie do polszczyzny. Otóż niektórzy uważają (i słusznie), że skoro wernisażoznacza ‘uroczyste otwarcie wystawy’, to nadużyciem językowym są połączenie wernisaż wystawy.

To takie trochę masło maślane, czyli z językowego punktu widzenia pleonazm. Ale ponieważ normę językową kreują jej użytkownicy, to biorąc pod uwagę stopień rozpowszechnienia tegoż połączenia (i jemu podobnych), najnowsze słowniki poprawnościowe języka polskiego uznają je za normatywne. Te same słowniki ostrzegają jednak, by wyrazu tego nie używać w znaczeniu ‘wystawa’.

I tyle o języku w tym numerze.
A ponieważ niniejszy numer jest numerem wakacyjnym, to życzę Państwu udanych urlopów, podczas których znajdą Państwo czas na udział w różnych wernisażach i finisażach, a jak zajdzie taka potrzeba, to i w midisażach.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 7-8/2015