OKIENKO JĘZYKOWE
Wszyscy narzekamy na styl wypowiedzi polityków, zwłaszcza tych, cieszących się uwagą mediów. Bo trzeba podkreślić, że to właśnie media w pewien sposób kreują styl politycznych (i nie tylko) wypowiedzi, nagłaśniając te, które mogą przyczynić się do zwiększenia swojej oglądalności czy poczytności.
W polskich mediach królują upublicznione posty pewnej pani profesor, słynącej z tego, że nie przebiera w słowach, używając nie tylko w swoich wpisach na portalach społecznościowych, ale i na sali sejmowej słów, uważanych powszechnie za obraźliwe, skrajnie kolokwialne, niekiedy wulgarne.
Pani owa doczekała się nawet własnej strony na portalu Wikicytaty (do czytania której nie zachęcam). Ale nie tylko ona. Bowiem barwnych i wyrazistych postaci w świecie polskiej polityki nie brakuje, czy to z prawej, czy z lewej strony, a nawet pośrodku. Wydaje się, że w dzisiejszej polityce brak jakiejkolwiek dyskusji – zastąpiły ją wzajemne oskarżenia i obelgi. Profesor Jerzy Bartmiński, wybitny polski językoznawca, w jednej z rozmów na temat wypowiedzi polityków, stwierdził, iż ich język „to nie jest sprawa gramatyki, raczej semantyki, radykalnie odmiennego rozumienia słów”.
Chodzi o to, że dziś wiele słów zmieniło znaczenie lub ma różne znaczenia, w zależności od tego, kto je wypowiada. Sam przymiotnik polityczny, w słowniku języka polskiego definiowany jako ‘dotyczący zagadnień ustroju państwa, działalności rządu, partii i stosunków między państwami’, nabrał negatywnego znaczenia. Dziś, jeśli coś ma politycznycharakter, znaczy tylko co ‘bezpodstawny’ lub ‘zgodny z interesem danej partii’, co właściwie znaczy to samo. Nie wspomnę już o wyrażeniu poprawność polityczna, bo o tej mówi się raczej już tylko ironicznie.
Negatywnie w pewnych kontekstach brzmią dziś takie wyrazy, jak ojczyzna, patriotyzm, naród czy Polska i Polak, do niedawna kojarzone z podstawowymi wartościami, szlachetnością, honorem. Zestawianie ich z niektórymi epitetami, np. prawdziwy Polak, Polak gorszego sortu, sprawia, iż to pierwsze połączenie kojarzy się m.in. z ksenofobią i nacjonalizmem, zaś drugie odbierane jest pozytywnie przez przeciwników tych, którzy owo wyrażenie stworzyli.
Brak dyskusji zwaśnionych partii politycznych, myślących tylko o tym, jak opluć przeciwnika, sprawia, że w tej chwili żadne porozumienie między nimi nie jest możliwe. I choć niektórzy twierdzą, że publiczne wypowiedzi ich reprezentantów są raczej tworem specjalistów od PR, którzy nie wychodzą z ukrycia, to powszechnie łączy się je z konkretnym politykiem lub jego partią. Nie brak w tych wypowiedziach potoczności, a nawet wulgarności, co ma dodać wyrazistości przekazu.
Niekiedy są one kłamliwe i pełne insynuacji. Publikacja ich prowokuje komentarze, o takim samym, a często i gorszym charakterze, z dodatkiem nienawistnych epitetów, których celem jest obrażanie przeciwnika. Pisane są one zarówno przez zwykłych użytkowników języka, jak i różnych podstawionych trolli, mających za zadanie dezorganizację jakichkolwiek prób dyskusji poprzez wstawianie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów czy też poprzez stosowanie różnego typu zabiegów erystycznych.
Krótko mówiąc, język naszej polityki, jak i sama polityka, uległy zdziczeniu. Tak, to chyba najlepsze określenie obecnej sytuacji. I nie pociesza mnie fakt, że przed wojną było w Polsce ponoć jeszcze gorzej w tej dziedzinie, że podobne rzeczy dzieją się też w innych państwach i dotyczą innych języków… Mnie się bowiem marzy, by język odzyskał swoją wagę, a słowa znaczyły to, co znaczą (no, chyba że jest to poezja).
I mam nadzieję, że takich czasów doczekam.
Maria Magdalena Nowakowska