„Internet” czy „internet”?

 OKIENKO JĘZYKOWE 

Są wakacje, a zatem nie będę Państwu zawracać głowy naukowymi dywagacjami. Mało tego, nawet mi się nie chce. Przebywając gdzieś na wsi zabitej deskami, wolę korzystać ze słońca, dobrego nastroju i wszystkich uroków lata. Owszem, kontakt ze światem utrzymuję, ale głównie za pomocą… sieci komputerowej.

Przeglądając materiały do niniejszego „Monitora”, zauważyłam, że stosunkowo wiele z nich dotyczy portalu Nasza Klasa, który można przeglądać za pomocą… sieci komputerowej. Autorzy artykułów na ten temat mieli zapewne problem z pisownią nazwy tej sieci.

„Internet” czy „internet”?

Mój słownik komputerowy w sytuacji, kiedy piszę ten wyraz małą literą, poprawia ją automatycznie na wielką. Ale czy mój słownik ma rację?

Otóż do niedawna jedyny poprawny zapis to „Internet”, albowiem jest to nazwa własna sieci komputerowej, właściwie „międzysieci” (inter – miedzy, net – sieć), a przecież wszystkie nazwy własne zapisuje się wielką literą. Od pewnego czasu obserwuję jednak, że nazwa ta często bywa zapisywana małą literą. I taki właśnie zapis stosuje konsekwentnie na swych łamach jeden z najpoczytniejszych polskich dzienników, czyli „Gazeta Wyborcza”.

Czy zatem coś się zmieniło w polskiej ortografii? Chcąc dociec prawdy, dotarłam do uchwał Rady Języka Polskiego, ale tam niczego na ten temat nie znalazłam. Zatem nie istnieje oficjalne stanowisko, by interesujący nas wyraz zapisywać małą literą. Przynajmniej na razie. Jednak na stronach internetowych tejże rady jej sekretarz opowiada się za uznaniem pisowni „internet”, w przypadku, gdy wyraz ten oznacza „sieć jako medium, a nie system, który to medium obsługuje (np. Znalazł to w internecie)”, podczas gdy wielką zaleca zapisywanie go, gdy mamy „na myśli konkretną globalną sieć (np. w zdaniu Zakładał nowy system w Internecie, a w XXX już go założył – przy czym XXX byłoby nazwą innej globalnej sieci, gdyby taka istniała)”.

Przyznam, że to tłumaczenie wcale mnie nie przekonuje. Bo przecież Internet to jedyna sieć globalna, co zresztą pan sekretarz zauważa, więc tylko stosowanie wielkiej litery jest w przypadku jego pisowni uzasadnione.

Ale… No właśnie! Przecież zawsze powtarzam, że język ma najbardziej demokratyczny charakter na świecie. Jeśli jego użytkownicy chcą w nim coś zmienić, to i tak zmienią. I żadne argumenty logiczne nie pomogą. Wydaje się, że Internet zaczynamy traktować podobnie jak Walkmana, czyli formalnie przenośny odtwarzacz magnetofonowy marki „Sony”, którego nazwa, zapisywana już jako „walkman”, została przeniesiona na podobne produkty innych firm. Język polski podobnych przypadków, kiedy to nazwa własna stała się nazwą pospolitą, zna wiele.

Przecież nosimy adidasy (wbrew pozorom nie zawsze marki „Adidas”, ale np. „Nike”) i jeździmy rowerem np. marki „Author” (a przecież polska nazwa „rower” pochodzi od nazwy firmy „Rover”, która kiedyś zajmowała się produkcją pojazdów dwukołowych, a dziś jest znanym producentem samochodów).

Widać zatem, że i Internet/internet nam „spospoliciał”.

Ja jednak jeszcze trochę poczekam, zanim jednym przyciśnięciem klawisza wprowadzę do swego słownika komputerowego zapis „internet”, zaś Państwu pozostawiam w tym zakresie wolny wybór.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 7-8/2008