„Zegar tyka. Wszystkich“. Stanisław Jerzy Lec bez wątpienia był mistrzem aforyzmu. W trzech słowach zdołał wyrazić coś, co wszyscy podświadomie czujemy: starzejemy się. Z każdą godziną, minutą, sekundą nasz czas nieubłaganie mija. Właściwie starzeć zaczęliśmy się tuż po narodzinach… Stop! Nie, to wcale nie jest takie oczywiste.
Mam na ten temat swoją własną teorię. Naszego wieku z pewnością nie możemy łączyć ze zmieniającym się wyglądem. Starzenie się to nie pierwsze zmarszczki wokół oczu, siwy włos czy gorsza kondycja. Dojrzałego wieku nie określa też fakt, że zmieniają się nasze przyzwyczajenia i upodobania. Że lubimy spokojniejszą muzykę, a wakacje spędzamy w wygodnych hotelach, zamiast wędrować z plecakiem po górach, gorsza kondycja, powtarzane jak mantra „kiedyś było lepiej“ i upodobanie świętego spokoju. Nie, to byłoby zbyt proste.
Starzejemy się, gdy przestajemy się dziwić. Gdy z jakiegoś powodu przestajemy robić to, co jest naturalne dla dzieci. Tak jak beztrosko się bawią, podobnie beztrosko odkrywają otaczający je świat. A odkrywanie bierze się przecież ze zdziwienia. A my, dorośli? My przecież wiemy już wszystko. Nic nas nie jest w stanie zdziwić. Przynajmniej łudzimy się, że tak właśnie jest. I chociaż życie co rusz udowadnia nam, jak bardzo się mylimy, my zachowujemy kamienną twarz. W wirze codziennych obowiązków nie mamy czasu na zdziwienie. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale dziwić się? Ani trochę.
Lecz jeśli się zastanowić, zdziwienie powinno być naszym chlebem powszednim. No właśnie – weźmy chociażby chleb, który jemy na śniadanie. Za sprawą natury z maleńkiego ziarna wyrasta kłos, który daje jeszcze więcej ziaren. Po ich zmieleniu otrzymujemy mąkę, którą wystarczy zmieszać z wodą, drożdżami czy zakwasem, by po upieczeniu otrzymać aromatyczny bochen. Proste, ale jakże genialne. Zdziwiony zapewne był człowiek, który chleb upiekł po raz pierwszy. No właśnie – człowiek.
Każdy z nas jest jedynym i niepowtarzalnym cudem. Każdy z nas był kiedyś maleńką, niedostrzegalną komórką, dzisiaj jest istotą pełną uczuć, marzeń, doświadczeń i planów. Czyż to nie zadziwiające? Jako ludzie jesteśmy w stanie dokonywać niezwykłych rzeczy. Latamy w kosmos, zdobywamy najwyższe szczyty, budujemy najwyższe wieżowce i superdokładne komputery. Niestety, jesteśmy też zdolni do rzeczy najgorszych, co dobitnie udowadniają nam podręczniki historii.
Nie da się zaprzeczyć, że dzisiejszy świat nie sprzyja refleksji. Mało w nim czasu na kontemplację, a co za tym idzie, na zadziwienie. Zdarza się jednak, że ulegam temu uczuciu. Zaskoczeniu, jakie to wszystko, co nasz otacza, jest niezwykłe. Ot, weźmy typowy bieg dnia. Budzę się rano i wyglądam za okno. Ulica oświetlona słońcem. No tak, przecież jest dzień.
A przecież nie dalej jak kilka godzin temu była noc. Spoglądałem na to samo miejsce pogrążone w ciemności, którą musiały przeganiać uliczne latarnie. Za kilka godzin znów będzie podobnie. Czyż to nie zadziwiające? Potem ruszam w miasto, mijam stare domy, które ktoś zaprojektował i wybudował setki lat temu. Ci architekci już odeszli, domy nadal trwają, a w nich toczy się zwykłe ludzkie życie. Ileż historii, zdarzeń, losów widziały te mury? Materia nadal będzie trwać, a ludzie przemijać. Naturalne, a jednak zaskakujące.
Przyznaję, że teza o tym, jak ważne jest zdziwienie, nie jest do końca moja. Już przecież niezapomniany Jonasz Kofta pisał w swoim wierszu: „I nic we mnie i nic koło mnie / Kiedy się dziwić przestanę / Kiedy się dziwić przestanę / Będzie po mnie“.
Ryszard Kapuściński, którego wszędzie gnała ciekawość, również nie miał wątpliwości na ten temat. W „Podróżach z Herodotem“ podsumował: „Człowiek, który przestaje się dziwić, jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze – uroda życia“.
Cóż, na szczęście z jakiegoś powodu wiedza o najważniejszych rzeczach nieobca jest jeszcze poetom i pisarzom. I to mnie akurat nie dziwi.
Arkadiusz Kugler