Kasi Smutniak spełniony sen o karierze

 KINO OKO 

Kiedy pod koniec ubiegłorocznych wakacji polskie media piały z zachwytu nad świeżo odkrytą na Stadionie Narodowym Natalią Siwiec, za granicą z uznaniem pisano o innej Polce – Kasi Smutniak. Gros tekstów o Smutniak pojawiło się w kontekście poprowadzenia przez nią gali otwarcia i zamknięcia 69. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji.

Relacjonujący ten festiwal dziennikarze byli zgodni: jako prowadząca poradziła sobie znakomicie. „Diwa”, „uosobienie klasy i elegancji”, „absolutnie zjawiskowa”, „polska Keira Knightley” – to tylko niektóre z pojawiających się w większości artykułów określeń. Niemiecka edycja modowej biblii „Vogue” komplementowała wybrane przez nią stylizacje, nazywając Polkę „nową ikoną mody”.

Nad Wisłą tymczasem o Smutniak jest stosunkowo cicho. Media postrzegają ją raczej jako włoską aktorkę – bo od dwunastu lat mieszka i pracuje we Włoszech. Unika skandali, jej wypowiedzi są przemyślane i wyważone, więc z punktu widzenia żądnej sensacji prasy nie ma o czym pisać. Media zainteresowały się Smutniak (i to na krótko) dopiero dwa lata temu, gdy w tragicznym wypadku zginął jej życiowy partner i ojciec jej córki, Pietro Taricone.

Tymczasem Smutniak ma na koncie takie sukcesy zawodowe, o jakich może marzyć niejedna polska celebrytka. Zagrała w kilkudziesięciu włoskich filmach – i bynajmniej nie były to role epizodyczne; pojawiła się także w filmie „Pozdrowienia z Paryża”, w którym wystąpiły takie tuzy kina, jak John Travolta i Jonathan Rhys-Meyers. Uroda i talent Smutniak zrobiły duże wrażenie na Giorgiu Armanim, który w 2009 roku wybrał ją spośród wielu kandydatek do spotów, promujących jego najnowsze perfumy, „Idole d’Armani”.

Do show biznesu weszła wcześnie. Miała piętnaście lat, kiedy trafiła do czołowej trójki finalistek polskiej edycji konkursu „Look of the Year”. „Koleżanki, nie mówiąc mi o niczym, wysłały moje fotografie na jakiś konkurs. Zajęłam drugie miejsce, zrobiono mi zdjęcia, które trafiły do agencji modelek.

Kilka miesięcy później dostałam propozycję wyjazdu do Hamburga, potem do Mediolanu i Tokio. Zarobiłam pierwsze pieniądze. Spodobało mi się. Wyjeżdżałam w wakacje, ale czasami wracałam miesiąc albo dwa miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego. Siedziałam po nocach nad książkami, a potem biegałam za nauczycielami, żeby mnie odpytali” – wspominała niedawno w wywiadzie dla magazynu „Pani”.

Z kariery modelki zrezygnowała dość szybko na rzecz aktorstwa. W swoim pierwszym filmie, „Al momento giusto” (2000; znany także pod tytułem „At the Right Moment”), miała zagrać epizodyczną rolę modelki. Twórcom obrazu tak się spodobała, że postanowili powierzyć jej rolę jednej z pierwszoplanowych postaci, dziennikarki Sereny. Zdaniem Smutniak film był przeciętny, ale udział w nim sprawił, że połknęła aktorskiego bakcyla. Zatrudniła agentkę, zaczęła chodzić na castingi i dostawać kolejne role.

Nie ma żalu o to, że nie jest w Polsce gwiazdą z pierwszych stron gazet. Podkreśla, że jest to zupełnie naturalne, bo większość filmów, w których wystąpiła, jest polskiej publiczności kompletnie nieznana. Mała rozpoznawalność w kraju ma jej zdaniem dobre strony – zapewnia jej anonimowość i wolność od ciekawskich paparazzi podczas odwiedzin rodzinnego domu w Pile. Takiego komfortu może jej pozazdrościć na przykład Alicja Bachleda-Curuś, której niechciana asysta fotoreporterów towarzyszy przy każdej wizycie w kraju.

Choć znana jest głównie poza Polską, a Włosi mówią o niej „nasza Kasia”, Smutniak czuje się przede wszystkim Polką i bardzo często z dumą to podkreśla. „Zawsze w Polsce jest lepiej. Kawa jest lepsza, je się lepiej, nawet pizza jest lepsza. Nie lubię pizzy we Włoszech. Lubię pizzę wysoką, na grubym cieście, z cebulką” – powiedziała niedawno. Mimo tęsknoty za Polską do rodzinnego kraju nie zamierza wracać – we Włoszech ma status gwiazdy, poza tym, jak sama podkreśla, tam jest już jej prawdziwy dom.

Katarzyna Pieniądz

MP 2/2013