TO WARTO WIEDZIEĆ
Była pierwszą kobietą-emisariuszką, wysłaną przez Polskie Państwo Podziemne do Sztabu Naczelnego Wodza w Wielkiej Brytanii. Była też jedynaczką wśród Cichociemnych i drugą kobietą w armii polskiej, która otrzymała stopień generała. Mowa o generał prof. dr hab. Elżbiecie Zawackiej, która zajęła trwałe miejsce w galerii tych najdzielniejszych z dzielnych Polek.
Elżbieta Magdalena Zawacka urodziła się 19 marca 1909 roku w Toruniu, gdzie ukończyła niemiecką szkołę podstawową, a później polskie Żeńskie Gimnazjum Humanistyczne. Dom rodzinny był domem polskim – po latach wspominała, że jej ojciec płakał z radości, witając wkraczającego do Torunia gen. Józefa Hallera.
Po maturze Zawacka studiowała matematykę na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu Poznańskiego. Wówczas to wstąpiła do organizacji Przysposobienia Wojskowego Kobiet (PWK). Po uzyskaniu absolutorium w 1931 roku podjęła pracę w Sompolnie jako nauczycielka i tam, już jako instruktorka, założyła koło PWK.
Trzy lata później, ucząc w Otorowie, została zastępcą komendantki hufca tej organizacji w Szamotułach. W 1937 roku przerwała pracę pedagogiczną i objęła kierownictwo w komendzie Przysposobienia Wojskowego Kobiet Regionu Śląskiego, gdzie bezpośrednio podlegało jej 19 komend powiatowych.
W marcu 1939 roku zaangażowała się w działalność Pogotowia Społecznego Przysposobienia Wojskowego Kobiet, którego celem było przeszkolenie kobiet na wypadek wojny. Wspominała, że Pogotowie Społeczne do września 1939 roku przeszkoliło około miliona kobiet w służbie sanitarnej oraz z zakresu obrony przeciwlotniczej i przeciwpożarowej.
Rozkaz mobilizacyjny Zawacka otrzymała 26 sierpnia 1939 roku w Spale, gdzie przebywała na obozie szkoleniowym. Niezwłocznie powróciła na Śląsk, by organizować pomoc dla ludności cywilnej i wojska. Zgodnie z otrzymanym 2 września rozkazem opuszczenia Katowic wyruszyła z podległymi sobie instruktorkami do Lwowa i jako żołnierz Kobiecego Batalionu Pomocniczej Służby Wojskowej wzięła udział w obronie tego miasta. Po jego kapitulacji przedarła się do Torunia.
Dla Elżbiety Zawackiej klęska wrześniowa nie oznaczała końca walki. Po krótkim pobycie u rodziców pojechała bowiem do Warszawy, gdzie już w październiku wstąpiła do tajnej organizacji wojskowej Służba Zwycięstwu Polski, powstałej 27 września 1939 roku, i złożyła przysięgę na wierność Polsce przed Janiną Karasiówną, szefem Wydziału Łączności.
Od tej chwili była żołnierzem Polskiego Państwa Podziemnego. Pod pseudonimem „Zelma” działała na Śląsku, organizując tamtejszą autonomiczną Służbę Zwycięstwu Polski (SZP), pełniąc równocześnie funkcję szefa łączności w śląskiej komendzie SZP – Związku Walki Zbrojnej. Na terenie Śląska i Zagłębia organizowała również tajne nauczanie. Często przekraczała granicę między Generalną Gubernią a pozostałymi ziemiami polskimi, wcielonymi do Rzeszy.
W grudniu 1940 roku Komenda Główna Związku Walki Zbrojnej odwołała ją do Warszawy i przydzieliła do Wydziału Łączności Zagranicznej, działającego pod kryptonimem „Zagroda”. Tu Zawacka przyjęła pseudonim „Zo” i jako młoda kobieta, blondynka o niebieskich oczach, swobodnie posługująca się językiem niemieckim, stała się legendą wśród kurierów Komendy Głównej ZWZ-AK na trasach zachodnich.
W 1942 roku zorganizowała na Śląsku placówkę Łączności Zagranicznej „Cyrk”, obsługującej trasy Polska – Berlin – Sztokholm, Polska – Lotaryngia – Paryż oraz Polska – szwajcarskie Berno. Śląska placówka odpowiadała za bezpieczeństwo tych szlaków, którymi kurierzy przewozili pocztę KG ZWZ-AK do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie.
Sama „Zo” od połowy 1941 roku, posługując się fałszywymi dokumentami, kursowała przeważnie między Warszawą a Berlinem. W obie strony przewoziła pocztę kurierską, która przez Szwecję trafiała do Londynu. W latach 1939 – 1945 granicę Rzeszy przekroczyła ponad 100 razy. Nie raz, nie dwa stawała oko w oko z niebezpieczeństwem.
Wobec bezpośredniego zagrożenia stanęła w maju 1942 roku, kiedy to, wracając z misji kurierskiej, wysiadła na dworcu w Sosnowcu i udała się do swej młodszej siostry Klary, którą wcześniej wciągnęła do siatki kurierskiej. Gdy zastała zamknięte drzwi jej mieszkania, zastukała do sąsiadki, która zdążyła ją ostrzec: „Uciekaj, gestapo!”. Dzięki temu Zawackiej udało się uciec.
Okazało się, że Klarę aresztowało gestapo, a w jej mieszkaniu zorganizowało kocioł. „Zo” miała szczęście, bowiem chwilę przed jej przybyciem gestapowcy wyszli na kolację. Ona sama przenocowała u znajomych w Katowicach, a wczesnym rankiem krążyła wokół dworca kolejowego, ostrzegając o wsypie napotkane koleżanki. Wcześniej udało się jej zostawić pełną dolarów walizkę w przechowalni dworcowej.
Zorientowała się jednak, że jest śledzona. Długo wodziła szpiclów po ulicach Katowic, kwit bagażowy podała w aptece koleżance z Armii Krajowej. W końcu wsiadła do pociągu, tajniacy za nią. Przed Warszawą udało się jej wyskoczyła z jadącego pociągu.
Od przygodnej kobiety za pamiątkowy złoty pierścionek kupiła wielką chustę i okutana w nią dotarła bezpiecznie do Warszawy. Jej siostra Klara trafiła do obozu w Rawensbrück, ale na szczęście udało się jej przeżyć. Do obozu w Auschwitz z kolei dostał się jej brat Egon, ale on niestety końca wojny nie doczekał.
Elżbieta Zawacka, ścigana niemieckim listem gończym, nie przerwała działalności konspiracyjnej. Zmieniła tylko kolor włosów na rudy i zaczęła nosić wielkie kapelusze. Nadal uczyła na tajnych kompletach, m.in. w Gimnazjum im. Narcyzy Żmichowskiej, ale przede wszystkim przygotowywała się do najważniejszej misji, jaką powierzył jej Komendant Główny Armii Krajowej Stefan Grot-Rowecki.
Tym razem nie była to misja kurierska. Jako emisariusz Komendanta Głównego AK miała dotrzeć do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie z zadaniem złożenia raportu o sytuacji w okupowanej Polsce, przedstawienia analizy tras łączności Warszawy z Londynem oraz omówienia konieczności uregulowania statusu kobiet-żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego.
Przygotowania do wypełnienia misji trwały kilka miesięcy; „Zo” musiała m.in. poznać szczegóły wszystkich tras kurierskich. Na początku roku 1943 londyńska Centrala otrzymała z warszawskiej komórki łączności lądowej „Załoga” telegram: „Wysyłamy do was via Francja emisariuszkę »Zo«, która omówi zagadnienia związane z usprawnieniem łączności lądowej. Ma ona upoważnienia w zakresie szlaków krajowych do was itd.”.
„Zo” – pierwsza kobieta emisariuszka – wyruszyła na trasę jako Elisabeth Kubica, pracownica firmy naftowej. Kazimierz Bilski „Rum” z londyńskiej Centrali wspomina „…szła przez Europę jak wicher. Każda wieść o jej podróży, nadawana z punktów przejściowych, była spóźniona i odwrotnie – każde nasze polecenie o skierowanie »Zo« przybywało już po jej odjeździe.
W pewnym momencie Centrala straciła całkowicie kontrolę…” (Drogi Cichociemnych, Bellona, Warszawa 2008). Elżbieta Zawacka dotarła do Paryża i tu musiała misję przerwać, bowiem trasa przez Francję nie gwarantowała już bezpieczeństwa. Wróciła zatem do kraju.
Po aktualizacji przewożonej na mikrofilmach poczty w lutym 1943 roku wyruszyła ponownie. Tym razem trasa prowadziła przez Niemcy, Francję, Andorę, Hiszpanię i Gibraltar, a stąd statkiem na Wyspy Brytyjskie. Pokonanie tego szlaku nie było łatwe; niektóre odcinki „Zo” przebyła w tendrze parowozu, zaś ośnieżone przełęcze Pirenejów przeszła pieszo.
W maju zameldowała się w Londynie, gdzie kilkakrotnie spotykała się z członkami rządu i z gen. Władysławem Sikorskim. Spotkania te jednak dość ją rozczarowały; przede wszystkim dostrzegła przepaść, dzielącą władze emigracyjne od tego, co rzeczywiście działo się w okupowanym kraju. Zdała sobie również sprawę z tego, że sytuacja w Polsce uzależniona jest przede wszystkim od wielkich mocarstw.
Najwięcej czasu „Zo” spędziła w wydziale, odpowiedzialnym za lądową łączność z krajem. Cytowany już Kazimierz Bilski o pierwszym wrażeniu, jakie zrobiła na jego pracownikach, pisze: „Stała przed nami niewiasta średniego wzrostu, blondynka, pełna życia i temperamentu, ubrana bardzo skromnie, prawie nieelegancko.
Spojrzała na nas przez okulary i z dużą pewnością siebie powiedziała: A to właśnie panowie prowadzą łączność z nami! W powiedzeniu tym było coś, czego nie mogliśmy wziąć ani za wyraz radości, ani entuzjazmu. Miało ono po prostu charakter wymówki!”.
Ludzie z grupy Bilskiego witali ją z wielkim szacunkiem, nie znając jej prawdziwego nazwiska. Wiedzieli, że przekroczyła wiele granic, że przecierała niemal każdy szlak kurierski, zorganizowany przez „Załogę”. „Wyciągała z melin spalonych ludzi /…/ Europejskie podróże do Budapesztu i Wiednia – aż po Miluzę i Paryż były dla niej czymś najnormalniejszym. Znała tę część kontynentu tak szczegółowo, że nie mogliśmy wyjść z podziwu” – pisze Bilski. Wiedzieli też, że to ona w kraju szkoliła wielu kurierów.
Przez wiele dni „Zo” studiowała stare akta, dotyczące łączności Londynu z krajem, kazała sobie odtwarzać bieg tzw. starych poczt od pierwszego dnia wojny, analizowała je, szukając błędów, narzekała na zaniedbania i słabe wyniki pracy. Stosunki między nią i pracownikami wydziału były napięte. Ona była nieustępliwa i wymagająca, oni ratowali się dwuwierszem:
Choć jestem mały, każdy to przyzna,
Że wytrwam w walce, bom jest mężczyzna.
Dopiero po czasie przyznali, że dzięki niej praca ich biura stała się znacznie wydajniejsza i lepiej zorganizowana. W Londynie Elżbieta Zawacka kontaktowała się też z różnymi innym instytucjami i urzędami. Szczegółowo studiowała np. sytuację kobiet w armii brytyjskiej.
W końcu sierpnia została odwołana do kraju. Proponowano jej powrót drogą lądową, ale, gdy dokładna analiza trasy pokazała, że taka podróż musiałaby trwać co najmniej cztery tygodnie, „Zo” zdecydowała się, mimo perswazji otoczenia, na powrót samolotem z Cichociemnymi. Pod nazwiskiem Elizabeth Watson odbyła krótki kurs dla skoczków spadochronowych i w nocy z 9 na 10 września 1943 roku wraz z dwoma Cichociemnymi została zrzucona na pola mazowieckiego Osowca.
Już 10 września zameldowała się w Komendzie Głównej Armii Krajowej, by przekazać przywiezione z Londynu informacje. O tym, jak skuteczna była jej misja emisariuszki, świadczy m.in. fakt, że już 27 października prezydent Władysław Raczkiewicz podpisał dekret o ochotniczej Wojskowej Służbie Kobiet, zrównujący prawa i obowiązki kobiet-żołnierzy z prawami i obowiązkami mężczyzn, co miało ogromne znaczenie w czasie powstania warszawskiego.
W marcu 1944 roku, gdy groziło jej aresztowanie (aresztowano wówczas około stu żołnierzy Wydziału Łączności Zagranicznej KG AK), wycofano ją z działalności kurierskiej i skierowano na tzw. kwarantannę do klasztoru sióstr niepokalanek w Szymanowie, gdzie wytrzymała cztery miesiące, a potem złamała rozkaz, opuściła klasztor i zameldowała się u Jadwigi Karasiówny.
Przydzielona została do pracy w szefostwie Wojskowej Służby Kobiet (WSK). Podczas powstania warszawskiego, pracując tam nadal, pomagała w szpitalu przy ul. Szczygła, pomagała rannym i wychodzącym z kanałów żołnierzom, pełniła obowiązki oficera inspekcyjnego. W październiku 1944 roku rozkazem dowódcy AK została mianowana kapitanem, a rozkazem Naczelnego Wodza majorem.
Po upadku powstania opuściła Warszawę z ludnością cywilną, przenosząc napisany na jedwabiu rozkaz gen. Bora-Komorowskiego, skierowany do żołnierzy Armii Krajowej. Pomoc uzyskała od siostry przełożonej ze znanego jej już klasztoru w Szymanowie. Z Szymanowa wyjechała do Krakowa, gdzie nawiązała kontakt z Londynem i rozpoczęła odbudowę „Zagrody”.
Odpowiadała za szlaki kurierskie, prowadzące do bazy w Szwajcarii. To ona wraz z Emilią Malessą przygotowała i sama przetarła trasę dla emisariusza Jana Nowaka-Jeziorańskiego – późniejszego dyrektora polskiej sekcji Radia Wolna Europa – który po latach w książce Kurier z Warszawy tak wspomina pierwsze spotkanie z „Zo”: „Spotkałem ją teraz po raz pierwszy, ale znałem ją dobrze z opowiadań. /…/
Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, »Zo« stała się postacią legendarną. /…/ Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. Wrażenie odniesione w bezpośrednim zetknięciu potwierdzało tę opinię. Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach miała w sobie coś męskiego.
Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie całej rozmowy ani razu się nie uśmiechnęła, nie padło ani słowo natury bardziej osobistej, nic, co nie wiązało się z tematem. »Zo« nie miała na to czasu. Dopiero na pożegnanie poczułem ciepły, mocny uścisk dłoni i usłyszałem lekkie westchnienie: Daj Boże, żebyście dotarli!”.
Zdemobilizowana w lutym 1945 roku krótki czas przebywała na Zachodzie. Szybko jednak wróciła do kraju. Dla niej walka o wolną Polskę nie skończyła się w maju 1945 roku; do sierpnia działała w dziale łączności i kolportażu tajnej Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, a później w Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość”, założonym przez płk. Jana Rzepeckiego, byłego szefa Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK.
Równocześnie kontynuowała rozpoczęte w czasie okupacji na tajnej Wolnej Wszechnicy studia z pedagogiki społecznej. W 1946 roku po raz drugi otrzymała tytuł magistra, tym razem na Uniwersytecie Łódzkim. W tym samym roku zakończyła działalność konspiracyjną.
Podjęła pracą inspektora w Sekcji Przysposobienia Wojskowego Kobiet w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Po likwidacji Urzędu pracowała jako nauczycielka w Łodzi, Toruniu i Olsztynie, jednocześnie przygotowując doktorat. We wrześniu 1951 roku w Olsztynie została aresztowana przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i osadzona w areszcie mokotowskim w Warszawie.
Po kilkumiesięcznym śledztwie, niesłusznie osądzona za szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu i działalność na szkodę państwa polskiego, została skazana na 10 lat więzienia. Odsiedziała cztery, pracując w więziennej kuchni, w fabryce bielizny i w punkcie konsultacyjnym liceum korespondencyjnego.
Po wyjściu na wolność w lutym 1955 roku powróciła do pracy nauczycielskiej. W 1965 roku uzyskała stopień doktora nauk humanistycznych w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku. Była adiunktem tej uczelni. W 1972 roku habilitowała się na Uniwersytecie Gdańskim. Później jako znany w kraju i zagranicą docent andragogiki próbowała zorganizować Zakład Andragogiki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Udało się jej założyć Ośrodek Naukowo-Informacyjny Międzynarodowej Rady Kształcenia Korespondencyjnego, której była członkiem. W 1976 roku na warszawskim Okęciu skonfiskowano jej materiały i książki, które wiozła z Londynu. Gdy nie udało się uruchomić organizowanego przez nią Zakładu Andragogiki, zdecydowała się przejść na emeryturę.
Emerytura nie oznaczała końca jej aktywności, rozpoczynała tylko nowy rozdział życia tej niesłychanie aktywnej, oddanej sprawie polskiej kobiety. Zajęła się gromadzeniem materiałów historycznych o członkiniach Przysposobienia Wojskowego Kobiet, o czynie zbrojnym Armii Krajowej, jej kurierach i o wojskowej służbie kobiet w czasie II wojny światowej.
Współpracowała z Komisją Historii Kobiet przy Towarzystwie Miłośników Historii – Oddziale Polskiego Towarzystwa Historycznego w Warszawie. Związała się z „Solidarnością”. Założyła Klub Historyczny, działający formalnie od 1987 roku przy Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim w Toruniu. Była inicjatorką powołania w 1990 roku Fundacji „Archiwum i Muzeum Pomorskie AK” oraz Wojskowej Służby Polek (od marca 2009 roku to Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej).
Podstawą zbiorów tej fundacji są zebrane przez nią bezcenne materiały. To ona wraz z profesorami Stanisławem Salmonowiczem i Andrzejem Tomczakiem inicjowała powstanie Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej, przekształconego później w Światowy Związek Żołnierzy AK.
Tytuł profesora nauk humanistycznych uzyskała w 1995 roku. W 1996 roku awansowano ją do stopnia podpułkownika, a trzy lata później pułkownika. W 2002 roku uhonorowana została przez dyrektora Instytutu Pamięci Narodowej tytułem Kustosza Pamięci Narodowej. W 2006 roku otrzymała stopień generała brygady jako druga po Marii Wittek kobieta w historii Wojska Polskiego.
Elżbieta Zawacka dwukrotnie była odznaczona Orderem Virtuti Militari kl. V i pięciokrotnie Krzyżem Walecznych. W 1990 roku odznaczono ją Krzyżem Oficerskim, w 1993 roku Orderem Odrodzenia Polski – Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą, a dwa lata później Orderem Orła Białego.
Generał prof. dr Elżbieta Zawacka zmarła 10 stycznia 2009 roku w Toruniu i tam pochowana została na cmentarzu św. Jerzego. Nad jej mogiłą kompania honorowa Wojska Polskiego oddała salwę, a orkiestra wojskowa odegrała hymn narodowy i Pierwszą Brygadę.
I choć w życiu tej aktywnej kobiety nie było miejsca na prywatność, albowiem całkowicie była oddana służbie Polsce, to jednak zwykła mówić: „Miałam ciekawe i szczęśliwe życie”.
Danuta Meyza-Marušiak