Ulubiona agentka Winstona Churchilla

 TO WARTO WIEDZIEĆ 

O losach II wojny światowej decydowały nie tylko sztaby, generałowie i żołnierze, samoloty, czołgi czy działa, swą niemałą rolę odegrały w niej wywiady i ich agenci, choć o dokonaniach tych ostatnich stale wiemy jeszcze stosunkowo niewiele, bowiem archiwa, dotyczące służb specjalnych, nadal nie są w pełni dostępne i kto wie, czy kiedykolwiek zostaną w całości odtajnione.  Wśród agentów, działających w okupowanej Europie, wiele było kobiet –  ich historia kryje w sobie sporo tajemnic.

W czerwcu 1952 roku w londyńskim „The Guardian” ukazało się wspomnienie pośmiertne o Christine Granville, w którym m.in. czytamy: „Christine miała więcej wstążek z odznaczeniami niż generał. Cechowała ją jakaś niezwykła magia, odróżniająca ją od innych osób /…/ Jej osobowość wydzielała jakąś magnetyczną siłę.

Jest bardzo ważne, by zachować jej pamięć, była żywym ucieleśnieniem odwagi”. Z tego artykułu wyłania się postać dzielnej, pięknej kobiety, która w służbach wywiadu brytyjskiego walczyła przez sześć lat wojny, co w przypadku kobiet-agentek było swoistym rekordem, bowiem im powierzano zazwyczaj jedną, dwie misje.

Pod pseudonimem Christine Granville kryje się Polka – Krystyna Skarbek. Po jej tragicznej śmierci w 1952 roku, stanowiącej pożywkę dla brukowej prasy angielskiej i amerykańskiej, znany tygodnik ilustrowany „Life” poświęcił jej trzy bogato ilustrowane strony, zatytułowane Kim jest Christine Granville? Dramatyczna śmierć odsłania dramatyczne życie. 

W 1975 roku znana południowoafrykańska pisarka Madelein Masson wydała jedyną jak dotąd biografię Krystyny Skarbek, zatytułowaną A Search for Christine Granville (W poszukiwaniu Christine Granville).

Masson poznała Krystynę w 1952 roku na statku turystycznym „Winchester Castle”, na którym Polka pracowała jako stewardesa. Pisarka wówczas nic o niej nie wiedziała, ale w jakiś przedziwny sposób była nią zafascynowana. Zafascynowana na tyle, by po wielu latach, czytając liczne książki o francuskim ruchu oporu i współpracujących z nim agentach brytyjskich, przypomniała sobie o polskiej stewardesie.

Zbieranie materiałów o Christine Granville, jak sama pisze, stało się jej obsesją; dotarła do ludzi, którzy znali Krystynę, byli z nią spokrewnieni bądź bezpośrednio z nią działali w wywiadzie, do tych, którzy ją kochali lub tylko przelotnie spotykali.

Wśród osób, które udzieliły autorce najwięcej informacji, byli czterej współbojownicy Krystyny: Francis Cammaerts, John Roper, Patric Hovarth i Andrzej Kowerski. To oni przysięgli sobie, że będą strzec jej dobrego imienia, i ponoć skutecznie zastraszali wydawców, uniemożliwiając wydanie dwóch książek i wstrzymując niektóre artykuły prasowe. Trudno powiedzieć, jaka była treść tych publikacji, skoro spowodowała tak radykalną postawę wiernych przyjaciół Polki.

Powieść, opartą na motywach jej życia, napisała w Polsce Maria Nurowska. Zatytułowała ją Miłośnica. Chodzą też słuchy, że Krystyna stała się pierwowzorem Vesper Lynd, słynnej partnerki Jamesa Bonda z powieści Iana Fleminga Casino Royal.

Co pewien czas pojawiają się w mediach informacje o tym, że ma powstać film bądź serial telewizyjny o polskiej agentce; zamierzają go nakręcić a to Kanadyjczycy, a to telewizja polska, a ostatnio podobno Agnieszka Holland. Losy Krystyny Skarbek od lat fascynują Michała Komara, polskiego pisarza i scenarzystę.

Wiedza o niej, podobnie jak o innych agentach, pełna jest luk i niedomówień. Nie pretendując do wyczerpania tematu, spróbujmy na podstawie dostępnych materiałów nakreślić jej sylwetkę.

Krystyna Skarbek urodziła się 1 maja 1908 roku w Warszawie jako córka Jerzego Skarbka i Stefanii z Goldfederów Skarbkowej. Prasa angielska i amerykańska, a także niektóre polskie strony internetowe błędnie dodają przed nazwiskiem Krystyny Skarbek i jej ojca tytuł hrabiowski, przedstawiając genealogię jej rodu od roku 1002.

Prawda jest jednak taka, że Krystyna i jej ojciec pochodzili nie „z tych” utytułowanych Skarbków, ale z kujawskiej, nieutytułowanej linii rodu, której nieprzerwana historia sięga pierwszej połowy XVII wieku. Matka Krystyny – Stefania z Goldfederów pochodziła z bogatej żydowskiej rodziny bankierskiej.

Prywatny bank A. Goldfedera w Warszawie, swą historią sięgający XIX stulecia, odgrywał dużą rolę na rynku finansowym międzywojennej stolicy. To właśnie matka wniosła do rodziny znaczną fortunę oraz majątek ziemski Trzepnica, w którym Krystyna spędziła dzieciństwo, pobierając nauki od starannie wybieranych przez wykształconą matkę guwernerów. Od dzieciństwa rozmawiała z matką po francusku, znała dobrze także kilka innych języków, w tym angielski i niemiecki.

Wykształcenie uzupełniała na ekskluzywnej pensji w Szwajcarii. Tej jednak nie ukończyła. Prowadzące pensję siostry zakonne odesłały ją do domu, nie mogąc sobie poradzić z temperamentną, łażącą po drzewach Polką. Krystyna świetnie jeździła konno, a zimy spędzała na nartach, zdobywając w 1931 roku w Zakopanem tytuł Miss Nart. Była piękną kobietą. W 1929 roku została wicemiss w konkursie Miss Polonia.

Rok później, po śmierci ojca, przeniosła się z matką z Trzepnicy do Warszawy, gdzie zajęły eleganckie mieszkanie przy ul. Kredytowej. Krystyna szybko stała się jedną z najlepszych partii w stolicy. Na zamążpójście nie czeka długo. W 1933 roku poślubiła pabianickiego przemysłowca Karola Gettlicha.

Małżeństwo trwało 6 miesięcy. Po rozwodzie nieciekawą pracę urzędniczą kompensowała bogatym życiem towarzyskim. Brała też udział w zawodach hippicznych i samochodowych. Uwagę warszawiaków zwracało jej eleganckie sportowe bugatti.

W listopadzie 1938 roku wyszła powtórnie za mąż za dużo wcześniej poznanego w Zakopanem Jerzego Giżyckiego, polskiego pisarza i dyplomatę, socjologa z wykształcenia. Starszy od niej o 19 lat niewątpliwie zaciekawił ją swą pełną przygód przeszłością. Przed I wojną światową był kowbojem w Teksasie, poszukiwaczem złota, drwalem w Oregonie, kierowcą J. D. Rockefelera, a po zakończeniu wojny sekretarzem w polskim poselstwie w Waszyngtonie.

W 1924 roku pracował w kraju w Polskim Komitecie Olimpijskim, przygotowując reprezentację na olimpiadę w Paryżu. W 1926 roku wziął udział w wyprawie Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego do Afryki. Urzeczony Czarnym Lądem wracał tam kilkakrotnie, a wspomnienia z afrykańskich wypraw stały się tematem kilku jego książek, m.in. Biali i czarni (1934), Między morzem a pustynią (1936). Po ślubie Krystyna wraz z mężem wyjechała do Kenii, gdzie jej nowy mąż czekał na podjęcie pracy w polskiej ambasadzie w ogarniętej wojną z Włochami Abisynii.

Tam zastała ich wiadomość o wybuchu wojny w Europie. Oboje niezwłocznie wyjechali do Francji, gdzie się rozstali. Okazało się, że i to małżeństwo Krystyny nie wytrzymało próby czasu. Ona sama wyjechała do Anglii, by w Londynie dzięki koneksjom rodzinnym i powiązaniom towarzyskim nawiązać kontakty z wojskowym wywiadem brytyjskim (Millitary Inteligence 5).

Znająca języki, wysportowana, pewna siebie piękna młoda Polka okazała się przydatna dla MI 5. Już 21 grudnia 1939 roku, zaopatrzona w fałszywe dokumenty i nową tożsamość udała się jako dziennikarka do Budapesztu z zadaniem zorganizowania przerzutu polskich żołnierzy z okupowanego kraju przez Słowację, Węgry, Jugosławię do Anglii, gdzie zasilali oni szeregi brytyjskich sił zbrojnych, głównie RAF-u. W Budapeszcie spotkała dawnego znajomego, polskiego oficera Andrzeja Kowerskiego.

Kilkakrotnie, jako kurier tatrzański, przeszła przez Tatry, przeprowadzając przez nie oficerów i lotników. Z Kowerskim organizowała też ucieczki polskich wojskowych z węgierskich obozów internowania. Jej działaniu na Węgrzech towarzyszyła i odwaga, i brawura, np. gdy wraz z Kowerskim przeprowadzali pięciu oficerów czeskich do Jugosławii, po awarii auta zostali skontrolowani przez niemiecki patrol. Krystyna, nie tracąc głowy, po wylegitymowaniu się fałszywymi dokumentami, namówiła Niemców do przepchania samochodu.

Kiedy indziej, zatrzymana wraz z towarzyszącym jej kurierem przez żandarmów słowackich, przy pierwszej lepszej okazji zorganizowała ucieczkę. Ale jej działalność nie kończyła się na tym – z Andrzejem Kowerskim zbierali także informacje wywiadowcze, np. o ruchach wojsk niemieckich, które przekazywali do Londynu. Źródła brytyjskie podają, że to m.in. właśnie te informacje pomogły Churchillowi uściślić przewidywany termin niemieckiej inwazji na Związek Radziecki.

Oboje, aresztowani w Budapeszcie w 1941 roku, znów dzięki brawurze Krystyny wyszli na wolność. Zaopatrzeni w nowe paszporty na nazwiska Christine Granville i Andrew Kennedy, wystawione przez konsulat brytyjski w Budapeszcie, musieli opuścić Węgry;

Krystyna wyjechała w bagażniku samochodu brytyjskiego ambasadora, za którym swym autem jechał Kowerski. Po przekroczeniu węgierskiej granicy Krystyna i Andrzej przedostali się przez Bułgarię i Turcję do Palestyny, znajdującej się wówczas pod kontrolą brytyjską, i choć posiadali status agentów brytyjskiego Special Operations Executive (Kierownictwo Operacji Specjalnych), utworzonego przez Winstona Churchilla w nocy z 15 na 17 lipca 1940 roku, przez kilkanaście miesięcy otrzymywali wprawdzie żołd, ale nie otrzymywali zadań.

Dla nich, pracujących z narażaniem życia przez ponad rok dla Wielkiej Brytanii, był to czas niezwykle trudny. Okazało się, że przyczyną zamrożenia obu agentów było podejrzenie polskiego wywiadu, iż oboje są równocześnie agentami niemieckimi.

Dopiero, gdy generał S. Kopaliński rozwiał te podejrzenia, Krystynie i Andrzejowi przywrócono status „pełnoprawnych i pełnosprawnych agentów” i powierzono zadania wywiadowcze w tak newralgicznym wówczas miejscu, jakim był Kair. Później, w 1943 roku Andrzeja skierowano do Włoch, a Krystynę w 1944 roku do Algieru na kurs agentów, mających działać w okupowanej Francji.

W lipcu 1944 roku Krystynę Skarbek zrzucono na spadochronie na południu Francji, na płaskowyżu Vercors. Zgodnie z poleceniem brytyjskiego oficera SOE sir Douglasa Dodds-Parkera jako Francuzka Pauline Armand miała nawiązać kontakt z partyzantami francuskimi, słynnymi „maquisardami”, i pełnić rolę łączniczki szefa miejscowej siatki wywiadowczo-dywersyjnej „Jockey”, legendarnego brytyjskiego agenta Francisa Cammaertsa.

Tam brała udział w poprzedzającej wylądowanie wojsk amerykańskich na południu Francji krwawej wielodniowej bitwie bojowników francuskiego ruchu oporu na masywie Vercors, zyskując swą odwagą i pomysłowością w organizowaniu działań wywiadowczych uznanie i szacunek Francuzów.

Kiedy 11 sierpnia Francis Cammaerts z dwoma innymi oficerami został schwytany przez gestapo i osadzony w więzieniu w Digny, Krystyna – Pauline Armand nawiązała kontakt z Albertem Schenckiem, łącznikiem pomiędzy francuską prefekturą w Digny a gestapo, którego udało się jej namówić, by za 2 mln franków skontaktował ją z Maksem Waemem, szefem lokalnego wywiadu gestapo.

Waemowi z zimną krwią przedstawiła się jako siostrzenica brytyjskiego marszałka Bernarda Montgomery’ego i żona Cammaertsa i oświadczyła, że za zwolnienie aresztowanych gwarantuje mu życie po wkroczeniu aliantów, którzy wylądowali już we Francji. Waem, wierząc w jej koligacje, uwolnił aresztowanych, mało tego, dał jej pistolet i samochód, którym przewiozła całą trójkę na drugą stronę frontu.

Po tej akcji Krystyna wróciła do Londynu. Kilkakrotnie prosiła o przerzut do powstańczej Warszawy, ale otrzymała ponownie skierowanie do Kairu, gdzie w maju 1945 roku została zdemobilizowana, otrzymując odprawę w wysokości 100 funtów oraz osobiste podziękowanie Winstona Churchilla, w którym nazwał ją „swoją ulubioną agentką”.

Za sześcioletnią pracę w wywiadzie brytyjskim otrzymała liczne odznaczenia, m.in. Order Imperium Brytyjskiego (Order of the British Empire) i Medal Króla Jerzego (George Medal). Francuzi uhonorowali ją Krzyżem Wojennym (Croix de Guerre). Na Zachodzie stała się Polką najbardziej uhonorowaną wysokimi odznaczeniami za działalność w czasie II wojny światowej.

Ale liczne odznaczenia nie wystarczyły, by „ulubiona agentka” Churchilla otrzymała brytyjskie obywatelstwo. Przeszkoda była czysto biurokratyczna – zgodnie z przepisami angielskimi Krystyna Skarbek nie zamieszkiwała w Wielkiej Brytanii nieprzerwanie przez pięć lat.

Do Polski wracać nie chciała; jej matka i brat zginęli w Oświęcimiu. Jako cudzoziemka z trudem znajdowała pracę: była telefonistką, szatniarką i ekspedientką w wielkim domu handlowym Harrods, gdzie poznała zdemobilizowanego z Navy Intelligence Division Iana Fleminga, późniejszego twórcę Jamesa Bonda, z którym, jak pisze jeden z biografów pisarza, miała ponoć trwający blisko rok romans.

Później pracowała jako stewardesa na statkach pasażerskich „Raukuine” i „Winchester Castle”, kursujących na linii Anglia – Afryka Południowa. Na tym drugim poznała swą przyszłą biografkę Madeleine Masson, na tym pierwszym swego późniejszego mordercę, stewarda Dennisa Muldowneya.

Obłędnie w niej zakochany, bez wzajemności, ranił ją nożem 15 czerwca 1952 roku w podlondyńskim hotelu „Shelbourne” w przeddzień jej wyjazdu do Bonn, gdzie czekał na nią Andrzej Kowerski. Obu od czasów węgierskich łączyło głębokie uczucie. W Bonn zamierzali rozpocząć nowe życie.

Krystyna Skarbek zmarła 17 czerwca 1952 roku. Została pochowana na cmentarzu katolickim w Kensal Green w północno-zachodnim Londynie. W jej pogrzebie obok dawnych towarzyszy broni i przyjaciół wzięli udział przedstawiciele emigracji polskiej i wysokiej rangi przedstawiciele różnych instytucji brytyjskich. W 1988 roku na tym samym cmentarzu w sąsiednim grobie spoczął major British Army Andrzeja Kowerskiego, który do końca życia przechowywał pamiątki, medale i odznaczenia Krystyny.

Dennis Muldowney został skazany na śmierć przez powieszenie, wyrok wykonano zadziwiająco szybko, co skłoniło niektórych biografów naszej bohaterki do snucia przypuszczeń, że Muldowney był tylko narzędziem w rękach wywiadu brytyjskiego, a Krystyna Skarbek musiała zginąć, ponieważ znała fakty, które wywiad ten chciał ukryć. Czy te przypuszczenia są czczym wymysłem zwolenników spiskowej teorii dziejów, czy też jest w nich ziarno prawdy?

Na to pytanie może odpowiedzieć jedynie oparta na dokumentach rzetelna biografia Krystyny Skarbek, ale na taką biografię nieprzeciętnej, pięknej kobiety, w której kochało się wielu mężczyzn, a która całą swą energię, talent i zdolności w chwili wielkiej próby charakterów wykorzystała, ryzykując własne życie, w walce z wrogiem, przyjdzie nam zapewne jeszcze długo czekać.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 10/2009