SPORT
Ostatnia sobota czerwca, upalny poranek, a w podbratysławskiej Dunajskiej Lužnej ruch na boisku. Właśnie dochodzą z niego dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. Dziś odbędzie się tu już 21. Środkowoeuropejski Dyplomatyczny Turniej Piłkarski z udziałem drużyny polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
W turnieju biorą udział, oprócz naszej drużyny i gospodarzy, Czesi, Węgrzy, Niemcy i Austriacy. Zasiadamy na trybunach. Obserwujemy pierwszy mecz, który rozgrywają między sobą Słowacy i Czesi. Od jego wyniku zależy, z kim zmierzą się nasi. Wygrywają Słowacy, a to znaczy, że najpierw Polacy zagrają z Czechami.
Zanim biało-czerwoni wbiegną na boisko, udaje mi się porozmawiać z ich kapitanem Rafałem Jewdokimowem, który na co dzień jest kierownikiem Referatu do Spraw Partnerstwa Wschodniego w Departamencie Wschodnim MSZ. Kapitanem został formalnie dwa miesiące temu, choć od roku aktywnie działa na rzecz reprezentacji. Mój rozmówca jest pełen optymizmu i zdradza, że celem polskiej drużyny jest dostać się do rozgrywanego na Słowacji finału.
Sukcesy
Przedstawiciele polskiej dyplomacji mają na swoim koncie cztery złote puchary, zdobyte podczas 21-letniej historii turnieju, a ponieważ grają nie tylko w tych rozgrywkach, pytam też o inne osiągnięcia. Okazuje się, że jest się czym pochwalić, bowiem oto na przykład rok temu w Turnieju Bałtyckim w Kopenhadze zajęli drugie miejsce, a w pierwszym Turnieju Bałtyckim w Wilnie w 2005 roku zdobyli złoto.
Ich treningi odbywają się w każdy wtorek po pracy, choć oczywiście z uwagi na nietypowy charakter pracy, częste wyjazdy, nie wszyscy zawsze mogą w nich brać udział. Co ciekawe, najstarszy zawodnik ma 57 lat, najmłodsi to dwudziestolatkowie.
W ich szeregach jest też jedna kobieta. Anita Sęk w MSZ zajmuje się koordynacją spraw unijnych, a na boisku strzela gole. Niestety, tym razem z uwagi na rodzinne zobowiązania nie bierze udziału rozgrywanym w Dunajskiej Lužnej turnieju.
VIP-y
Gdy pytam o wysokich rangą pracowników MSZ grających w reprezentacji, dowiaduję się, że do niedawna kapitanem drużyny był narodowy koordynator Grupy Wyszehradzkiej Marcin Czapliński. „Niestety, w związku z innymi obowiązkami właśnie w ramach V4 nie może dziś być tu z nami” – wyjaśnia Jewdokimow.
Z kolei Jacek Gajewski, były kapitan drużyny piłkarskiej i uczestnik pierwszych jedenastu turniejów w latach 1996-2006, na co dzień dyrektor Instytutu Polskiego w Bratysławie, wspomina, że szeregi drużyny zasilali inni ważni pracownicy MSZ, jak Jan Tombiński, obecny przedstawiciel UE przy Stolicy Apostolskiej, czy Cyryl Kozaczewski, były ambasador w Tokio. „Nasz były minister Grzegorz Schetyna czasami starał się uczestniczyć w naszych treningach“ – przypomina sobie Jewdokimow.
Nie tylko integracja
Taka aktywność ma nie tylko wymiar sportowy czy integrcyjny, ale pomaga też w pracy i w nawiązywaniu kontaktów. „Na co dzień siedzimy w garniturach, chodzimy na spotkania, a tu jest okazja, żeby w sposób mniej formalny – w sportowych spodenkach – porozmawiać czy rozgrywając różne sparingi z ambasadami innych państw, z Biurem Ochrony Rządu lub z reprezentacją dziennikarzy, nawiązać kontakty, które później przydają się w bezpośredniej pracy“ – ocenia Jewdokimow.
Jako przykład opisuje, że podczas rozmów z przedstawicielami austriackiego MSZ często spotykał właśnie kolegów z boiska. „Nasze ścieżki się przecinają nie tylko na futbolowym boisku, na przykład z jednym austriackim kolegą z boiska razem obserwowaliśmy wybory w Rosji z ramienia OBWE“ – dodaje.
W słońcu i w błocie
Siedzimy na trybunach w ponad 30-stopniowym upale. Każda drużyna zagra tu w pełnym słońcu trzy mecze po 50 minut, co daje ponad 150 minut na boisku. Piłkarzy czeka więc spory wysiłek. Jacek Gajewski, opisując pierwszy mecz drużyn MSZ, który odbył się w 1996 roku w Pradze na Starchovie, wspomina, jak to mecze rozgrywano w deszczu i błocie.
„Była tak okropna pogoda, że w bufecie już koło południa zabrakło fernetu, ponieważ kibice, żeby się ogrzać, zamawiali herbatę z podwójnym jego porcją“ – opisuje dyrektor Instytutu. Podobnie było podczas pierwszego turnieju organizowanego w Polsce, w Wiśle – rozgrywki odbywały się także w deszczu na jednym boisku, które po czwartym meczu przypominało wielką kałużę.
Bramkarz, który zatrzymał Rosję
Tym razem najwyraźniej pogoda naszym służy, bowiem pierwszy mecz z Czechami wygrywają. Zaraz potem, po krótkiej przerwie, w samo południe spotykają się z gospodarzami. Gra jest wyrównana, choć wydaje się, że słowaccy piłkarze są szybsi. Większość akcji rozgrywa się pod polską bramką.
Z trybuny słychać okrzyki wsparcia – to dyrektor Gajewski, wymachując polską flagą, dodaje otuchy kolegom. Dobrze wie, jak ważną rolę pełni tu bramkarz, bowiem długie lata sam grał właśnie na tej pozycji. Kiedy pytam go o sukcesy, skromnie odpowiada: „Udało mi się jakiegoś karnego wyjąć z siatki“, ale od innych dowiaduję się, że podczas Turnieju Bałtyckiego, który odbywał się w Wilnie, zasłynął ze świetnej obrony, szczególnie w starciu z Rosjanami, i dlatego od tego czasu koledzy mówią o nim „bramkarz, który zatrzymał Rosję”.
Gorące sytuacje
Im goręcej na dworze, tym goręcej też na boisku i na trybunach. Słowacy mają oczywistą przewagę w liczbie kibiców. Szeregi naszych kibiców zasilają chargé d’affaires Piotr Samerek z synem, obecny jest też pracownik działu politycznego ambasady Robert Frelik. „Czasami jeździły z nami rodziny, które nas dopingowały z widowni“ – opisuje Rafał Jewdokimow.
Tym razem większy doping nie jest potrzebny, bowiem w ostatniej minucie meczu udaje się biało-czerwonym pokonać gospodarzy. Na sąsiednim boisku, gdzie walczą pozostałe drużyny, zwyciężają Węgrzy. To z nimi spotkają się Polacy w finale.
Będzie co wspominać
Kiedy pytam Jacka Gajewskiego, który mecz wspomina najmilej, natychmiast wymienia ten, który odbył się po raz pierwszy w Niemczech. „Organizatorzy załatwili nam miejsce w ośrodku szkoleniowym niemieckiej reprezentacji pod Kolonią. Mieliśmy więc doskonałe warunki, kilka boisk do dyspozycji, basen kryty i zewnętrzny“ – wymienia Gajewski, choć podkreśla, że Polacy nie osiągnęli wtedy sukcesu.
W tym roku pełen sukces był na wyciągnięcie ręki, ale w spotkaniu z Węgrami naszym udało się strzelić jedną bramkę, zaś Węgrom aż cztery. Słowacy zajęli trzecie miejsce, zaraz za biało-czerwonymi. Z pewnością członkowie obecnej reprezentacji polskiego MSZ będą mieli co wspominać i chyba nie będą to tylko wspomnienia związane z ekstremalnie wysokimi temperaturami.
Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik