Biwak na odludziu

 SŁOWACKIE PEREŁKI 

Plecak, kalosze stare
Para butów na zmianę i koc.
Niebo, złocisty poranek,
Parę groszy w kieszeni i noc.
I przygoda, która grzechu jest warta
I przygoda, która z domu wygania nas.
(„Dzikie konie”, autor nieznany)

Ta przygoda przywiodła mnie do Murańskiej Planiny i tam Was zapraszam!

Murańska Planina (Muránska planina) to zachwycające krajobrazy, jaskinie, ruiny średniowiecznego zamku i dzikie konie. Jest to miejsce rodem z romantycznej powieści czy filmu. Znajduje się tu ponadto najmłodszy, ale i najciekawszych park narodowy Słowacji. Położony jest na pograniczu środkowej i wschodniej części kraju i – chociaż na jego obszarze znaleźć można setki pieszych i rowerowych szlaków – nie łatwo tu spotkać turystę.

To wymarzone miejsce dla osób ceniących sobie prawdziwy spokój na łonie natury. I właśnie dlatego postanowiłam ze znajomymi odwiedzić to niesamowite miejsce. Duszne letnie wieczory sprzyjały nocowaniu w namiotach, które rozbiliśmy na skraju lasu, bowiem w parku brak schronisk turystycznych.

Już dawno nie spędzałam nocy na łonie natury w tak pięknym i odludnym miejscu, gdzie niezmąconą ciszę przerywały jedynie świerszcze i my. Jak tylko rozbiliśmy namioty, w ruch poszły noże i siekierki. Panowie zbierali chrust na ognisko, a panie przygotowywały kolację. Jakże wyśmienicie smakują pieczone kiełbaski i zimne piwo przy pełni księżyca na zupełnym odludziu… Cudowny relaks i oderwanie się od rzeczywistości.

Sami jednak nie byliśmy, jak nam się wydawało. W nocy obudziły mnie dziwne odgłosy, dźwięki i stąpanie. To zwierzęta buszowały w okolicach naszej kuchni polowej w poszukiwaniu kolacyjnych resztek. Później wyczytałam, że żyją tu między innymi wilki, rysie, dzikie koty, niedźwiedzie, orły i sokoły.

Noc potęguje każdy dźwięk i choć wiedziałam, że to tylko mieszkańcy lasu, to jednak strach nie pozwolił mi zmrużyć oka. Rankiem okazało się, iż znajoma również nie przespała pół nocy, natomiast panowie wstali wypoczęci i uśmiechnięci, by chwilę później z mapą w dłoniach planować kolejną eskapadę.

Pojechaliśmy do wsi Murań, gdzie co roku w lecie organizowane jest rodeo z tresurą koni i zabawą w stylu country. W małym i zapyziałym barze podano nam w wyszczerbionych szklankach naprawdę mocną kawę po turecku, po której poczuliśmy się jak prawdziwi kowboje. Wzmocnieni tak dużą dawką kofeiny natychmiast wyruszyliśmy zobaczyć ruiny zamczyska Murań, które są bez wątpienia perełką parku.

Ta średniowieczna twierdza (XIII wiek) została wzniesiona na niebywałej wysokości 935 m n.p.m., z której  rozpościera się zachwycająca panorama okolicy. Z zamkiem związana jest między innymi postać Macieja Bašy, który jako prawny opiekun czteroletniego właściciela Jana Tornaly wysłał go do Polski, a z twierdzy uczynił siedzibę rozbójników.

Na zamek najlepiej dostać się drogą od strony wsi. Szlak jest dosyć stromy i męczący, ale za to pełen malowniczych widoków, wąwozów i… przepaści. Polecam wybrać się tam wczesnym rankiem, by z ruin rozkoszować się widokiem wschodzącego słońca i mgły zalegającej w dolinie.

Odwiedzając Murańską Planinę trzeba koniecznie wybrać się na Wielką Lukę (Veľká lúka) – płaskowyż w środku lasu, bowiem tam, najczęściej o świcie zobaczyć można pasące się dzikie konie, a widok taki w dzisiejszych czasach należy naprawdę do wyjątkowych, tak zresztą jak wyjątkowa jest Muránska Planina.

Magdalena Zawistowska-Olszewska
zdjęcia: autorka

MP 7-8/2012

 PODCAST