SŁOWACKIE PEREŁKI
Z podziwem przyglądałam się potężnym murom, usytuowanym na 60-metrowym wzniesieniu, broniącym dostępu do twierdzy, której nie udało się zdobyć Mongołom, Turkom ani Tatarom. Szkoda, że mnie również nie udało się go zwiedzić – pomyślałam.
Chociaż zamek był na wyciągnięcie ręki, okazało się, że ostatni autobus do Bratysławy odjeżdża za 12 minut. Ze smutkiem w oczach patrzyłam na pozostające w tyle zamczysko, nie żałując jednak czasu spędzonego w doborowym towarzystwie.
Razem z grupą znajomych wsiadłam do pociągu. To miała być sobotnia eskapada, połączona z odkrywaniem ciekawego miejsca, tymczasem zakończyła się zupełnie inaczej, niż to sobie zaplanowaliśmy.
Przyjechaliśmy do Nowego Miasta nad Wagiem, skąd ruszyliśmy pieszo do wsi Beckov, gdzie znajdują się ruiny średniowiecznego zamku obronnego. Nasza droga początkowo biegła przez rozległy areał wypoczynkowy Zielona Woda, a później zmieniła się w coraz bardziej niedostępną trasę.
Z uporem i wytrwałością brnęliśmy przez rowy, krzaki, autostradę, a nawet pola, aż w końcu naszym oczom ukazały się legendarne ruiny zamku Beckov, wznoszące się na stromym skalnym wzniesieniu. Zamek wybudowano w 1200 roku.
Podobnie jak większość zamczysk przechodził z rąk do rąk właścicieli, którzy go przebudowywali, a po pożarze opustoszał. To, co jednak odróżnia tę twierdzę od innych, to monumentalność, połączenie pięknej architektury z warunkami naturalnymi, ciekawe legendy oraz wrażenie, że jest ona nie do zdobycia.
Niestety, piesza wędrówka zabrała naszej grupie więcej czasu niż się spodziewaliśmy i po dotarciu na miejsce musieliśmy natychmiast wrócić.
Upłynęło kilka lat, gdy powróciłam do Beckova i szczęśliwa przekroczyłam bramę twierdzy. Zachwycił mnie ogrom ruin. Do dziś zachowały się tu renesansowa baszta armatnia, gotyckie dziedzińce, dwa pałace w górnym zamku oraz mury obronne.
Kiedy przeszłam przez barbakan z mostem zwodzonym i fosą na podzamcze, poczułam atmosferę średniowiecza. Dalej skierowałam się na gotycki dziedziniec zamku dolnego, otoczony umocnieniami z tego samego okresu i ze studnią z XVI wieku.
Wyobrażałam sobie, jak musiał on wyglądać setki lat temu, gdy znajdowały się tu budynki gospodarcze i koszary. Jednak najbardziej spodobały mi się okazałe ruiny zamku górnego, trzy baszty i ogromna wieża obronna z XII wieku, nosząca nazwę Donjon.
Największą powierzchnię zajmował pałac zachodni i północny. Na głównym dziedzińcu natomiast mieściła się cysterna na wodę, pochodząca z XV wieku, oraz trzeci, niewielki pałac. Całość robi niesamowite wrażenie, dlatego warto tu przyjechać i pospacerować wśród kamieni, będących świadkami wielu historii.
Według jednej z opowieści właściciel zamku Ścibor ze Ściborzyc zrzucił ze skały swego sługę za to, że ten, broniąc własnego dziecka, zabił ulubionego psa pana. Sługa, spadając ze skały, zdążył wykrzyknąć, że spotka się ze swoim panem dokładnie za rok i jeden dzień. I chyba tak się stało, bowiem dokładnie rok później Ścibora ukąsiła w oko żmija, w wyniku czego, oślepiony, spadł w przepaść.
Ze względu na swoje piękno i bezcenną wartość historyczną zamek Beckov został uznany w 1970 roku za narodowy zabytek kultury. Przez większą cześć roku odbywają się tu liczne festyny, pokazy, koncerty, inscenizacje pojedynków i oblężenia twierdzy.
To jedne z najbardziej popularnych wśród turystów ruin jednego z najstarszych zamków Słowacji. Kiedy się jedzie autostradą do lub z Bratysławy, widać go z daleka, jakby zachęcał, by zjechać z drogi, zobaczyć z bliska i na chwilę przenieść się w inne, odległe czasy. Ja też do tego zachęcam.
Magdalena Zawistowska-Olszewska
zdjęcia: autorka