Longin Pastusiak: „Tak krawiec kraje, jak mu materii staje“

 WYWIAD MIESIĄCA 

Podczas wizyty marszałka Senatu RP Longina Pastusiaka w Bratysławie, który przybył do stolicy Słowacji na wiosenną sesję Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, rozmawialiśmy z nim na tematy dotyczące Polonii, za którą Senat ustawowo jest odpowiedzialny.

 

Wejście Polski do Unii Europejskiej spowodowało, że z naszego kraju sporo osób wyjeżdża na Zachód w poszukiwaniu pracy. Czy to może przynieść liczebny wzrost Polonii?

Wejście Polski do UE rzeczywiście powoduje, że ruch osobowy między Polską a pozostałymi krajami Unii wzrasta dzięki ułatwieniom w podróżowaniu. Częstym powodem wyjazdów, głównie młodzieży, jest poszukiwanie pracy i nowych szans za granicą. Przyczyną jest wysokie bezrobocie w Polsce, które w tej chwili sięga 20%. Wyjeżdżająca młodzież jest zainteresowana tym, żeby kilka lat popracować, zaoszczędzić jakieś środki, by po powrocie do Polski zainwestować je i w kraju kontynuować swoją karierę. Wątpliwe jest więc to, że ci ludzie na stałe powiększą grono Polaków mieszkających za granicą.

 

Czy napływające informacje z Anglii, która jest oblegana przez Polaków, powodują, że w Europie zaczynają się nas obawiać?

Wiele krajów obawia się zalewu swojego rynku pracy, ponieważ same mają kłopoty z zatrudnieniem. Wspomniała pani Anglię – to jeden z tych krajów, które nie wprowadziły żadnych ograniczeń przed napływem polskiej siły roboczej. Takie samo stanowisko zajęły Szwecja i Irlandia, pozostałe kraje wprowadziły ograniczenia w różnym stopniu, najbardziej restrykcyjnie podeszli do tego Niemcy i Austriacy.

Na tych rynkach pracy obowiązuje ograniczenie dla Polaków na okres 7 lat. Jest to formuła 2 plus 3 plus 2, czyli po dwóch pierwszych latach po wejściu Polski do Unii Europejskiej Niemcy i Austriacy dokonają analizy rynku pracy. Jeżeli okaże się, że Polacy nie zagrażają temu rynkowi, to restrykcje zostaną rozluźnione, jeżeli zagrażają, to ograniczenia zostaną przedłużone o następne trzy lata itd.

 

Z Anglii jednak płyną głosy wołające o pomoc w związku z gromadnym napływem Polaków, na których nie zawsze czeka praca, ale często wielkie rozczarowanie.

Problem polega na tym, że wielu ludzi, wyjeżdżając do Anglii, ma nadmierne oczekiwania. W Polsce działają różne organizacje, które obiecują pracę, dobre warunki, płace, czerpiąc przy tym korzyści materialne. Tymczasem okazuje się, że realia są inne, bo rynek pracy w Anglii też jest nasycony. I tu dochodzi do rozczarowania. Ci ludzie, którzy uwierzą w obiecywane złote góry, koczują na dworcach, padają ofiarą oszustw. Boleję nad tym i ostrzegam młodych ludzi, żeby nie dali się nabierać rzekomym agentom, pomagającym ludziom w poszukiwaniu pracy w Anglii.

 

Senat odpowiada za kontakty kraju z Polonią i wspiera jej przedsięwzięcia. Według jakiego klucza są rozdzielane środki finansowe na rzecz Polonii na świecie?

Na ten cel wykorzystywane są środki z budżetu Senatu, czyli pieniądze polskiego podatnika. Większość – ponad 60% środków – była przeznaczana na rzecz pomocy Polakom na Wschodzie.

Jest to Polonia, która działa dopiero od 10 lat, bowiem wcześniej nie miała możliwości podtrzymywania swojej tożsamości narodowej.

Polacy zza naszej wschodniej granicy przed 10 laty zaczęli się organizować, artykułować swoje interesy, budować polską tożsamość, uczyć się na nowo języka polskiego, dlatego otaczamy ich szczególną troską.

Ale w ciągu ostatnich dwóch lat zauważyłem, że znacznie wzrosła liczba wniosków o udzielenie pomocy organizacjom polonijnym działającym na Zachodzie, w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii, Afryce Południowej.

 

Jakie miejsce w tej hierarchii zajmuje słowacka Polonia?

Diaspora polonijna w Słowacji nie jest liczebnie duża, bo według różnych szacunków jest was 5, 8 czy 10 tysięcy. W ciągu ostatnich dwóch lat z funduszy senackich przeznaczyliśmy około 140 tysięcy złotych na finansowanie różnych przedsięwzięć na Słowacji, min. nauki języka polskiego, spartakiady, imprez kulturalnych, festiwali, pomocy dla nauczycieli języka polskiego.

Wiem, że tych potrzeb jest więcej, bo otrzymujemy trzy razy więcej wniosków, niż jesteśmy w stanie pomóc, ale tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Dysponujemy ograniczoną ilością środków, więc tyle, ile możemy, przeznaczamy na Państwa potrzeby.

 

Jakie widzi Pan alternatywne rozwiązanie, by realizować zamierzone cele w podtrzymywaniu polskości?

Ponieważ Słowacja ma gospodarkę rynkową, radzę szukać środków, pobudzając przedsiębiorców polskich firm do sponsoringu. W krajach, gdzie jest więcej firm polskich, to one sponsorują działalność struktur polonijnych.

Spróbujcie sięgnąć do tych nielicznych polskich firm, które tutaj działają. Dobrze byłoby, gdyby na Słowacji było więcej polskich inwestycji. Ale handel polsko-słowacki się rozwija, co dobrze rokuje na przyszłość. W ubiegłym roku obroty między Polską a Słowacją wyniosły 1,8 miliarda.


Trzy miesiące temu rozmawiałam z ministrem spraw zagranicznych, sygnalizując problem Klubu Polskiego – brak lokalu. Wtedy minister Cimoszewicz obiecywał, że się zainteresuje tą sprawą. Czy sprawy posunęły się do przodu?

To pytanie trzeba zadać panu ministrowi Cimoszewiczowi.

 

Minister Cimoszewicz wtedy wskazywał na Senat, któremu Pan przewodniczy, i obiecywał poparcie w tej sprawie.

Nie przypominam sobie, żebyśmy otrzymali od Was jakiś wniosek. My wspomagamy oczywiście organizacje polonijne, pomagamy w utrzymaniu takich lokali, więc jeżeli znajdziecie lokal, który będzie odpowiadał Waszym potrzebom, jest szansa, że będziemy mogli pomóc w przeznaczeniu środków na jego wynajem i utrzymanie. Inicjatywa musi wyjść z Waszej strony.

 

Klub Polski obchodzi 10–lecie. Czego Pan życzy naszej młodej organizacji?

Jestem pod wrażeniem tego, co robicie i życzę Wam, żeby w drugim 10-leciu Klub Polski jeszcze bardziej zdynamizował i uwszechstronnił swoją działalność. Jako senator ziemi gdańskiej zwracam się do Was słowami marynarzy: „Tak trzymać!“

Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 7/2004