Polscy prawnicy-rajdowcy w Bratysławie

Głośny warkot silników, unoszące się spaliny z kilkunastu „rumaków“ – to widok niecodzienny; można go było jednak zobaczyć 31 sierpnia przed ambasadą RP w Bratysławie.

A wszystko za sprawą ponad dwudziestu uczestników XIV Rajdu Prawników na Motocyklach Warszawa-Bratysława-Warszawa 2014, zrzeszonych w „Rajlawenpis – Motor Klub”. Idea rajdów prawników, podróżujących na motocyklach, zrodziła się w 2001 roku, kiedy do Polski w celach turystycznych na dwustu motocyklach przyjechało wielu parlamentarzystów i prawników niemieckich.

„Wówczas wraz ze znajomymi prawnikami, którzy dzielą ze mną pasję rekreacyjną, a w niektórych także przypadkach sportową jazdę na motocyklach, postanowiliśmy zorganizować podobną wycieczkę do kraju naszych sąsiadów, na Ukrainę, do Lwowa“ – wspominał Piotr Kochański, szef wyprawy.

W kolejnych latach pasjonaci jednośladów, zgodnie z regulaminem imprezy, ostatnie weekendy sierpnia spędzali w europejskich metropoliach, dokąd jeździli oczywiście na motorach. I tak np. w 2003 roku odwiedzili Brukselę, by uczcić spodziewany akces Polski do Unii Europejskiej, w 2005 roku byli w Rzymie, by odwiedzić grób Jana Pawła II, w 2007 roku udali się do Bukaresztu, aby wraz z Rumunami świętować ich wejście do UE. Byli też w Wilnie i Grodnie, Sztokholmie, Zagrzebiu, Pradze, Wiedniu, Berlinie, Lublanie, Rydze i Tallinie oraz Budapeszcie.

W tym roku po raz czternasty już osiodłali swoje „rumaki”, by zawitać na Słowację. Pierwszy przystanek zrobili na Štrbskim plesie, a 30 sierpnia dotarli do Bratysławy, gdzie czekali na nich ambasador RP w RS Tomasz Chłoń oraz radca Piotr Samerek. Gospodarz placówki dyplomatycznej przybliżył gościom specyfikę stosunków polsko-słowackich, pracę ambasady, a także mentalności Słowaków.

Prawnicy z zainteresowaniem reagowali na wszystkie informacje, pytali też dyplomatów o reakcje na świeże wieści, dotyczące wyboru premiera Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europy. „To najcieplejsze przyjęcie w polskiej placówce dyplomatycznej, jakie było nam dane przeżyć“ – komentowali uczestnicy wyprawy. Gospodarze ambasady i rajdowcy szybko znaleźli wspólny język – połączyła ich pasja, z którą wykonują swoje zawodowe obowiązki.

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 9/2014