WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI
Połowa XV wieku to były dobre czasy dla Bratysławy i Górnych Węgier. Kraj odbudowywał się po ciężkich walkach z husytami. Wzrastał dobrobyt. Mátyás Korwin, czyli król Maciej, i jego włoska małżonka należeli do najbardziej wykształconych władców europejskich.
Upowszechnianie wiedzy i stworzenie grupy wykształconych urzędników należało – mówiąc dzisiejszym językiem – do ich priorytetów. Stąd idea założenia uniwersytetu, czyli – jak wówczas rozumiano tę instytucję – swego rodzaju świątyni wiedzy, gdzie w atmosferze wolności i nieskrępowania można poznawać, jak zbudowany jest świat . Profesorowie i studenci to w XV wieku, kiedy to panował analfabetyzm, ludzie o specjalnym statusie.
Byli powszechnie szanowani i traktowani jak boscy wybrańcy. Mieli swoje własne stroje, z daleka rozpoznawalne; mieszkali, jedli i spali razem. Trzeba pamiętać, że uniwersytety, zwłaszcza te w Europie Środkowej, liczyły maksymalnie do dwustu studentów i kilkunastu profesorów.
Ranga uniwersytetu była ogromna. Na jego założenie zgodę musiał wydać sam papież. W roku 1445 król Maciej wysłał do Rzymu poselstwo z prośbą o zgodę na założenie uniwersytetu w ówczesnej stolicy Węgier, czyli dzisiejszej Bratysławie (dawniej: Pozsony). Papież Paweł II zadanie utworzenia uczelni powierzył arcybiskupowi z Ostrzyhomia (Esztergom) Jánowi Vitézovi i biskupowi z Pécsu Jánowi z Čazmy (Jánowi Pannońskiemu).
Szkoła miała nosić nazwę Universitatis Istropolitana, co w wolnym tłumaczeniu znaczy ‘uniwersytet w mieście nad Dunajem’. Często używana dziś nazwa Academia Istropolitana nigdy nie była używana w tamtych czasach. Dopiero trzynaście lat później założono drugi węgierski uniwersytet – w Peszcie.
Uroczystości otwarcia pierwszego uniwersytetu odbyły się w Ostrzyhomiu (Esztergom). Ponieważ w Bratysławie zmarł właśnie bezpotomnie jeden z najbogatszych kupców, właściciel jednej z najbardziej okazałych kamienic w mieście (dzisiaj: Venturska 3), którego majątek wobec braku spadkobierców zgodnie z prawem przeszedł na własność króla, to właśnie w tej kamienicy Maciej Korwin umieścił uniwersytet. Były tam zarówno sale wykładowe, jak i mieszkania profesorów, wspólne izby noclegowe dla studentów oraz jadalnia.
Rektorem uniwersytetu został arcybiskup Vitéz. Niestety, w pewnym momencie król zaczął go podejrzewać o to, że jest on polskim agentem, chcącym doprowadzić do osadzenia na tronie węgierskim Kazimierza Jagiellończyka, i w roku 1472 został uwięziony. Następny rektor , jednocześnie proboszcz katedry Georg von Schönberg, zmarł dość szybko, bo w roku 1476.
Nawiasem mówiąc, polski król miał rzeczywiście zamiar objąć tron węgierski – dokładniej rzecz biorąc, były to ambicje dworu krakowskiego i opozycyjnych magnatów węgierskich, bowiem… król miał dopiero 13 lat. W roku 1471 zorganizował w tym celu wyprawę na Węgry, ale pod Nitrą został zatrzymany. W trzy lata później Maciej Korwin w rewanżu zorganizował łupieżczą wyprawę do Polski na Grody Czerwieńskie (tereny pomiędzy Przemyślem a Lwowem).
Uniwersytet miał mieć, zgodnie z ówczesnym rozumieniem wiedzy i wykształcenia, cztery wydziały: humanistyczny (filozoficzny), teologiczny, prawniczy i przyrodniczy (czyli tak naprawdę lekarski). Filozofię rozumiano wówczas jako naukę o poznaniu i historii świata, co było wstępem do teologii, czyli studiów nad Bogiem i Biblią. Do Bratysławy sprowadzono profesorów z Wiednia, Krakowa i Ratyzbony.
Uniwersytet mógł funkcjonować jedynie dzięki corocznej donacji króla. Niestety jego zainteresowanie uczelnią w Bratysławie osłabło, gdy w roku 1485 zdobył Wiedeń i do swojej dyspozycji miał większy i starszy tamtejszy uniwersytet. Gdy król zmarł w roku 1490, przestały napływać pieniądze i uczelnia została zamknięta.
Najbardziej znanym profesorem, sprowadzonym z Wiednia, był matematyk i astronom Johann Müller, zwany Regiomontanusem. Opracowywał mapy nieba dla żeglarzy, oparte na wykreślaniu figury gwiazd połączonych w trójkąty. To właśnie jego mapą posługiwał się Kolumb. Kreśląc swoje figury, współtworzył podstawy trygonometrii i wyliczał tabele tangensów i sinusów z dokładnością sześciu miejsc po przecinku.
Fascynowały go liczby, szukał tzw. liczby doskonałej i obliczył jedną z nich: 33 550 336(!?). Regiomontanus wykładał w Bratysławie prawdopodobnie trzy lub cztery lata. Później przeniósł się do Norymbergii, gdzie założył obserwatorium ekonomiczne i jedną z pierwszych w Europie drukarni.
Innym znanym w ówczesnym świecie profesorem był Gealeotto Marzio, którego biskup Pannonius ściągnął do Bratysławy z uniwersytetu w Bolonii. Marzio był – jak to bywało w czasach renesansu – historykiem, fizjologiem i astronomem. Przed przyjazdem do Bratysławy zdobył sławę jako autor podręcznika o budowie ludzkiego ciała „De homine”.
Był także bibliotekarzem i współtwórcą księgozbioru, znanego pod nazwą Biblioteca Corviniana, umieszczonego na zamku w Budzie i liczącego około 2,5 tysiąca woluminów, co na tamte czasy było ogromną liczbą. Marzio w pewnym sensie musiał uciekać z Włoch, gdyż próbował opisywać drogę Słońca wokół Ziemi (nie doszedł jednak do wniosków, które niedługo później sformułował Kopernik), przez co naraził się inkwizycji.
Sam rektor arcybiskup Jan Vitéz miał bośniacko-chorwackie pochodzenie. Był znanym prawnikiem, astronomem i chemikiem (alchemikiem). Jako bliski współpracownik Jana Hunadiego otrzymał zadanie nauczania przyszłego króla Macieja Korwina. W 1458 roku posłano go do Pragi, aby pomógł Jerzemu z Podiebrad przygotować się do objęcia tronu.
Jako biskup Oradei (w dzisiejszej Rumunii) był opiekunem filozofów i prawników – do swojej kurii ściągnął wówczas np. Polaka Grzegorza z Sanoka. Fascynowała go astronomia. Założył jedno z pierwszych węgierskich obserwatoriów.
Arcybiskup i rektor Vitéz zaprosił również do Bratysławy Marcina Bylicę z Olkusza, absolwenta uniwersytetu w Krakowie i kolegę ze studiów Kopernika. Bylica był znanym wówczas astronomem, który przez pięć lat wykładał matematykę w Bratysławie, a później został nadwornym astrologiem króla Macieja Korwina.
Na pamiątkę starego uniwersytetu jedna z planetoid (numer 11614) została nazwana Istropolitana.
Idąc na spacer po bratysławskiej starówce, warto zatrzymać się w którymś z letnich ogródków przy Venturskiej i popatrzeć na charakterystyczny gmach starego uniwersytetu. Najlepiej wieczorem. Może – gdy przymkniemy oczy – uda nam się usłyszeć jakąś starą dysputę o Bogu, szczęściu i naturze człowieka.
Andrzej Krawczyk