WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI
Kiedy jedziemy autostradą D1, pomiędzy Bratysławą a Trenczynem zwraca na siebie uwagę zamek Beckov. Jego potężne ruiny pozwalają wyobrazić sobie, jak mogła wyglądać twierdza w czasach swojej świetności, czyli w XV wieku. I od razu widzimy rycerzy, damy, pojedynki, ciężkie wozy ciągnące do składów na zamku, a nawet czyhających w górach rabusiów.
Zamek chronił odcinek głównego szlaku handlowego, prowadzącego z Polski na Węgry i dalej do Turcji. Przez Kraków, Beckov i dalej na południe przewożono ozdoby, sukna i materiały z Flandrii, z których szyto suknie dla dworu węgierskiego. Dziś podobną funkcję pełnią tiry, przewożące rozmaite towary.
Niewiele jednak osób, przejeżdżających obok ruin wie, że zamek w Beckovie swoje najlepsze lata przeżywał pod rządami Polaka, którego los w służbie króla Węgier rzucił aż tutaj. Jak na XIV wiek, to historia niebanalna. Warto ją poznać.
Ścibor ze Ściborzyc herbu Ostoja urodził się w roku 1347. Bardzo szybko doszedł do godności starosty brzeskiego w Małopolsce. Był synem wojewody inowrocławskiego (rodzina pochodziła z Pomorza), więc karierę miał ułatwioną. I byłby to pewnie jeden z wielu życiorysów w historii młodych, dynamicznych ludzi robiących karierę, gdyby jego los nie wpisał się w ambicje i rywalizację dwóch wielkich europejskich rodów królewskich: Jagiellonów i Andegawenów.
Nie znamy żadnych szczegółów początków działalności politycznej Ścibora. Wiemy jedynie, że w kraju pod panowaniem Kazimierza Wielkiego był zwolennikiem Ludwika Węgierskiego, który przygotowywał się do objęcia tronu polskiego (kilka lat później został zresztą królem polskim). W Polsce potraktowano to jako nielojalność i w roku 1362 Ścibor musiał uchodzić na Węgry.
Został tam urzędnikiem dworskim, służył jako dowódca wojskowy i dyplomata. Zasłużył się w walkach z Turkami. W ćwierć wieku później został współpracownikiem nowego, młodego króla – Zygmunta Luksemburskiego. Ów król, który później został cesarzem, zapewne nie znał poczucia i pojęcia narodowości, ale najprawdopodobniej czuł się proto-Francuzem, choć i polskość była mu bliska, bowiem jego matką była Elżbieta Pomorska, pradziadkiem Kazimierz Wielki, a rodzice ślub zawarli w Krakowie.
Podobno stosunki króla i Ścibora były bardzo bliskie, bowiem połączyło ich wspólne pochodzenie z Pomorza. Na dodatek, według legendy, w wielkiej bitwie pod Nikopolis (turecka twierdza nad Dunajem) we wrześniu 1396 roku Ścibor miał uratować życie Zygmuntowi. Potem dowodził karną wyprawą węgierską do Siedmiogrodu, gdzie rozbił wojska nielojalnego wobec króla hospodara mołdawskiego Włada, którego wziął do niewoli (Wład, lawirując między Polską, Węgrami a Turcją, chciał stworzyć niezależne państwo mołdawskie).
W podzięce za te działania Ścibor otrzymał od króla tytuł wojewody siedmiogrodzkiego. Ponadto król nagrodził go za wierną służbę, darując mu między innymi miasto Nove Mesto nad Vahem i zamek Beckov. W ciągu następnych kilkunastu lat Ścibor ze Ściborzyc herbu Ostoja został właścicielem 31 zamków i ponad 300 wsi, a ponadto sprawował funkcję wojewody (żupana) w Trenczynie i w Nitrze i uchodził za jednego z najbogatszych ludzi ówczesnej Europy.
W roku 1397 został też żupanem bratysławskim. Dokupił wtedy – już z własnych środków – znany dzisiaj każdemu bratysławianinowi – zamek w Devinie. Podobno lubił, jak nazywano go Panem całego Wagu. Po roku 1400 – miał wtedy już ponad 50 lat, a więc jak na tamte czasy był człowiekiem starym – zaczął myśleć o śmierci i przyszłości swej rodziny. W Krakowie przy kościele św. Katarzyny ufundował kaplicę, która miała stać się rodzinnym grobowcem. Przy okazji z Pomorza ściągnął brata Andrzeja i postarał się, by przyznano mu stanowisko żupana trenczyńskiego.
Stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi króla Zygmunta Luksemburskiego, który zlecił mu misję stworzenia sojuszu węgiersko-krzyżackiego, wymierzonego niestety przeciwko Polsce i Władysławowi Jagielle. Ścibor jeździł w misjach do Brandenburgii i Malborka. Doprowadził do sprzedaży Zakonowi przez Zygmunta Nowej Marchii (w przybliżeniu chodziło o dzisiejszą Ziemię Lubuską); są pewne podejrzenia, że sam zarobił na tej transakcji gigantyczne pieniądze.
Zwycięstwo Jagiełły i Polaków nad Zakonem było dla niego nieprzyjemnym zaskoczeniem. Wtedy zapewne, widząc rosnącą potęgę państwa polskiego, wpadł na pomysł zbliżenia – pomimo wszelkich osobistych uraz – polsko-węgierskiego. Niestety, bezpośrednio po Grunwaldzie musiał na polecenie króla dowodzić wyprawą na Polskę, która miała odciągnąć część polskich sił od ziem krzyżackich. Ścibor na czele wojsk węgierskich wpadł wówczas na Sądecczyznę i złupił, a potem spalił Stary Sącz.
Wkrótce potem stał się jednym z architektów przymierza węgiersko-polskiego. Był głównym negocjatorem podpisanej ostatecznie 8 listopada 1412 roku w Zagrzebiu umowy w imieniu Zygmunta Luksemburskiego, Króla Węgier (wówczas już także Króla Niemiec) oraz Władysława Jagiełły, Króla Polski, dotyczącej pożyczki 37 tysięcy kop groszy praskich w zamian za zastaw 16 miast spiskich.
Zygmunt Luksemburski potrzebował dramatycznie pieniędzy na walkę z husytami. Pożyczka była ogromna; miała wartość 7,5 tony czystego srebra. Bez niej Luksemburczyk nie byłby w stanie bronić Czech i kościoła przed husycką rebelią. Pożyczone pieniądze nigdy nie zostały zwrócone i Spisz pozostał w rękach polskich. Dopiero w roku 1769 tereny te zajęły wojska austriackie, pod pretekstem zapobieżenia rozprzestrzenieniu się zarazy.
W 1772 Spisz na mocy I rozbioru Polski został przyłączony do Austrii (ale nie włączono go do Węgier; to nastąpiło dopiero w roku 1867). Ścibor ze Ściborzyc został jednym z świeckich delegatów Zygmunta Luksemburskiego na sobór w Konstancji, gdzie miano m.in. rozpatrywać sprawę herezji Jana Husa. Podczas tegoż soboru w 1412 roku zmarł. Miał 65 lat.
Za życia Ścibora zamek w Beckovie przeżywał swój złoty okres. Pamięć o Wielkim Panu przetrwała pokolenia i obrosła wieloma legendami – dobrymi i złymi. Nurt naturalizmu w literaturze słowackiej, a później i komuniści usiłowali wykreować opowieści o okrutnym panu, terroryzującym poddanych, którego pierwowzorem miał być właśnie Ścibor. Najbardziej jednak żywa w pamięci Słowaków pozostaje legenda o mądrym błaźnie Ścibora, zwanym Beckiem, od którego imienia rzekomo pochodzi nazwa zamku.
Hic transit gloria mundi… (‘tak przemija chwała świata’). Przejeżdżając obok zamku w Beckovie, pomyślmy o jego historii, losach ludzi z nim związanych, no i o tym Polaku, który zapewnił tym okolicom miejsce w historii.
Na koniec warto nadmienić, że imię Ścibor ze Ściborzyc brzmi jakby wymyślone specjalnie, by nikt poza Polakami nie mógł go wymówić. Słowacy owego arystokratę nazywają Stiborem zo Stiboric, zaś Węgrzy i Niemcy zapisywali jego imię po łacinie: Styborius de Stiborich.
Co ciekawe, Ścibor zapisał się też w historii języka słowackiego. Jest bowiem autorem najstarszego zachowanego zapisu w języku czeskim ze słowackimi wtrąceniami i zwrotami. Zapis ten powstał 13 grudnia 1422 roku i jest potwierdzeniem długu Ścibora wobec Beneša Hernika ze Słupna i jego żony Kateriny w wysokości 600 złotych węgierskich.
Andrzej Krawczyk