CO U NICH SŁYCHAĆ?
Za górami, bo na Záhoriu, wśród lasów, w malowniczej okolicy niedaleko Malacek, w miejscu, gdzie kiedyś był zakład drobiarski, znajduje się Wellness Hotel Spark. Prowadzi go nasza rodaczka Krystyna Sečkarová z mężem Petrem. Poznali się na studiach rolniczych w Nitrze i od tego czasu razem kroczą przez życie.
Nitra zamiast Budapesztu
W 1973 roku, po pierwszym roku studiów odbytych na Akademii Rolniczej w Lublinie pani Krystyna otrzymała propozycję kontynuowania nauki w Budapeszcie. Tę poprzedzało letnie zgrupowanie studentów w Czechosłowacji, gdzie nasza rodaczka ze Zduńskiej Woli poznała pewną dziewczynę, marzącą o studiach na Węgrzech.
Odstąpiła jej zatem swoje miejsce w zamian za studia w Czechosłowacji, dzięki czemu nie musiała tracić roku na naukę języka węgierskiego, bowiem studia w Czechosłowacji mogła podjąć od razu, po dwumiesięcznym kursie językowym. „Myślałam, że będę studiować w Pradze, ale potem okazało się, że zamieniłam Budapeszt za Nitrę“ – wspomina nasza bohaterka, która wówczas czuła ogromne rozczarowanie. Jak się jednak później okazało, zamiana była jej przeznaczeniem.
Do Nitry przyjechała wraz z poznanymi wcześniej trzema Polakami. Na miejscu czekali na nich inni polscy studenci, którzy od razu się nimi zaopiekowali. „Dzięki nim miałam miękkie lądowanie i w Nitrze od razu poczułam się jak w domu“ – wspomina pani Krystyna.
Z dyplomem na ślub
Po studiach planowała powrót do Polski, ale… Będąc na trzecim roku wybrała się na obóz narciarski wraz z kolegami z roku. Jeden z nich – Peter – zdobył jej serce. Po studiach czekał ich rok rozłąki, bowiem jej słowacki wybranek musiał odbyć obowiązkową służbę wojskową. W tym czasie podjęła pracę w Instytucie Zootechniki w Krakowie u Prof. Wężyka (specjalizowała się w drobiarstwie).
„Myślałam, że wspólne plany będziemy snuć po tym roku rozłąki, ale Peter poprosił mnie o rękę i stwierdził zdecydowanie, że musimy się pobrać, zanim się rozjedziemy w różne strony“ – wyjawia pani Krystyna. I tak zrobili. „Do południa odebraliśmy dyplomy ukończenia studiów w Nitrze, a po południu w Puchovie, skąd pochodzę, odbył się nasz ślub“ – wspomina pan Peter.
Pamiętny 13 grudnia 1981 roku
Pierwszym ich wspólnym miejscem pracy i zamieszkania była Ivanka pri Dunaji, gdzie odbyli także studia doktoranckie w Instytucie Drobiarstwa. Niebawem na świat przyszła ich córka. Kiedy pani Krystyna była w zaawansowanej ciąży z drugim dzieckiem, z Polski dostała wiadomość o poważnej chorobie ojca.
W związku z tym państwo Sečkarovie wyruszyli samochodem do Polski. Był grudzień 1981 roku. Na granicy okazało się, że Słowaka do Polski nie wpuszczą. „Mnie odebrał brat, który mieszka w Jeleniej Górze, a mąż całą noc czekał w samochodzie, aż rano mój bart przywiózł mu formalne zaproszenie, dzięki któremu mógł przekroczyć granicę“ – opowiada pani Krystyna. Potem już razem wyruszyli do Zduńskej Woli.
Tu czekała na nich mama naszej bohaterki z wiadomością, że właśnie wprowadzono stan wojenny, i prośbą, by jak najszybciej wracali do Czechosłowacji. „Jechaliśmy drogami, które nie były odśnieżone, nie widzieliśmy żadnych samochodów, nigdy wcześniej ani później czegoś podobnego nie przeżyliśmy“ – wspomina nasza bohaterka. Kiedy dotarli do Cieszyna, zobaczyli cały sznur samochodów, czekających na wyjazd z kraju.
Pieszo dotarli do granicy, gdzie rozmawiali z ważnym funkcjonariuszem, prosząc go o możliwość opuszczenia Polski. „Pytał nas, co widzieliśmy, czego byliśmy świadkami“ – wspomina pan Peter. „Może obawiał się, że tu urodzę, więc po godzinie dał nam znak, że możemy, bez kolejki przekroczyć granicę“ – dodaje jego żona.
Pożegnanie z powołaniem
Ciasne mieszkanie w Ivance pri Dunaji zamienili na większe w Malackach, gdzie podjęli pracę w mieszczącym się niedaleko zakładzie drobiarskim. W czasach komunizmu w byłej Czechosłowacji prowadzono wiele badań genetycznych na drobiu, więc państwo Sečkarovie mogli realizować się także w pracy naukowej. Ale po przemianach ustrojowych w 1989 roku wszystko się zmieniło.
Pan Peter został kierownikiem zakładu drobiarskiego w Malackach. W 1993 roku wszyscy pracownicy otrzymali propozycję wykupienia firmy, ale mało kto skorzystał z tej szansy. „Ludzie nie mieli odwagi ani pieniędzy, a my zaryzykowaliśmy; wzięliśmy kredyty, które potem przez kilka lat spłacaliśmy“ – mówi pan Peter.
Państwo Sečkarovie prowadzili fermę w Malackach, kolejne dzierżawili w innych miejscowościach Słowacji. Swoje produkty eksportowali na Węgry, do Rumunii i Polski, ale z czasem przestało się to opłacać i postanowili zająć się czymś zupełnie innym.
Z fermy hotel
„Dawniej w tym miejscu była część rekreacyjna Malacek. To właśnie tu ludzie odpoczywali i bawili się, więc tu postanowiliśmy otworzyć hotel“ – wyjaśnia pani Krystyna. Część budynków zburzyli, niektóre zrekonstruowali lub dobudowali. Prace przygotowawcze trwały cztery lata. Mieli konkretne wyobrażenia, jak ma wyglądać ich nowa oaza. Niektóre parcele i budynki sprzedali, z Unii Europejskiej zyskali środki i swój plan zrealizowali.
Z gustem urządzili wnętrza hotelu i imponującej restauracji: okna zdobią motywy drzew, będących nieodłączną częścią tego regionu. Na ścianach wiszą fotografie roślin autorstwa pana Petra. Pani Krystyna co rano zdobi wnętrza świeżymi kwiatami. „Czasami porozmawiam z gośćmi, szczególnie wtedy, kiedy słyszę, że mówią po polsku“ – wyjaśnia. Jak się okazało sporą część ich klientów tworzą polscy biznesmeni, mile zaskoczeni faktem, że goszczą u swojej rodaczki.
Małgorzata Wojcieszyńska, Malacky
Zdjęcia: Stano Stehlik