Trudny czas dla polakow na Słowacji

W czasie, kiedy słowo kryzys odmieniane jest przez wszystkie przypadki, a w wypadku mniejszości narodowych stało się słowem-kluczem, pozwalającym dotacjodawcom usprawiedliwiać brak środków na mniejszości, możemy pocieszać się, że nie tylko u nas źle się dzieje. Przed bardzo trudnymi wyborami stanęła Polonia słowacka, której dotacja na działalność w br. obcięta została o połowę.

 

Rodaków przybywa

Polonia słowacka nie jest liczna, do tego rozproszona po całym kraju i zmienia się. Jeszcze kilkanaście lat temu Polacy na Słowacji to była przede wszystkim emigracja serca – wyjazd na stałe do współmałżonka, dziś coraz więcej osób szuka w miastach słowackich dobrej pracy. Na Słowacji mieszka też spora grupa Zaolziaków, najbardziej znane nazwiska to Roman Berger – kompozytor i Franek Chmiel – reżyser.

Przed ostatnim spisem powszechnym w 2011 r. udało się działaczom polonijnym dzięki szeroko zakrojonej kampanii zmobilizować swoich rodaków i o ponad 500 osób więcej niż przed dziesięcioma laty zadeklarowało swoją polskość. Polską narodowość wpisało w sumie 3084 osób. Ale według nieoficjalnych danych Polaków na Słowacji może być nawet ok. 10 tysięcy. Jednak dane ze spisu powszechnego są dla władz podstawą m.in. podczas rozdzielania funduszy dotacyjnych.

Do 1989 r. Polacy mieszkający na Słowacji nie mieli możliwości zrzeszania się w własnej organizacji, po podziale Czechosłowacji sytuacja zmieniła się. W 1994 r. powstał Klub Polski, który z powodzeniem rozwija bogatą działalność. Prezesem jest obecnie Tomasz Bienkiewicz. Stowarzyszenie dzieli się na kluby regionalne: Klub Polski Bratysława, KP Koszyce, KP Nitra i KP Środkowe Poważe, który posiada Miejscowe Koło KP Dubnica oraz MK KP Trenczyn. Klub Polski to organizacja pożytku publicznego, co oznacza, że osoby fizyczne i prawne mogą na jego konto przekazać w darze 2 proc. ze swych podatków.

Informacje o działalności Polaków na Słowacji zamieszczane są dziś na stronach internetowych www.polonia.sk. Ale w czasie, kiedy powstał Klub Polski, innymi sposobami trzeba było dotrzeć do Polaków w całym kraju. Tak zrodziła się myśl wydawania własnego czasopisma. W lutym 1995 r. w Ministerstwie Kultury RS zarejestrowany został miesięcznik społeczno-kulturalny „Monitor Polonijny”.

Pierwszym redaktorem naczelnym została Danuta Meyza-Marušiak. Dziś pismo, kolorowe, ciekawe w formie i treści, prowadzi Małgorzata Wojcieszyńska, wiceprezes Klubu Polskiego. W 1995 r. wyszła za mąż za Słowaka i przeprowadziła się do Bratysławy, małżonek Stano Stehlik zajmuje się opracowaniem graficznym miesięcznika.

Podział środków

Jednak w br. wszystko może się zmienić i Polonia słowacka być może będzie musiała podjąć decyzje, z jakich akcji zrezygnować czy może poświęcić swoje jedyne pismo. Rząd słowacki obniżył w tym roku środki na dofinansowanie działalności mniejszości narodowych wprawdzie ogółem tylko o kilka procent – z 4,5 mln euro do 4,25 mln euro, ale podzielone zostały według innego klucza. Polacy otrzymali 40 tys. euro, tj. połowę sumy ubiegłorocznej.

Autorem kontrowersyjnego projektu jest szef komisji ds. mniejszości narodowych, pełnomocnik rządu László Nagy. Jego zdaniem projekt bardziej bierze pod uwagę liczbę członków danej mniejszości wg ostatniego spisu powszechnego oraz wprowadza lepszą solidarność większych liczebnie narodowości z mniejszymi.

Słowa te wywołały niezadowolenie i konsternację nie tylko Polaków, gdyż projekt przewidywał podniesienie wysokości dotacji dla dwóch tylko mniejszości: romskiej oraz węgierskiej, a Węgrów w ciągu ostatnich dziesięciu lat nie przybyło, lecz ubyło o 12 proc. Przybyło natomiast oprócz Polaków (o 18,52 proc.) i faktycznie Romów (o 17,59 proc.) także Rusinów (aż o 38,35 proc.) czy Chorwatów (o 14,83 proc.).

Mimo protestu Polaków projekt został przegłosowany przez składającą się z przedstawicieli trzynastu narodowości komisję ds. mniejszości narodowych. Polski przedstawiciel w komisji Czesław Sobek tłumaczył decyzję o głosowaniu za projektem nawet tych, którzy dostaną mniej, obawą, że w końcu nie zobaczą ani grosza. Przedstawicielka władz stwierdziła mianowicie, że dotacje to jedynie dobra wola rządu, a nie prawo mniejszości, jeśli więc nie dojdą między sobą do porozumienia, nie dostaną nic.

Na początku marca ukazał się kolejny numer „Monitora Polonijnego” – Pismo wydajemy na własne ryzyko – powiedziała naszej redakcji jego szefowa Małgorzata Wojcieszyńska. – Na dzień dzisiejszy wiemy, ile jest kasy, ale nie wiemy, ile z tej puli trafi do nas. Środki, które przeznaczono dla Polaków, dzieli na konkretne projekty tzw. komisja grantowa. Wyniki głosowania tej komisji są tajne, dopóki nie zostaną przygotowane umowy, czyli dopóki nie zaakceptuje tego pełnomocnik.

 

Oburzająca kampania

Oliwy do ognia dolał jeszcze premier Słowacji Robert Fico, zarzucając mniejszościom narodowym nielojalność wobec kraju, w którym mieszkają. Stwierdził, że wyciągają tylko ręce, żądają, a nie czują swych obowiązków wobec państwa. Później bronił się, że został źle zrozumiany, że mówił wyłącznie o jednym nieudanym projekcie mniejszościowym.

Słowacka Polonia liczy na pomoc i interwencję Polski. Na razie polskie MSZ monitoruje sytuację i zbiera informacje. Stosunki polsko-słowackie, pomimo pozornej przyjaźni, jednak ostatnio dalekie są od poprawności. Polscy obserwatorzy zwracają uwagę na problemy polskich przedsiębiorców, którzy chcą otworzyć lokalne transgraniczne linie autobusowe. Na całym pograniczu istnieje tylko jedna taka linia autobusowa: Zakopane – Poprad, kolejowych nie ma żadnych.

Nie przysparza sympatii Polakom na Słowacji agresywna, o wiele ostrzejsza niż w Czechach, kampania przeciw polskiej żywności. Trwa nagonka na polskich producentów, których nazywa się niekiedy wprost trucicielami. Media, a nawet minister rolnictwa, grzmią, by Słowacy nie kupowali polskich towarów, bo są wadliwe czy chociaż podejrzane. Pojawiła się nawet w prasie, także w wersji internetowej, ankieta „Czy kupują państwo polskie badziewie?” („Kupujete poľské šmejdy?”), w której na pytanie to odpowiadały, najczęściej negatywnie, słowackie osobistości świata nauki, kultury i sportu.

CZESŁAWA RUDNIK