No i się doczekaliśmy. Pierwszego lipca Polska objęła półroczną prezydencję w Unii Europejskiej. Doświadczenie to dla naszego kraju nowe, nieporównywalne z niczym i – miejmy nadzieję – dające pozytywne rezultaty w przyszłości. Niezależnie od oczekiwań polityków polska prezydencja oznacza ogromną promocję naszego kraju w Europie.
Nazwa „Polska” będzie wymieniana znacznie częściej niż dotychczas. Rozmaite imprezy, kongresy, spotkania na najwyższym szczeblu, a w tle największe rodzime miasta z ich, miejmy nadzieję, posprzątaną codziennością. No właśnie, a czy my, zwykli Polacy, przeżywający póki co rozgardiasz wakacyjnych wyjazdów, w jakikolwiek sposób w ogóle dostrzegamy to polityczne zamieszanie?
Zanim zaczęli się do Warszawy zjeżdżać prezydenci i premierzy, zanim wyprano flagi i posadzono na klombach biało-czerwone kwiatowe kompozycje, mogliśmy przyjrzeć się oficjalnej prezentacji logo prezydencji oraz zerknąć na propozycje prezentów i innych gadżetów, które przy takich okazjach są produkowane masowo. I co?
Część z nas, zgodnie ze swojską przekorą orzekła zaraz, że logo w postaci sześciu skierowanych w górę strzałek, z których ostatnia trzyma flagę „Solidarności”, jest mało czytelne i jakieś takie dziecinne. Od razu też pracowici satyrycy zaprezentowali własne warianty owych znaków, odwołujące się do popularności rządzącej partii, wzrostów i sukcesów rządu, których na darmo szukać itp.
Większości umknął jednak fakt, że autorem logo jest znany grafik Jerzy Janiszewski, który trzydzieści lat temu zaprojektował słynny napis „Solidarność” – symbol mocny, jednoznaczny i rozpoznawalny chyba na całym świecie, więc kto wie…
Spore poruszenie wywołał również pomysł, aby z okazji polskiej prezydencji znane i wpływowe osobistości obdarowywać prezentami, kojarzącymi się z Polską, polską kulturą i tradycją.
O ile zwyczajowe gadżety typu krawat czy apaszka przeszły bez echa, to wirujące bączki-tancerki, zaprojektowane przez Monikę Wilczyńską i Krzysztofa Smagę, poruszyły zbiorową wyobraźnię. Bączki? Kojarzą się przecież z …puszczaniem bąków, są staroświeckie i zdaje się, że ktoś już je kiedyś wymyślił w bardzo podobnej aranżacji…
Narzekaniom nie było końca, a przecież polski design odrodził się ostatnio właśnie za sprawą śmiałych nawiązań do tradycji ludowej, czym zachwycił zwiedzających światowe wystawy, gdzie polskie pawilony cieszyły się ogromnym zainteresowaniem turystów. Wirujące bączki są śliczne, przypominają regionalne tancerki, ubrane w stroje łowickie, opoczyńskie, kurpiowskie i kujawskie, i jestem przekonana, że prawdziwi znawcy wzornictwa je docenią.
Polska prezydencja w Unii ma przebiegać w klimacie integracji, bezpieczeństwa i otwartości. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się na ten temat więcej, poznać ludzi o podobnych zainteresowaniach i aspiracjach, ma do wyboru grupy tematyczne na najpopularniejszych portalach społecznościowych – Facebooku, Twitterze, Goldenline. Nawet na YouTube można oglądać filmiki i wywiady dotyczące polskiej prezydencji. To duży ukłon w stronę młodzieży, często traktującej Internet jako podstawowe źródło informacji o świecie.
Obserwując wydarzenia, związane z inauguracją półrocznego przewodnictwa Polski na arenie unijnej, pytałam znajomych, co sądzą o takim otwarciu naszego kraju na Europę. Na ogół słyszałam tylko obawy, by czas polskiej prezydencji i zbiegająca się z nim czasie kampania wyborcza do polskiego parlamentu nie zamieniły się w jakąś rodzimą awanturę, która szanse promocji kraju przekształci w kłótnie i skandale. Trzymajmy więc kciuki, by tak się nie stało, bo przecież mamy się czym pochwalić. Niech nas wreszcie zobaczą!
Agata Bednarczyk