Piekielnie dobre

 CZUŁYM UCHEM 

Ta tęsknota za polską gwiazdą światowego formatu. Potrzeba zaleczenia kompleksów posiadaniem idola, którego globalny charakter pozwoliłby na odrobinę narodowej dumy. Albo ciągłe usprawiedliwianie nieobecności takowego tym, że ten czy tamten z naszego podwórka, gdyby tylko żył na Zachodzie, na pewno byłby sławny. Ale ponieważ urodził się w Polsce, to to jego urodzenie stało się przekleństwem i przyczyną urojonej porażki. Znasz to przecież! Wiesz o tym!

Może nawet zdajesz sobie sprawę z tego, że jest to bezgranicznie głupie, niepotrzebne i nieprawdziwe. I co z tego? To po prostu tam jest. A jeżeli rzeczywiście uważasz, że muzyczny polski eksport nie istnieje, podam jeden przykład przeczący temu twierdzeniu. Ale uważaj, bo żeby po niego sięgnąć, musisz schylić się bardzo nisko. Do samego piekła.

Behemoth to najbardziej znany polski zespół na świecie. Ma rzesze fanów na wszystkich kontynentach. Szczególnym uznaniem cieszy się w Stanach Zjednoczonych i Japonii, które należą do najbardziej wymagających rynków. Jest uznawany za jeden z najbardziej wpływowych zespołów metalowych, pojawia się na okładkach największych czasopism muzycznych, nie tylko tych od muzyki ekstremalnej, a każde jego nowe wydawnictwo jest wydarzeniem.

Co ciekawe, swoją pozycję nie zawdzięcza przypadkowi czy konszachtom z siłami nieczystymi, ale ciężką pracą, determinacją w dążeniu do celu, żelazną konsekwencją i profesjonalizmowi lidera zespołu Adama „Nergala” Darskiego. W 2007 r. zespół zadebiutował w USA na liście Billboard, ale do tego czasu od 1991 r. wydał aż siedem albumów długogrających, systematycznie budując swoją pozycję, w czasach, gdy muzyka deathmetalowa w ogóle nie była zauważana przez mainstreamowe media.

Oczywiście Behemoth znany jest z licznych kontrowersji i aktywnie jest tępiony przez organizacje katolickie, które tylko dolewają sobie oliwy do ognia, zwiększając tym samym zainteresowanie zespołem. Zespół zresztą otwarcie traktuje te ataki jako formę promocji. Ale szkoda tu miejsca na rozwijanie tego zagadnienia. To, nad czym na pewno warto się pochylić, to fakt, iż grupa od samego początku dawała swoim fanom możliwie najwyższą jakość zarówno pod względem muzycznym, jak i wizualnym. Wideoklipy Behemotha swoją jakością nierzadko mogłyby zawstydzić największe gwiazdy światowego formatu. Behemoth to jedna z najsolidniejszych firm na polskim i światowym rynku.

Album The Satanist, dziesiąty w dyskografii, to opus magnum zespołu. Wydane w 2014 r. dzieło powszechnie uważane jest za jedno z najważniejszych wydawnictw metalowych XXI w., często i bez żenady nazywane arcydziełem muzyki ekstremalnej. To wyjątkowy materiał, którego wcale nie trzeba słuchać głośno. Szukałem słów na opisanie swoich wrażeń i jakie było moje zaskoczenie, gdy w kontekście muzyki deathmetalowej, okraszonej growlowym śpiewem, zupełnie naturalnie pojawiły się słowa: elegancki, subtelny, uroczysty, wyrafinowany, ale również drapieżny, niepokojący czy zmysłowy. Jest w tym albumie coś poetyckiego, jakaś nostalgia i zwierzęcość. Wszystko jest bardzo solidne, od kompozycji, przez wykonanie, aż po produkcję.

OK, to nie jest muzyka dla każdego i nikogo nie będę zachęcał do wysłuchania albumu. Ci odważniejsi mogą sobie odtworzyć wideoklip do tytułowego The Satanist na YT, w którego tworzenie zaangażował się sam Andrzej Dragan, lub rewelacyjny mini koncert na dachu Sali Kongresowej Pałacu Kultury pt. Opus Contra Culturam. Pozostałym mogę gorąco polecić poboczny projekt Nergala Me And That Man, w którym w towarzystwie różnych gwiazd gra sobie takie mocno osadzone w bluesie dark country piosenki.

Łukasz Cupał

MP 3/2024