PIĘKNA TRYDZIESTOLATKA
W czasie, kiedy nastąpił podział Czechosłowacji, mieszkałem w Koszycach i nie byłem zwolennikiem tego rozwiązania, ale… Chyba tak miało być. W końcu rozwód ten nie był poznaczony wzajemnymi krzywdami, chociaż niebawem Czesi i Morawianie na Słowacji oraz Słowacy w Czechach musieli zdecydować, które obywatelstwo przyjmą lub przy którym zostaną. A nie były to łatwe decyzje, bowiem jeszcze pamiętano 1939 r.
Powstanie Republiki Słowackiej przyjąłem bez entuzjazmu, jednak z ciekawością, jako kolejny ciąg zmian społecznych, który rozpoczął się jesienią 1989 r., kiedy byłem studentem. Mój kraj istniał od dawna i ja moje życie przeżywałem w poczuciu, że jestem mieszkańcem Słowacji oraz obywatelem Czechosłowacji. Mieliśmy własne szkolnictwo, język urzędowy, instytucje kulturowe, rząd i parlament.
Odczuwalną zmianą było pojawienie się nowej waluty – korony słowackiej. Już wcześniej wprowadzono prawo stosowania wyższych cen za usługi dla cudzoziemców i od 1993 r. dotyczyło to wzajemnie Czechów i Słowaków. W 1994 r. przyjechałem na szkolenie do Pragi. Przy zakwaterowaniu kierowniczka akademika poinformowała mnie i innych moich rodaków, że cena noclegu dla obcokrajowca jest dziewięciokrotnie wyższa niż dla czeskiego studenta i, patrząc na nas z szerokim uśmiechem, zapytała: „To co chłopaki, jesteście Słowakami czy Czechami?“. Wraz z kolegą zadeklarowaliśmy, że jesteśmy Czechami.
Politycy rozdzielili państwo, ale jednocześnie wśród obywateli dawnej Czechosłowacji wznosiła się fala wyrażania sobie wzajemnych sympatii. Wkrótce u części społeczeństwa słowackiego zaczął dochodzić do głosu nacjonalizm, szczególnie wobec ludności narodowości węgierskiej. Tzw. węgierska karta pojawiła się ponownie w grze głównie w rozgrywkach niektórych partii politycznych.
Niestety, wywołało to też konflikty wśród ludzi – niektórzy Słowacy i Węgrzy pałają do siebie szczerą sąsiedzką wrogością na tle narodowościowym, co już przybrało postać choroby przewlekłej. Z kolei wśród odwiedzających Słowację Węgrów można było zauważyć ostrożność w kontaktach z Słowakami. Kilka razy z kolegami geologami po dniu spędzonym w górskich terenach Słowacji odwiedzaliśmy wiejskie knajpki i miejscowi, zazwyczaj z dobrym nastawianiem, interesowali się węgierskimi gośćmi.
W rozwijaniu pomyślnych relacji słowacko-węgierskich doceniam pewien sukces, kiedy z kolei z moimi słowackimi studentami nocowaliśmy we wsi na Węgrzech i w jednej sali znaleźliśmy się wieczorem razem z węgierskimi licealistami. Rozkręciła się impreza ze śpiewami i tańcami na stołach. Nigdy nie zapomnę idącego chwiejnym krokiem węgierskiego nauczyciela, który ogłosił: „Słowak Węgier dwa bratanki!“. To była chwila historyczna. Gdzie były wtedy kamery telewizji obu krajów?!
Pomimo kłopotów wewnętrznych i sąsiedzkich Republika Słowacka zaistniała wśród państw europejskich. Uwidocznienie kraju było niełatwym zadaniem, tworzono nowe instytucje, cały korpus dyplomatyczny i nowe powiązania gospodarcze. Dużym problemem okazało się pozbycie się sentymentu „opiekuńczego” państwa totalitarnego.
W Polsce, gdzie mieszkam 20 lat, objaśnianie realiów istnienia mojego kraju i narodu stało się dla mnie wyzwaniem, czego się naprawdę wcześniej nie spodziewałem. Zaskakiwano mnie pytaniami: „Skąd wzięli się Słowacy? Kiedy powstała Słowacja?” itd. I to nie jest kwestia przeszłości, ale teraźniejszości – nie dalej jak tydzień temu zapytał mnie mieszkaniec Wielkopolski: „Jak to się stało, że byliście jednym narodem, mówiliście jednym językiem, a nagle rozdzieliliście się na Czechów i Słowaków? I każdy mówi innym językiem?”. Zrozumiałem, że w głowach Polaków mocno tkwi idea nierozerwalności narodu i państwa, natomiast droga życia narodu jest o wiele dłuższa niż istnienie formy państwowej.
W 1995 r. spędziłem trzy tygodnie w Wojewodzinie – regionie w północnej Serbii, zamieszkiwanym przez kilkanaście narodowości, w tym Słowaków. Na zgliszczach Federacji Jugosłowiańskiej toczyła się wojna wewnętrzna, niedawni sąsiedzi wyrządzali sobie nawzajem okrutne krzywdy, a mieszkańcy Wojewodziny różnych narodowości okazywali nam na co dzień, że niedopuszczalna jest dla nich wrogość na tle narodowościowym. Nie dopuścili do niej do dziś. To wzór wzajemnego współżycia, który – mam nadzieje – przyjmie się również na Słowacji.
Czego zażyczyć Pięknej Trzydziestolatce? Aby szczęśliwie i rozważnie wkroczyła w dojrzałe życie w gronie życzliwych sąsiadów, aby trudności i traumy młodości nie zostawiły w niej głębokich ran. I żeby nigdy nie zapomniała, że uczymy się przez całe życie!
Robert Schmidt
Słowak mieszkający w Polsce, przewodnik po Krakowie