Czechosłowacji w moim sercu nikt nigdy nie podzielił

 PIĘKNA TRYDZIESTOLATKA 

Urodziłem się w 1974 r. w Czechosłowacji, w czasach zimnej wojny i normalizacji. Jestem jednym z wielu tysięcy tzw. husakowych dzieci.

Pamiętam, jak będąc w przedszkolu, zobaczyliśmy przez okno nową estakadę w Bańskiej Bystrzycy. Przez nią szła kolumna wojskowa w kierunku lotniska Sliač. To, co powiedziałem wtedy, wywołało płacz u wszystkich dzieci, a powiedziałem im, że będzie wojna. Opowiadała mi to mama, która pracowała w przedszkolu, do którego uczęszczałem.

Wtedy przepisy nie pozwalały na to, by nauczycielka uczyła własne dzieci. Dla mamy zrobiono wyjątek, ponieważ zdałem test w obecności dyrektora. Ów test polegał na tym, że odpowiedziałem na pytanie mamy: „W domu jestem dla ciebie mamą, ale jak się do mnie zwracasz w przedszkolu?“. Odpowiedziałem: „Towarzyszko nauczycielko“.

W szkole uczono nas o ojczyźnie: gdzie i jaki mamy przemysł, ile ton węgla i stali możemy wyprodukować i że Związek Radziecki jest naszym bratem. Po raz pierwszy do Czech pojechałem z rodzicami, na wycieczkę do Mariańskich Łaźni. Była zima 1984 r.

Na nogach mieliśmy wtedy modne buty zimowe „rocesy” z Węgier, które w Bańskiej Bystrzycy można było kupić w sklepie obuwniczym. Na fotografiach wyróżniliśmy się na tle innych. Na dodatek w sklepie odzieżowym w Mariańskich Łaźniach moi rodzice zobaczyli czerwoną wiatrówkę dziecięcą z odpinanymi rękawami. Kosztowała wtedy 500 koron, a na metce widniał napis „Made in USA”.

Miałem wtedy 10 lat i czułem, że jestem supermodny! Później dowiedziałem się, że bardzo podobną kurtkę miał Michael J. Fox w filmie „Powrót do przyszłości“.

Czechosłowację traktowałem jako swoją ojczyznę. Jako dziecko interesowałem się również tematami zdecydowanie niedziecięcymi – fascynowała mnie inżynieria, historia i zagrożenie wojną nuklearną. Dzięki moim wspaniałomyślnym rodzicom, którzy zawsze mnie wspierali, prenumerowałem cały plik czasopism. Niektóre z nich były po polsku, ale czytaliśmy je bez problemów, bo mama pochodzi z Łysej Góry, wsi koło Brzeska, a my odwiedzaliśmy rodzinę w Polsce. Uwielbiałem te podróże. Z niecierpliwością czekałem na nie.

W telewizji widziałem, jak Karol Wojtyła po przylocie z Watykanu pocałował polską ziemię. Ja jako dziecko też tak chciałem, więc… pocałowałem żwir na parkingu po przekroczeniu granicy w Chyżnem. Ojciec powiedział, żebym się nie wygłupiał, bo straż graniczna nas widzi. Mamę zawsze to stresowało, bo wtedy kontrole były surowe, nieprzewidywalne. Często przeszukiwano nasze bagaże i samochód. W tamtych czasach wydawało mi się, że tak musi być, dopiero jako nastolatek dowiedziałem się, że wtedy w Polsce był stan wojenny.

Różnice między tymi dwoma krajami postrzegałem oczami dziecka. W Polsce inaczej pachniała benzyna, w sklepach było nieznane mi jedzenie i słodycze, a i ludzie byli inni. Chłopcy z ulicy, z którymi się bawiłem, mówili o mnie, że jestem gościem z Czech i że jestem „pepik”. Wyjaśniłem im, że jestem Słowakiem, ale jakoś ich to nie obchodziło. Nie przeszkadzało mi to. Czechosłowacja była moją ojczyzną. Zauważyłem, że nasze samochody są lepszej jakości, a w sklepach jest więcej towarów.

Kuzynki i ciotki były zachwycone zaopatrzeniem w naszych sklepach i kiedy przyjeżdżały do nas, kupowały buty, tzw. czeszki. Dziwiło mnie to, bo my w takich butach chodziliśmy na wychowanie fizyczne, a one na co dzień, po ulicach. Dziś widzę, że Polska nas wyprzedziła w wielu dziedzinach, ale te wspomnienia napawają mnie radością.

W Pradze byłem po raz pierwszy jako szóstoklasista. Pokochałem to miasto od pierwszej chwili. Lampy uliczne na placu Wacława były takie same jak w Bystrzycy na Rynku. Praga już wtedy była kosmopolityczna, ruchliwa i fascynująca. Czułem się tam dobrze i byłem jej częścią.

Od 1985 r. dzięki mojemu bratu poznałem czeską scenę folkową i zakochałem się w Brontozaurach, Plíhalu, Redlu, Nohavicy, Wabim Ďaňku, Pavle Dobešu, Jahelce. Najbardziej zachwycił mnie Slávek Janoušek i jego piosenki. Kupowałem wszystkie jego płyty, a słowa piosenek znałem na pamięć. W szkole średniej zmienił się mój gust muzyczny i do wcześniej lubianych dołączył Pražský Výber i Ivan Hlas.

Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będziemy zajmować się tak absurdalnym tematem, jak podział naszego wspólnego państwa. Lata 1992 i 1993 były dla mnie bardzo trudne. Na placach widziałem wściekłych ludzi ze słowackimi flagami, przeklinających Czechów. W telewizji widziałem wściekłego i aroganckiego Mečiara, który wywoływał we mnie złość. Fakt, że nie odbyło się referendum w tak ważnej sprawie, jaką był podział wspólnego państwa, do dziś postrzegam jako niesprawiedliwość. Tym bardziej cieszę się z każdej nowej przyjaźni i współpracy muzycznej z naszymi czeskimi braćmi.

Ozo Guttler, dziennikarz radiowy, muzyk

Zdjęcie: Stano Stehlik

MP 9/2023