BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Tak zwane historie z życia wzięte chyba nigdy mi się nie znudzą. Fabuła rodem z amerykańskiego filmu jest dobra, gdy człowiek pragnie relaksu, jednak żeby od czasu do czasu poboksować się z własnymi problemami, potrzeba opowieści, która wyciągnie z czytelnika jego strachy i kompleksy, a potem przedstawi je z innej perspektywy. Taką zajmującą lekturą, prezentującą pewną opowieść, przechodzącą w kilka innych przejmujących historii, jest najnowsza powieść Jakuba Zająca „Anna i Pan B.”.
Najpierw zaintrygowała mnie okładka tej książki. Pierwsze skojarzenia – to będzie coś o poszukiwaniu korzeni, no i pewnie o samotności. Nie myliłam się, chociaż oba te tematy nie zostały rozwinięte w sposób, jaki mógłby się wydawać na początku. Autora nie znałam wcześniej, a że obiecałam sobie odważniej sięgać po powieściowe debiuty i nowe nazwiska, zdecydowałam się wejść do świata Jakuba Zająca i przekonać się, czy to moja bajka.
Główny bohater, nazywający siebie po prostu K., jest mężczyzną ze sporym bagażem życiowych doświadczeń. Próbuje uporać się z alkoholizmem, kończy relację z Małgorzatą i właściwie znajduje się w martwym punkcie. Co robić dalej? K. zajmuje się pisaniem i to zajęcie staje się przyczynkiem do podjęcia spontanicznej decyzji, którą jest wyjazd na Dolny Śląsk, do wielbicielki jego twórczości, tajemniczej Anny.
W pociągu do Wrocławia przysiada się do niego tajemniczy Pan B. i będzie mu towarzyszył do momentu, w którym bohater poczuje w końcu, jakie życiowe kroki powinien zrobić. Najpierw jednak K. zdecyduje się zostać u Anny i poznać ją bliżej, będzie to również próba uzyskania odpowiedzi na dręczące go pytania – dlaczego uważa, że nie potrafi kochać ani być szczęśliwym? Dlaczego ciągle ucieka?
Anna, choć to zadowolona ze swojej pracy kobieta w średnim wieku, również jest pełna lęków. Wokół obojga bohaterów, jak również pomiędzy nimi, zaczynają rozwijać się inne opowieści – o historii miasteczka Pilchowice (gdzie mieszka Anna), o przeszłości rodzinnej, o pragnieniach i oczekiwaniach. Dokąd ich te historie zaprowadzą, czy zakończenie będzie szczęśliwe, czy wręcz przeciwnie – o tym już musicie się przekonać sami.
To, co mnie urzekło w tej książce, to pewien swoisty paradoks. Zarówno Anna, jak i K. mają w sobie wiele potrzeb, ale nie do końca potrafią je zaspokajać, gdyż boją się odważniejszych decyzji. Jednak to właśnie odwaga pomaga im wykonać pierwsze kroki w kierunku zmiany: K. decyduje się wyjechać do nieznajomej kobiety, a Anna wysłać list do pisarza, w którym się zakochała i który jej imponuje.
Chociaż nie zawsze i nie wszystko się w życiu udaje i nie każde marzenie da się spełnić, zwykła codzienność też może być źródłem spokoju. Jeśli odetniemy się od nadmiaru bodźców, odsuniemy pragnienia poznawania wciąż nowych rzeczy, pozostanie jakaś prawda o nas samych – z nią powinniśmy się spotkać przede wszystkim.
Człowiek chciałby, niczym Pan B., odrodzić się do nowego życia, będąc w posiadaniu jakiejś większej wiedzy na swój temat. Wrażliwy, lekko neurotyczny K. oraz konkretna, poukładana Anna próbują odnaleźć klucze do siebie samych pomimo ich dotychczasowych porażek, strachów, smutków.
Dwa kroki w przód, jeden w tył, każde w swoim tempie. On, wycofany i zamyślony, chciałby być silniejszy i bardziej zdecydowany. Ona marzy o bliskości, ale chociaż każdej nocy zostawia otwarte drzwi do sypialni, boi się przekroczyć intymne granice. Niby całkowicie odmienni, a jednak… Zarówno odwaga, jak i strach nie mają przecież płci – są po prostu ludzkie.
Agata Bednarczyk