Villa Elefanth, czyli historia z dreszczykiem  

 SŁOWACKIE PEREŁKI 

Wielki opuszczony pałac, zarośnięty park, spróchniałe pokryte mchem ławki i dziecięce huśtawki przeżarte rdzą. Wypoczywający tu kiedyś ludzie i bawiące się dzieci zniknęły. Pozostał jedynie monumentalny gmach i swoiste poczucie niepokoju.

Horné Lefantovce to niewielka wieś na północ od Nitry. Pierwsza pisemna informacja o niej pochodzi z 1113 r., kiedy wspomina się ją jako Villa Elefanth. Według jednej z legend wieś otrzymał jeden z członków rodu Elefánthów za zasługi podczas I wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej, która miała miejsce w latach 1096-1099.

Według innej członek rodziny Elefánthów spotkał na Sycylii węgierskiego króla Kolomana I Uczonego i podarował mu białego słonia oraz czarnego człowieka. W zamian król Węgier nadał mu prawo do dziedziczenia wsi i nazwisko od łacińskiej nazwy słonia – Elephantus – dlatego jego potomkowie nosili nazwisko Elefanti lub Elefánthi, a wieś zyskała nazwę Lefantovce.

To właśnie ów ród przebudował dawny klasztor paulinów, założony w 1369 r. przez Michała z Lefantoviec, na neobarokowo-klasycystyczna dwór, który zachwyca architekturą i intryguje swoją historią. W latach 1636-1687 pałac był remontowany i przerabiany. Niecałe sto lat później odrestaurowano jego wnętrze w stylu barokowym, dobudowano piętro oraz wymieniono gotyckie sklepienie na barokowe z bogatą dekoracją freskową, przedstawiającą sceny z życia św. Jana Chrzciciela autorstwa Jána Bergla.

W 1836 r. pałac kupił hrabia Franciszek Edelsheim-Gyulay, który przeobraził dwór na rezydencję szlachecką według planów budapeszteńskiego budowniczego Józefa Huberta, znanego z przebudowy zamku w Bojnicach.

Przyglądałam się monumentalnej bryle pałacu na planie prostokąta z wysuniętym skrzydłem pośrodku, które przebudowano z jednonawowego kościoła. Na parterze znajdował się hol wejściowy z klatką schodową. W kilku miejscach dostrzec można herb. Mury nadgryzł ząb czasu, a rozpościerający się wokół park i plac zabaw zarosły chwasty.

Gdy zaglądałam przez okna, zauważyłam różnego rodzaju sprzęt laboratoryjny, a także pozostałości po pracowni RTG. Wszystko zakurzone, brudne i niszczejące. Cały czas towarzyszyło mi dziwne uczucie na granicy niepokoju. Moja intuicja podpowiadała mi, że z miejscem tym musi wiązać się jakaś smutna, pełna bólu historia.

Na terenie parku natknęłam się na niewielki budynek z zamalowanymi na biało oknami, w rogu którego stało urządzenie, przypominające wannę z pokrywą. Kiedy zastanawiałam się nad funkcją pomieszczenia, dostrzegłam nad nim mały krzyż, a po ciele przebiegł mnie zimny dreszcz.

Moje przypuszczenie, że była to przyszpitalna kostnica, potwierdził przypadkowy mieszkaniec, przejeżdżający tamtędy rowerem. Zapytałam go o pałac, a on opowiedział mi, jak to w pierwszej połowie XX w. otwarto w dworku Specjalistyczny Zakład Leczenia Gruźlicy i Chorób Układu Oddechowego, w którem leczono dorosłych i dzieci.

Dwór przez wiele lat służył jako sanatorium dla chorych na gruźlicę. Leczenie sprowadzało się do izolacji pacjenta, który mógł wrócić do domu dopiero po całkowitym wyzdrowieniu, co często trwało latami. Leki były rzadkie i drogie, a antybiotyki zaczęto stosować dopiero w latach 50. minionego stulecia. Niestety, oddział ten przeniesiono do Nitry, a budynek od 2009 roku niszczeje.

Ten intrygujący narodowy zabytek kultury, choć zamknięty i niedostępny dla zwiedzających nadal należy do Szpitala Specjalistycznego św. Sworada w Nitrze. „Czasem młode pary robią sobie w nim zdjęcia ślubne na tle fresków, oryginalnych schodów czy kominków” – powiedział mi mój rozmówca. Intrygujący jest fakt, iż wszystkie zdjęcia wnętrza pałacu, które zrobiłam przez okna zniknęły, a zdjęć mojego męża w żaden sposób nie można otworzyć.

Horné Lefantovce to mroczne miejsce ze smutną historią, ale na pewno warte odwiedzenia.

Magdalena Zawistowska-Olszewska

Zdjęcia: autorka

MP 11/2022

 PODCAST