Debiut literacki uczennicy Szkoły Polskiej

Z okazji obchodów Roku Marii Konopnickiej Szkoła Polska przy Ambasadzie RP w Bratysławie wraz z Instytutem Polskim w Bratysławie zorganizowały dla uczniów szkoły podstawowej dwa konkursy: plastyczny dla klas I-III pt. „Nie taka Konopnicka straszna, jak ją malują” oraz literacki dla klas IV-VIII pt. „Konopnicka między wierszami”.

Obydwa były poświęcone twórczości naszej słynnej pisarki, poetki i publicystki. Na zwycięzców czekały bardzo atrakcyjne nagrody, ufundowane przez Instytut oraz komitet rodzicielski.

Zmierzenie się z językiem literackim Konopnickiej było dla uczniów nie lada wyzwaniem. Nie każdy chciał się go podjąć, tym większe brawa dla wszystkich odważnych, którzy w konkursie wzięli udział. W rywalizacji plastycznej potrzebna była wyobraźnia, w konkursie literackim – wyobraźnia i słowo pisane.

Z zadaniem napisania nowego zakończenia baśni „O krasnoludkach i sierotce Marysi” lub nowej przygody krasnoludków, występujących w tejże powieści, zmierzyło się czworo uczniów. Wszystkie prace były niezwykle ciekawe, pomysłowe, barwne. Przed komisją konkursową w składzie: Monika Holzwieser (dyrektor szkoły), Anna Opalińska (dyrektor Instytutu) i Małgorzata Wojcieszyńska (redaktor naczelna „Monitora Polonijnego”) stało naprawdę trudne zadanie.

Ostatecznie miejsca zostały rozdzielone między uczestników konkursu w następujący sposób: Jozef Skala z klasy IV zdobył wyróżnienie, Eva Masár z klasy IV zajęła III miejsce, Maja Kamińska z klasy VIII – II miejsce, a I miejsce przypadło Marii Hamadzie z klasy IV. Gdyby jednak regulamin pozwalał na przyznawanie miejsc ex aequo, wyniki te mogłyby wyglądać zupełnie inaczej, bowiem poziom konkursu był naprawdę wysoki.

Oprócz nagrody materialnej w postaci czytnika książek na zwycięzcę czekało szczególne wyróżnienie – możliwość literackiego debiutu na łamach „Monitora Polonijnego”. Dzięki temu w niniejszym numerze mogą Państwo przeczytać opowiadanie zwyciężczyni konkursu literackiego Marii Hamady, zatytułowane „Spotkanie Kasi z Podziomkiem”.

Mani oraz pozostałym laureatom serdecznie gratulujemy oraz życzymy dalszych sukcesów i jeszcze wielu wspaniałych opowiadań.

red.

 

 

Spotkanie Kasi z Podziomkiem

Szedł sobie krasnoludek Podziomek po jasnej łączce, na której było pełno czerwonych maków i białych stokrotek. Wąchał je to tu, to tam, niemal do każdego kielicha zaglądał, nosem pociągał, co chwila kichał i szedł dalej. Nagle zobaczył, jak pośrodku łączki na plecionym tobołku siedzi mała dziewczynka, przy niej leży połatany sweterek, przy sweterku koszyczek, a w koszyczku różnobarwne kwiatki.

Z jej oczu na płatki kwiatów spadały łzy jak perełki i mieniły się w słońcu niczym diamenty. Podziomek chciał podejść do niej po cichutku, ale listki kwiatków, o które się oparł, zaszeleściły i przerwały ciche łkanie. Dzieweczka rozejrzała się wokół siebie i zdumiała się na widok malutkiego człowieczka z długim nosem i w czerwonej czapeczce, który przyglądał się jej zza rosłego maku.

– Krasnoludek! – zawołała dziewczynka.

– We własnej osobie. Jestem Podziomek, a ty? Czemuż płaczesz? – spytał Podziomek.

– Nazywam się Kasia. Jestem sierotą…

– Tak jak Marysia? – przerwał jej krasnoludek. – Marysia sierotka?

– Tak, tak jak ona. Pani, która mnie przygarnęła, cierpi na straszliwe migreny, na które może pomóc tylko lawenda. Jeśli jej nie przyniosę, pani nie da rady się mną opiekować, będę musiała odejść i poszukać sobie nowego domu. A ja tej lawendy znaleźć nie umiem! – powiedziała zrozpaczona Kasia.

– Biedactwo! Tu lawendy nie znajdziesz, lecz pokażę ci, gdzie jest jej pełno – szybko wtrącił krasnoludek, żeby nie zaczęła znów płakać. – Chodź za mną! – poderwał się Podziomek.

Kasia wzięła swój skromny dobytek i poszła za nim. Szli tak przez ciemny bór, w którym drzewa pochylały się nad nimi, szeleszcząc liśćmi, jakby tajemnicę chciały im wyszeptać, i w którym piękne jagódki, słodkie jak miód, rosły na małych krzaczkach. Szli też przez duże łąki, pełne światła słonecznego i kwiatów pachnących. Za chatą, co podobno Skrobka jakiegoś była, znajdowała się łąka fioletowa, pełna pachnącej lawendy.

Bzyczały pszczoły, osy, bąki i inne jeszcze owady. Kasia zaczęła zbierać do koszyczka łodyżki lawendy. Pszczoły leciutko odganiała, ale tak, żeby im krzywdy nie zrobić żadnej. Jej czarne włoski błyszczały w słońcu, a w oczach tańczyły iskierki radości i beztroski. Jej różowe usteczka uśmiechały się na cały świat. Koszyk był wkrótce pełny lawendy. Kasia obejrzała się, by podziękować krasnoludkowi, ale jego już nie było.

Dziewczynka szybko pobiegła do wioski, w której mieszkała, by zanieść kwiaty lawendy swojej opiekunce i opowiedzieć, co się jej przydarzyło. Kilka osób jej uwierzyło, a dzieci z wioski uwierzyły wszystkie, bo u krasnoludka Podziomku mówiła im już Marysia. Dzięki temu wyjątkowemu spotkaniu wszystko dobrze się skończyło.

Maria Hamada

MP 7-8/2022