„Och, moja mama stamtąd pochodzi, tam są moje korzenie, więc chętnie przeczytam Twój artykuł, bo nigdy tam nie byłam“ – powiedziała mi jeszcze przed wyjazdem na Litwę moja koleżanka. Zatem to zamówienie na reportaż raczej sentymentalny. Inni podpowiadali, co koniecznie powinnam zwiedzić, bym potem mogła przedstawić atrakcje turystyczne.
Moja lupa
Aha! Wiedziałam, że czeka mnie niełatwe zadanie, bo jak tu lawirować między oczekiwaniami Szanownych Czytelników, a jednocześnie pokazać miasto przez pryzmat własnej lupy. A tę przykładałam z pomocą Polaków mieszkających w stolicy Litwy.
No i wyszły mi takie ciekawe puzzle, które – mam nadzieję – Szanowni Czytelnicy połączą sobie w całość. No i nie bez znaczenia jest chyba to, że ta moja układanka puzzli wileńskich wiąże się z obrazkiem Bratysławy, na który te puzzle próbowałam nałożyć. Okazuje się, że w niektórych miejscach nawet pasują!
1. Puzzel: zapiski
Dla wielu polskich turystów pierwsze skojarzenia z miastem to Ostra Brama i Adam Mickiewicz. Ja natomiast, opuszczając Litwę po tygodniowym pobycie, zanotowałam: za komuny z jednego z piękniejszych kościołów w centrum Wilna zrobiono muzeum ateizmu.
Na przestrzeni ponurych lat nieprzyjaznych reżymów Rosjanie zlikwidowali tu wiele cennych zabytków, ale i tak stolica Litwy zachwyca. Sporo ludzi mówi tu po polsku. alkohol można tu kupić tylko do 20.00, a w niedzielę do 15.00. Jako przekąskę do piwa w lokalach serwują świńskie uszy!
To takie puzzle, które wyjęłam pospiesznie z pudełka. Teraz spróbuję poszukać innych elementów, do nich pasujących.
2. Puzzel: podwórka na Starówce
Ponieważ naszym przewodnikiem po wileńskich zabytkach jest Rajmund Klonowski, pozwalamy się prowadzić po centrum Wilna… podwórkami!
Bo jak się dobrze zna Starówkę, można nią przejść na skróty, zahaczając właśnie o kameralne miejsca, na których do dziś stoją jeszcze drewniane szopy!
„To bardzo praktyczne rozwiązania, tu przecież kiedyś ludzie hodowali kury, mieli swoje narzędziownie na dworze“ – tłumaczy Rajmund. Później spojrzymy na Wilno przez inny pryzmat.
3. Puzzel: w Wilnie po polsku
„To miasto jest kolebką narodu polskiego“ – przekonuje Rajmund i wraca do czasów, kiedy Wilno było stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego w ramach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. „Tutaj mówiło się i pisało po polsku, w odróżnieniu od Korony, gdzie do czasów Sejmu Czteroletniego, posługiwano się łaciną“ – opisuje i w ten sposób wyjaśnia, dlaczego właśnie na Litwie powstawała w tamtych czasach polska literatura.
W Wilnie rozkwitali Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. „Pan Tadeusz to nie tylko epos narodowy czy wyraz nostalgii wieszcza za krainą utraconego dzieciństwa, z której musiał wyjechać wygoniony przez rosyjskich okupantów, ale to przede wszystkim manifest narodowy“ – tłumaczy Rajmund i pokazuje, że świadomość narodowa Polaków budziła się w Wilnie. Tu miała też premierę pierwsza polska opera narodowa, dwuaktowa „Halka“ Stanisława Moniuszki.
Tu rozkwitała myśl techniczna, powstawały liczne ruchy narodowe, nurty intelektualne, tutaj pracował Joachim Lelewel i wielu innych działaczy politycznych. Wiele tych wybitnych nazwisk zobaczymy także podczas zwiedzania cmentarza Na Rossie, który obok cmentarzy Powązkowskiego w Warszawie, Rakowickiego w Krakowie i Łyczakowskiego we Lwowie stanowi najważniejszą nekropolię dla polskiej historii i kultury.
Centralne miejsce tego cmentarza zajmuje Mauzoleum Matka i Serce Syna, w którym spoczywają szczątki matki Józefa Piłsudskiego, Marii z Billewiczów Piłsudskiej, oraz urna z sercem Marszałka.
4. Puzzel: atrakcje nieoczywiste
Pytam naszego przewodnika o atrakcje nietuzinkowe, na które być może nie wszyscy zwracają uwagę, planując zwiedzanie miasta. Rajmund poleca kościół Piotra i Pawła. „Koniecznie trzeba go zwiedzić. Przez wielu uważany jest za najpiękniejszy na świecie“ – mówi z entuzjazmem. Z kolei na cmentarzu Piotra i Pawła trzeba zobaczyć kaplicę rodu Ogińskich (tych Ogińskich, od poloneza!).
Według naszego przewodnika na uwagę zasługuje też Kalwaria. „To miejsce tak jest nazwane, ponieważ swoją topografią przypomina oryginalne miejsce w Ziemi Świętej. Tu postawiono stacje drogi krzyżowej, jest kościół kalwaryjski, w którym odbywają się msze w języku polskim, podobnie jak w większości świątyń na Wileńszczyźnie“ – opisuje Rajmund.
Bardzo oryginalna jest też część miasta po drugiej stronie Wilii. To dzielnica drewnianych willi. Naprawdę robi wrażenie! „To kraina dworków i pałacyków, które można poznawać przez okrągły rok“ – twierdzi nasz przewodnik i poleca jeszcze wycieczkę na wieżę telewizyjną. Tak, tak! Podobną do tej bratysławskiej, której talerz w ciągu godziny obraca się o 360 stopni, by goście mogli obejrzeć całą panoramę miasta i okolicy.
5. Puzzel: korzenie
Rajmund Klonowski oprowadza po mieście okazjonalnie, ale te spotkania z Polakami dają mu dużo do myślenia. „Część z nich przyjeżdża w poszukiwaniu własnych korzeni. Szacuje się, że około 15 procent mieszkańców dzisiejszej Rzeczypospolitej ma korzenie na ziemiach zabranych przez sowiecką Rosję“ – mówi.
Jest przekonany, że dla takich turystów wizyta w Wilnie to przede wszystkim poszukiwania dotyczące problemów egzystencjonalnych. „Człowiek nie jest w stanie odpowiedzieć, dokąd zmierza, jeżeli nie wie, skąd pochodzi“ – konstatuje Rajmund. Pytam go więc, jak to jest być Polakiem na Litwie. „Najlepiej na świecie!“ – odpowiada zdecydowanie, bo jest przekonany, że to przywilej, że mieszka w najpiękniejszym mieście, z którego ma blisko do Polski.
„Bycie Polakiem na Litwie daje mi możliwość łączenia najlepszych rzeczy z dwóch światów, z dwóch kultur“ – podsumowuje. I mimo że mieszkał kilka lat w Białymstoku i w Warszawie, to chętnie wrócił do Wilna.
6. Puzzel: Wilno jak wioska
Do Wilna wróciła też jedna z najlepszych polskich dziennikarek Ewa Wolkanowska-Kołodziej, specjalizująca się w tematyce społecznej (publikuje w „Gazecie Wyborczej”, „Wysokich Obcasach”, „Dużym Formacie” – przyp. od red.). „Jak tu nie kochać tego miasta, kiedy jadę z centrum trolejbusem do domu i po pięciu minutach jestem w lesie!“ – pokazuje swoje zdjęcie wśród zieleni. Po 19 latach spędzonych w Polsce wróciła. Nie wie, czy na zawsze. Coś ją jednak tu ciągnęło.
Zaczęła tęsknić już po dziesięciu latach spędzonych w Warszawie, którą najpierw odkrywała, zachłystywała się jej wielkością, różnorodnością i możliwościami, jakie daje. „Tak, jak pisał Miłosz w Dolinie Issy, im dalej się człowiek oddala od swoich korzeni, tym bardziej one ciągną go z powrotem“ – mówi Ewa i tłumaczy, że chciała być bliżej przyrody, bliżej wsi, bo dla niej powrót z Warszawy do Wilna, to jak powrót do małej wioski, gdzie się wszyscy znają (Wilno liczy około 550 tysięcy mieszkańców, podobnie jak Bratysława).
7. Puzzel: Polacy w Wilnie
W Wilnie osiadła też Ilona Lewandowska. Przyjechała na Litwę do Instytutu Historii Litwy jako historyk w ramach programu Erasmus i… została dziennikarką – współtworzy „Kurier Wileński“, jest sekretarzem redakcji wydania magazynowego. „Tu mam okazję łączyć swoje wykształcenie oraz pasję historyka i dziennikarza“ – mówi Ilona. Przyjrzyjmy się zatem „Kurierowi Wileńskiemu“. Jest to gazeta z tradycjami, wychodząca od lipca 1953 roku.
„Powstała w komunie, w czasie najbardziej odczuwalnych represji stalinowskich jako organ partii, ale jako polska gazeta bardzo szybko stała się miejscem, wokół którego zaczęła się gromadzić nowa polska inteligencja“ – opisuje moja rozmówczyni. Kiedy mówi „nowa“ ma na myśli tę, która zdobywała wykształcenie po wojnie, bowiem ta, która tu mieszkała od wieków, opuściła Wileńszczyznę w ramach tak zwanych repatriacji, czyli powojennych przesiedleń.
„Stąd wyjechała cała inteligencja, czyli grupa najbardziej zagrożona represjami. Kolejne pokolenie to osoby, które w latach 60. zaczynały tworzyć zręby nowej polskości na Litwie, wykształcone w Związku Sowieckim“ – opisuje. Obecnie dziennik wychodzi trzy razy w tygodniu. „Polskość przetrwała na Litwie. To dzisiejsi 80-, 90-latkowie ją przekazali swoim dzieciom i wnukom“ – mówi. Do nich jest skierowana gazeta, głównie ta wychodząca w wersji papierowej. „Kurier” ma też swoich młodych czytelników.
„Sięgają po gazetę, głównie żeby dowiedzieć się, co się dzieje w polskim środowisku na Litwie, ale znajdą tu też wiedzę poradnikową czy dotyczącą wychowania“ – wymienia Ilona i dodaje, że dwa lata temu redakcja wydała publikację, składającą się z właśnie tych poradnikowych artykułów, która spotkała się z ciepłym przyjęciem. Nakład gazety to 1500 egzemplarzy, a wydanie magazynowe to 3000 sztuk w cenie 1 euro za sztukę. „Kurier“ kupić można w kioskach, urzędach pocztowych czy większych supermarketach.
Polaków mieszkających na Litwie jest ok. 200 tysięcy i stanowią najliczniejszą mniejszość w tym kraju, zaś w samym Wilnie jest ich blisko 90 tysięcy. Tu mieści się też Dom Polski (nie mylić z Instytutem Polskim, ten ma także swoją siedzibę w Wilnie), który jest dostępny dla Polaków. To w nim mają swoje siedziby organizacje polskie, media, w tym telewizja TVP, teatr, księgarnia. Część budynku to hotel i restauracja, które zarabiają na działalność obiektu (na stronie www.polonia.sk znajdą Państwo filmik nakręcony w tym budynku).
8. Puzzel: Mickiewicz
Czekają Państwo na puzzel z napisem „Mickiewicz”? Mam go! Znalazłam. Spotkałam w Wilnie prawdziwego Mickiewicza. Tak, tak, Mickiewicza, z tych Mickiewiczów!
Roman Górecki Mickiewicz, to prapraprawnuk naszego wieszcza narodowego. Urodził się w Paryżu, gdzie nikt nie zdawał sobie sprawy, że jest on potomkiem tak ważnej dla Polaków postaci. „Mało który Francuz wie, kim był Mickiewicz, a ja tego nie mam wypisanego na twarzy“ – opisuje Roman.
Dopiero kiedy zamieszkał w Warszawie, niektórzy pytali o więzi rodzinne z poetą. „Ludzie nie bardzo rozumieli, dlaczego jako potomek najbardziej znanego poety polskiego, słabo mówię po polsku“ – wspomina, zręcznie posługując się językiem polskim z przepięknym francuskim akcentem. „Po powstaniu listopadowym cała moja rodzina wyjechała z Litwy do Paryża“ – opisuje i wyjaśnia, że jego dziadek nie mówił po polsku.
Mały Roman, odwiedzając dziadków, sypiał w tym samym łóżku, co jego praprapradziadek. Do czasu, kiedy po łóżko przyjechali Polacy, kompletujący pamiątki po poecie. To łóżko było własnością rodziny, od chwili zamieszkania Adama Mickiewicza w Paryżu. „Dziwiłem się wtedy, dlaczego zabierają moje łóżko. Czyżby w Polsce nie było łóżek?“ – wspomina dziecięcy sposób myślenia.
Pytam go więc, czy może w tym łóżku miał jakieś wyjątkowe sny, może mu się śniły sonety krymskie, ale Roman zaprzecza. „Nie lubię poezji. Adam Mickiewicz mnie interesuje nie jako poeta, ale człowiek konsekwentny, który tworzył legiony, działał politycznie“ – mówi. I co ciekawe, w jego przypadku historia zatoczyła koło, bowiem od 20 lat mieszka w Wilnie.
„Przyjechałem raz i bardzo mi się spodobało, choć nie zawsze było łatwo, ale im większe trudności, tym bardziej mnie to motywuje do działania“ – opisuje i jako przykład podaje trudności związane z pisownią nazwisk, z którymi walczył uparcie.
9. Puzzel: tradycyjna kuchnia
Cóż to byłaby za opowieść o Wilnie, gdyby zabrakło bardzo ważnego puzzla – tego kulinarnego. Tu z pomocą przychodzi mi kolejna Polka mieszkająca w Wilnie – Elżbieta Monkiewicz, która prowadzi swoją kulinarną rubrykę w „Magazynie Wileńskim“, a wcześniej była redaktor naczelną najbardziej poczytnego litewskiego czasopisma kulinarnego.
Napisała też kilka książek kucharskich, a jej konto na Instagramie obserwuje ponad 10 tysięcy osób. Pytam ją więc o tradycyjną kuchnię litewską. „Turyści zazwyczaj szukają cepelinów, czyli tutejszych odpowiedników kartaczy czy pyz“ – zaczyna swą opowieść, uzupełniając ją kolejnymi specjałami: kiszką, babką ziemniaczaną i blinami.
Gdy drążę temat kiszki, dowiaduję się, że ta litewska pełniona jest tartymi ziemniakami ze skwarkami i cebulką. „To bardzo smaczne danie, ale bardzo sycące“ – mówi Elżbieta. Podobne spostrzeżenia mam podczas degustacji cepelinów. No a tutejsza babka ziemniaczana przypomina żydowski kugel, w którym oprócz ziemniaków mogą być jajka, mleko, a nawet mięso.
Jeśli chodzi o dawną kuchnię, to gustowano tu przede wszystkim w dziczyźnie, zbożach, grzybach i rybach. Moja rozmówczyni podkreśla, że litewska kuchnia jest wielokulturowa.
10. Puzzel: czarny chleb, różowa zupa
Interesują mnie też specjały, kojarzące się właśnie z tym krajem, czyli na przykład chłodnik po litewsku. „Ta różowa zupa ma coraz więcej miłośników“ – cieszy się Elżbieta i zachwala danie, wskazując na drobne niuanse, które różnią je od polskiego odpowiednika: do litewskiego chłodnika dodaje się specjalny kefir o zawartości 7 – 8 procent tłuszczu, a do tego duże ilości kwaśnej śmietany.
Drugi specjał, którego nie sposób przeoczyć, będąc na Litwie, to ciemny chleb. „Tradycja tego chleba sięga daleko wstecz. Ten chleb jest robiony na zakwasie. Niektóre gospodynie mają taki zakwas wyhodowany 100 lat temu!“ – opisuje Elżbieta. W mieście organizowane są co jakiś czas specjalne szkolenia pieczenia tego specyficznego chleba.
„Ten chleb nie może być puszysty, miękki, musi być zbity, lekko wilgotny. Oprócz zakwasu i mąki żytniej obowiązkowo należy dodać kminek, czasami ziarna kolendry, no i żytni słód fermentowany, żeby chleb był ciemniejszy“ – opisuje znawczyni.
Dziesięć puzzli ułożonych. Z pewnością to nie wszystkie części układanki, ale resztę pracy nad obrazem Wilna zostawiam Szanownym Czytelnikom, którzy są ciekawi tego miasta. No i nie ukrywam, że sama chętnie jeszcze się nim pobawię, jeśli uda mi się na Litwę powrócić i zebrać dodatkowe puzzle. Bo przyznam szczerze, że mnie ta zabawa wciągnęła!
Małgorzata Wojcieszyńska, Wilno
zdjęcia: Stano Stehlik, Małgorzata Wojcieszyńska, Archiwum