Nowe, ale stare
CZUŁYM UCHEM
To nie jest wybitna płyta, choć firmowana przez świetną wokalistkę. Lora Szafran, jeden z najciekawszych głosów polskiej sceny muzycznej, sięgnęła po znane i wielokrotnie już wykonywane przez różnych artystów utwory Leonarda Cohena. Szkoda, że Szafran nie pokusiła się o płytę z własnymi, premierowymi utworami, bo „Sekretów życia według Leonarda Cohena“, wydanych na początku tego roku, słucha się dobrze, ale jednak bez większych emocji.
Jasne, możemy w zgranych już do znudzenia piosenkach doszukiwać się nowych smaczków i sensów, możemy się zachwycać nowymi aranżacjami, ale pozostaje poczucie niedosytu i zmarnowanego talentu. A także brzydkie i uwierające wrażenie, że ktoś chce sprzedać nam przeterminowany towar, tylko nieco odświeżony i ładnie zapakowany. Sama Szafran utrzymuje, że płyta z nowymi wykonaniami klasyków Cohena po polsku to świetny pomysł i przemyślany krok.
„Dlaczego nie? Czemu nie pokazać go na nowo? Jestem babą, mam inne podejście do śpiewania, korzystamy z innego instrumentarium, więc to na pewno inaczej zabrzmi – uważa Szafran. – Jestem przedstawicielką pokolenia, które poznało go (Cohena) w liceum; spotykaliśmy się w Krośnie, świeczka, winko rumuńskie albo węgierskie, i słuchaliśmy Cohena lub Grechuty…”.
Rozumiem, że można Cohena lubić. Rozumiem, że nagrywanie płyt z piosenkami z przeszłości, często wielkich przebojów, jest modne. Jednak proszę wybaczyć (bo wiem, że dla wielu może to być bluźnierstwo) – sięgnięcie po Cohena, którego utwory nagrywano, śpiewano i tłumaczono na różne języki wiele razy (na pewno Państwo pamiętają Macieja Zembatego, propagatora i tłumacza twórczości Cohena w naszym kraju) to po prostu banał.
To brak pomysłu i pójście na łatwiznę, tłumaczone w dodatku tanimi sentymentami. Wielbiciele Cohena pewnie się zainteresują, choćby po to, by porównać najnowsze wersje z oryginałami. Wielbiciele Szafran będą zawiedzeni i rozczarowani. Ja jestem.
Katarzyna Pieniądz