BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Nawet gdy mam dużo pracy, wieczorami najlepiej odpoczywam, czytając. Jesienią, po zmroku godziny nie zawsze są przyjemne – deszcz zacina i tłucze o szyby, myśli krążą wokół jakichś nie do końca wesołych tematów… Październikowe smuteczki najlepiej rozwiewa sprawdzona literacka rozrywka. Dlatego kiedy przerzucając książki w domowej biblioteczce, natrafiłam na tom opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza, zdmuchnęłam kurz z okładki i zaszyłam się w fotelu.
Iwaszkiewicz to niekwestionowany król prozy dwudziestego wieku, wnikliwy obserwator człowieka i jego zmagań z namiętnościami życia. Autor wszechstronny, rozmiłowany w klasyce i pięknej formie, niezależnie od tego, czy to poezja, proza, czy eseje.
Nastrój, który potrafił stworzyć w najmniejszych formach epickich – opowiadaniach – sprawia, że czytelnik od pierwszej strony książki daje się wciągnąć w świat już nieco zapomnianej pierwszej połowy dwudziestego wieku. Bohaterowie jego prozy to na ogół ludzie bliżej nieokreślonej prowincji. Ich świat zewnętrzny poznajemy głównie przez opisy klimatu najbliższego otoczenia, a skomplikowane życie wewnętrzne często pozostaje niedopowiedziane, jedynie zaakcentowane spojrzeniem lub pochyleniem ramion.
Oczywiście Iwaszkiewicz ma w swoim dorobku opowiadania mistrzowskie. „Brzezina”, „Panny z Wilka”, „Kochankowie z Marony” czy „Matka Joanna od Aniołów” są nadal czytane (również jako szkolne lektury), a ponadto zostały sfilmowane przez genialnych polskich reżyserów.
Ale zachwyt mogą budzić również utwory mniej znane, wystarczy wspomnieć, iż wszystkie opowiadania Iwaszkiewicza zostały zebrane aż w sześć tomów, więc każdy czytelniczy gust powinien zostać zaspokojony. Mnie urzekła nowelka pt. „Biłek”, opowiadająca o miłości samotnego człowieka do towarzyszącego mu od lat konia.
Jednocześnie jest to historia częstej ludzkiej bezwzględności i obojętności na uczucia starszych ludzi, zwłaszcza w najbliższej rodzinie, gdzie brak zrozumienia i akceptacji jest szczególnie dotkliwy. Nieco inną tematykę podejmuje opowiadanie pt. „Młyn nad Lutynią”. To jedna z trzech „młyńskich” kreacji pisarza, które zresztą również zostały sfilmowane.
Oto w trakcie wojny, gdzieś w Wielkopolsce, rozgrywa się rodzinny dramat. Wnuk młynarza czuje się Niemcem, imponuje mu tężyzna i odwaga okupantów. A gdy dziewczyna, którą darzy uczuciem, odrzuca jego zaloty właśnie ze względu na niemieckie sympatie chłopaka, ten – w ślepej złości – postanawia zemścić się w najbardziej okrutny sposób. Cóż mogą zrobić krewni młodzieńca? Starotestamentowym zwyczajem wymierzą mu sprawiedliwość.
Opowiadania Iwaszkiewicza przypominają naszyjnik, w którym każdy koralik wygląda inaczej, ale jednocześnie intryguje, zadziwiając precyzją wykonania. Różnorodna tematyka tych małych form – miłość, starość, samotność, kryzys wiary – sprawia, że z każdym nowym tytułem wiemy, iż dostaniemy w prezencie literacką ucztę, która nie jest w stanie znudzić.
Nawet mroczna „Matka Joanna od Aniołów”, chociaż podejmująca trudne egzystencjalne zagadnienia, jest przede wszystkim zaskakującym przykładem horroru, w którym żaden bohater nie jest jednoznacznie określony jako dobry lub zły. Czytelnicy widzą w tym opowiadaniu również przykład marnej kondycji człowieka wobec najważniejszych życiowych filarów – wiary i zasad moralnych.
Na rynku wydawniczym dzieła Iwaszkiewicza nadal zajmują ważne miejsce. Wiele jest ich w bibliotekach, gdzie prawdopodobnie przegrywają z nowościami współczesnych pisarzy i literackich celebrytów. Jednak – jak wiadomo – klasyka się nie starzeje, a może nawet zaskoczyć. Zaryzykujecie?
Agata Bednarczyk