„Mistrz” – film z niezwykłą rolą Piotra Głowackiego

 KINO OKO 

To nie jest łatwe kino, ale film ważny, pokazany po raz pierwszy na ubiegłorocznym festiwalu filmowym w Gdyni. I właśnie „Mistrz” w reżyserii i według scenariusza Macieja Barczewskiego wchodzi do kin we wrześniu 2021. Jest to opowieść o Tadeuszu Pietrzykowskim, legendarnym mistrzu boksu w wadze koguciej. To jego życiorys posłużył za kanwę opowieści. Szczególnie okres wojenny, przeżyty w nazistowskim obozie Auschwitz, w którym, w co trudno uwierzyć, słynny Teddy, bo tak nazywano Pietrzykowskiego, stoczył około 70 walk.

Dzięki swojej postawie i charakterowi uratował nie tylko własne życie, ale pomógł i też innym współwięźniom. Może ktoś, czytający początek recenzji, żachnie się, że znowu film o wojnie. Chcę Państwa jednak przekonać, że to przede wszystkim film o charakterze człowieka, odpowiedzialności w skrajnie trudnych, ekstremalnych warunkach, o wrażliwości i uporze, odwadze i wytrzymałości.

Tych cech bohater filmu nie posiada od początku fabularnej opowieści, wcale nie od razu chce walczyć z wrogiem. On przede wszystkim myśli o przetrwaniu. Oczywiście jest sportowcem, ma w sobie siłę charakteru, ale sytuacja, w której się znalazł, nie od razu skłoniła go do walki. Sprowokowany przez kapo postanawia podjąć wyzwanie. Pasja i miłość do boksu pozwalają mu znieść najokrutniejsze upokorzenia, wytrzymać piekło.

W „Mistrzu” najważniejszy jest główny bohater Teddy, w tej roli skupiony i pełen determinacji Piotr Głowacki. Głowacki to aktor wzięty i znany: filmowy i teatralny, uhonorowany wieloma nagrodami, oglądany i lubiany choćby za rolę w serialu „Na dobre i na złe”, w którym gra introwertycznego neurochirurga.

W filmie Barczewskiego Głowacki włada wyobraźnią widzów. Gra człowieka  ponoszącego pełną odpowiedzialność za każdy czyn, za każdą sytuację, którą przygotował mu los. Mistrz Pietrzykowski przechodzi przez piekło, a Piotr Głowacki nie ukrywa, że najważniejsze dla niego pytanie dotyczy sensu człowieczeństwa w obozie śmierci. I uświadamia widzom, że wzajemne pastwienie się ludzi nad sobą może dziać się w różnych czasach i w różnych okolicznościach.

Jego bohater historyczne uwarunkowania traktuje zewnętrznie, natomiast w psychice rozstrzyga o najważniejszym: o sytuacjach i wyzwaniach, które stwarza mu obozowe piekło. Opowieść o Teddym to również analiza indywidualnych zachowań i relacji, w których człowiek ponosi odpowiedzialność za każde swoje słowo, za każdy nawet najdrobniejszy czyn. Nie tylko jest ważne to, że działa ze szlachetnych pobudek, ważna jest również umiejętność przewidywania konsekwencji własnych czynów. Użyteczność naszych postaw w najtrudniejszych sytuacjach jest też motywem tego filmu.

Piotr Głowacki analizuje czas obozowy swego bohatera z ogromną uwagą. Widać to na ekranie. Aktor przez ponad rok przygotowywał się fizycznie do roli boksera. Sprawność fizyczną połączył z wnikliwą analizą psychologiczną postaci i zagrał bohatera prawdziwego, przejmującego i wiarygodnego. Z kolei reżyser Maciej Barczewski to debiutant w fabule, ale i  utytułowanym prawnik, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, adwokat, ekspert Parlamentu Europejskiego, słowem znana osoba prawniczego świata. W „Mistrzu” podjął bardzo trudny temat, w pełni świadomie realizując tzw. film bokserki, z typem akcji znanym z kina amerykańskiego. Jednocześnie stworzył obraz głęboko osadzony w koszmarze wojny z absolutnym zachowaniem reguł sztuki filmowej.

Jeśli Państwo z zainteresowaniem oglądali filmy takie jak „Wojna Harta” czy „Niezłomny”, w których bohaterowie dziwnie przeżywają piekło wojny, to docenią również film Barczewskiego. Forma tego dramatu wojennego jest komunikatywna i poruszająca. Warto sprawdzić, czy mam rację.

Alina Kietrys

MP 9/2021