Odnaleźliśmy się

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

Wiecie, czego nie może zabraknąć podczas porządnego średniowiecznego biesiadowania? Stołów uginających się od jedzenia, turniejów rycerskich, barwnych handlarzy, a przede wszystkim wesołej średniowiecznej muzyki! Tego wszystkiego było pod dostatkiem w sobotę, 14 sierpnia, kiedy to odbyły się Dworskie biesiady rodu Illésházy. O muzyczny program wydarzenia postarał się zespół Dziwoludy z Wrocławia.

„Sami nawet nie wiemy, jak nam się udało tutaj dostać, ale cieszymy się, że tu jesteśmy“ – mówił szef grupy. My to jednak wiemy. Otóż zespół Dziwoludy napisał kiedyś do pałacu w Dubnicy nad Wagiem, że chciałby przyjechać na imprezę biesiadną. Było to jednak dawno, bardzo dawno, przed pandemią. Zanim udało się nam takie przedsięwzięcie zrealizować dzięki wsparciu Fundacji wspierającej kulturę mniejszości narodowych, prawie o sobie zapomnieliśmy. Na szczęście tylko prawie!

Dziwoludy mogłyby się nazywać Miloludy, bowiem było nam z nimi naprawdę bardzo miło. Uśmiechnięci, w dobrym humorze, w towarzystwie puszystego czworonoga członkowie grupy rano rozstawili w parku pachnący namiot, potem w świetnym nastroju maszerowali przez miasto, około południa zagrali swój pierwszy koncert w pałacu, a wieczorem rozkręcili zabawę, skocznymi tonami porywając do tańca i zabawy zgromadzonych na dziedzińcu gości.

Ci młodsi tańczyli, starsi w rytm muzyki klaskali, a wszyscy razem śpiewali. Mimo różnic językowych zespół nawiązał wspaniały kontakt z publicznością, udowadniając, iż w czasach, kiedy młodych pochłaniają seriale typu „Gra o tron”, był naprawdę świetnym wyborem.

Mamy nadzieję, że i członkowie grupy – Piotr, Wojciech, Ewa, Eryka i Szymon – mimo zmęczenia wyjechali z Dubnicy nad Wagiem zadowoleni i że wrócą na Słowację przy kolejnej okazji.

Slávka Gajdošíková

MP 9/2021