O emocjach przed EURO 2020 z rzecznikiem polskiej reprezentacji

 WYWIAD MIESIĄCA 

W jakiej kondycji są polscy piłkarze? Jak wpłynął na nich rok pandemii? Jak podchodzą do pierwszego meczu na Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej EURO 2020, podczas którego spotkają się ze Słowakami? Przed zbliżającymi się emocjami sportowymi udało mi się porozmawiać z Jakubem Kwiatkowskim – rzecznikiem prasowym Polskiego Związku Piłki Nożnej i reprezentacji Polski w piłkę nożną mężczyzn, który jest także odpowiedzialny za sprawy organizacyjno-sportowe polskiej reprezentacji.

 

Właśnie zbliżają się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2020, choć mamy już 2021 rok. Ta niezgodność w latach jest spowodowana poślizgiem, do którego przyczyniła się pandemia, tak?

Tak. Ubiegłoroczne Euro 2020 zostało jeszcze w marcu lub kwietniu zeszłego roku przełożone na 2021 rok. Decyzję tę podjęto na dwa miesiące przed pierwotnie planowanym startem, ale wszystkie materiały marketingowe UEFA już były wydrukowane. A to są przecież olbrzymie nakłady, dlatego zeszłoroczna nazwa turnieju pozostała.

 

Nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca w historii mistrzostw Europy w piłce nożnej. Jak to przeżywali piłkarze?

Dla każdego to była poważna sprawa. Wcześniej nie mierzyliśmy się z czymś takim, jak lockdowny, zamrożenia. To było wyzwanie. Paradoksalnie rok temu zamknęliśmy się na miesiąc, półtora i nie rozgrywaliśmy żadnych meczów, a obecnie, od września funkcjonujemy w miarę normalnie: piłkarskie zawody sportowe są rozgrywane, choć przypadków zakażeń jest więcej niż w ubiegłym roku.

To pokazuje, że mimo wszystko w tej trudnej sytuacji da się zorganizować wydarzenia sportowe przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności. Kierujemy się bardzo specjalnymi restrykcyjnymi protokołami, które określają, co się musi dziać, żeby dany mecz mógł się odbyć. Cierpią na tym jedynie kibice, którzy nie mogą się pojawić na stadionach. Ale powoli i to się zmienia. W Anglii na Puchar Ligi Angielskiej na trybunach obecnych było 3 tysiące fanów. Również w Polsce trybuny zostały otwarte.

Wiemy, że mecze podczas EURO będą rozgrywane z udziałem kibiców, w zależności od stadionu i od kraju, gdzie mecz się odbędzie. Decyzje lokalnych władz umożliwiają udział kibiców od 25 procent pojemności stadionu do 75 procent. A Węgrzy zapowiadają, że otworzą cały stadion dla kibiców!

 

Nie boicie się?

Nie. My się nie mieszamy z kibicami. To są te wspominane przeze mnie protokoły, które mówią m.in., że musimy przebywać w swojej bańce, którą tworzy drużyna, czyli piłkarze i sztab wokół nich.

 

Jak to wygląda w praktyce?

Jesteśmy cały czas testowani, więc ryzyko, że nam się przyplącze ognisko zakażenia, jest minimalne. Pandemia trwa już długo i kilka osób z naszej drużyny przeszło już  koronawirusa. Ja też jestem świeżym ozdrowieńcem. Wirusa wykryto u mnie ponad miesiąc temu na zgrupowaniu. Co więcej, przed EURO będziemy zaszczepieni. Ja już zostałem zaszczepiony. To wszystko ma sprawić, żeby ten turniej odbył się bez problemów. Bo takie mistrzostwa to olbrzymi biznes. UEFA nie może sobie pozwolić na to, żeby i ten turniej się nie odbył.

 

Jaką szczepionką będą szczepieni nasi piłkarze?

Johnson and Johnson. Taka była decyzja polskiego rządu. Dla tak dużej grupy osób trudno logistycznie zorganizować szczepienia na dwa etapy, zwłaszcza, że większość z piłkarzy mieszka za granicą. Logistycznie więc łatwiej podać szczepionkę jednorazową.

 

Jak Ty na nią zareagowałeś?

Wieczorem podskoczyła mi temperatura, a na następny dzień miałem lekkie bóle mięśniowe.

 

EURO będzie się odbywać w kilkunastu miastach. Jak logistycznie będzie wyglądało Wasze podróżowanie?

Wszystko mamy opracowane. Chodzi o to, żeby sprawnie i szybko się przemieszczać, by zapewnić drużynie najmniej uciążliwą podróż, co mamy już wypróbowane od wielu lat. Staramy się, o ile to jest możliwe, wjechać autokarem na płytę lotniska, pod sam samolot. Jeżeli tak się nie da, to na lotnisku są specjalne strefy dla drużyny, a wszystko po to, żebyśmy się nie mieszali z innymi ludźmi.

Zawsze tak to było zorganizowane, bez względu na to, czy była pandemia, czy jej nie było. Tak samo to działa w przypadku przylotów i odbioru drużyny bezpośrednio z płyty lotniska.

 

Jak oceniasz pomysł organizacji EURO w 12 miastach?

Według mnie to nie do końca udany pomysł, ale te decyzje zapadły bodajże w 2012 lub w 2013 roku, a wtedy jeszcze nikomu przez myśl nie przeszło, że będziemy się borykać z jakąś pandemią. Rozegranie takiego turnieju na całym kontynencie, a nawet poza nim, bo na liście jest przecież też Azerbejdżan, to logistyczne wyzwanie, którego pandemia nie ułatwia.

My mieliśmy najpierw mieszkać pod Dublinem i rozegrać dwa mecze w Dublinie. Wszystko było ustalone, mieliśmy zarezerwowany hotel, położny 20 minut jazdy od stadionu. Wszystko się zmieniło, kiedy UEFA poprosiła gospodarzy meczów, by umożliwili wejście kibiców na stadiony. Chodziło o minimum 25 procent pojemości stadionu, czego Dublin nie był w stanie spełnić. Podobnie sprawa się miała w przypadku stadionu w Bilbao, więc mecze z tych dwóch miast zostały przeniesione do Sankt Petersbura i Sewilli.

 

Na przesunięciu mistrzostw Europy o rok nasi piłkarze zyskali, by móc się lepiej przygotować czy też spowodowało to u nich rozleniwienie?

Pamiętam, że rok temu, kiedy przekładano turniej, w naszych wewnętrznych rozmowach panowało przeświadczenie, że nasi zawodnicy mogą na tym zyskać, gdyż niektórym z nich przytrafiły się wtedy groźne kontuzje, więc mieli czas na wyzdrowienie. Dla każdego zawodnika rok to bardzo dużo, szczególnie w przypadku zawodników starszych.

 

Wszystko ma więc swoje plusy i minusy?

Trudno to ocenić, bo jak spojrzymy na cały sezon piłkarski, który dobiega końca, to intensywność jest olbrzymia, co wpływa na formę zawodników. Spójrzmy na Krystiana Bielika, młodego, bardzo obiecującego zawodnika. Liczyliśmy na to, że będzie zdrowy. Miał dobrą jesień, powrócił na boisko, ale niestety pod koniec roku uległ dokładnie takiemu samemu urazowi, co przed rokiem. Cieszył się z przesunięcia EURO, a jednak w nim nie weźmie udziału.

 

Przebyty COVID z pewnością też rzutuje na kondycję piłkarzy?

Chory czy kontuzjowany piłkarz nie może dobrze pracować, jest pozbawiony regularnego treningu, więc jego forma spada. Mieliśmy kilku zawodników zakażonych koronawirusem i ta sytuacja pokazała, że po wyzdrowieniu potrzebowali trochę więcej czasu, by wrócić do wysokiej formy. Dobrym przykładem jest Piotr Zieliński, który jesienią został zakażony koronawirusem, ale na szczęście dziś jest na bardzo wysokim poziomie i będzie jednym z najważniejszych naszych piłkarzy na turnieju.

Kogoś konkretnie koronawirus wykluczył z EURO?

Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić.

 

Ilu piłkarzy zmagało się z koronawirusem?

Jesienią jeden zawodnik był zakażony, a w marcu, niestety, trzech i to ich wykluczyło z meczów eliminacyjnych. Nasz pierwszy mecz na EURO dopiero 14 czerwca, jeszcze będziemy się szczepić, żeby uniknąć ryzyka. EURO jest rozgrywane raz na cztery lata, a w tym wyjątkowym przypadku odbędzie się po pięciu latach. Czeka nas wyjątkowa impreza i chcielibyśmy uniknąć tego, by koronawirus decydował, kto  zagra na turnieju.

 

Jak oceniasz Paula Sousę, który został trenerem reprezentacji zaledwie kilka miesięcy przed EURO?

Bardzo pozytywnie. Oczywiście, kibice czy dziennikarze pewnie mają trochę inne zdanie, ale oni nie mają takiej wiedzy, jaką mam ja, będąc blisko drużyny, widząc, co się dzieje na treningach. Jestem tam, gdzie nie ma kamer, i widzę, jak to się wszystko układa.

Oczywiście, to trudna sytuacja, bo zmiana selekcjonera nastąpiła w styczniu. Nowy selekcjoner musiał przystąpić do trzech meczów eliminacji do mistrzostw świata praktycznie z marszu. Oczywiście punktowo mogłoby być lepiej, bo w trzech meczach cztery punkty to nie jest dorobek, z którego możemy być zadowoleni.

Ale myślę, że jest nadzieja. Teraz będzie dużo więcej czasu na przygotowania, zrozumienie specyfików pracy selekcjonera, czego on od zawodników wymaga.  Drużyna będzie ze sobą trzy tygodnie zanim rozegra pierwszy mecz.

 

Ma polska reprezentacja szansę na duży sukces podczas EURO 2020, skoro w jej zespole gra najlepszy piłkarz świata Robert Lewandowski?

Robert bez dwóch zdań jest najlepszym zawodnikiem i super, że mamy takiego piłkarza, a jednocześnie kapitana reprezentacji. Ale nie oszukujmy się, Robert w sierpniu skończy 33 lata. To jest raczej taki okres w karierze piłkarza, kiedy powinno się myśleć o skończeniu kariery. On jest zawodnikiem, który ma ogromną świadomość swojego organizmu.

Przed Robertem jeszcze parę lat grania, kontuzje go raczej omijają. Udało mu się w zeszłym roku wygrać Ligę Mistrzów z Bayernem, więc czemu by nie mógł w tym roku osiągnąć czegoś z reprezentacją? Oczywiście czeka nas bardzo trudny turniej. Paradoksalnie może dobrze się stało, że Robert miał miesiąc przerwy, bo to mu pomogło odpocząć i lepiej przygotować się do turnieju.

 

Wiemy, że pierwszy mecz na EURO 2020 polska reprezentacja zagra ze słowacką. Słowacy są dla naszych groźnym rywalem?

Żadnego rywala nie można lekceważyć. Pierwszy mecz na turnieju zawsze jest najważniejszy, bo może dodać wiatru w żagle, jeśli zawodnikom dobrze pójdzie. Przypomnijmy sobie nasz występ na EURO w 2016 i mecz z Irlandia Północną. To zwycięstwo dodało naszym zawodnikom większej pewności siebie i łatwiej im się grało kolejne mecze.

Słowacja jest na pewno trudnym zawodnikiem. Od tego meczu będzie wiele zależeć, zwłaszcza że kolejny nasz mecz to ten z Hiszpanią, czyli  teoretycznie z naszym najtrudniejszym rywalem. Jasne, że chcemy wygrać ze Słowakami. Wiemy, jakich zawodników ma reprezentacja Słowacji, wiemy, że grają w poważnych silnych klubach, stanowią poważny kolektyw. Ale my też jesteśmy świadomi naszego potencjału i stać nas na wygraną. Na pewno nie będzie to łatwy mecz.

 

Do tej pory wyniki meczów Polska – Słowacja to jeden remis, trzy zwycięstwa Polaków i cztery Słowaków. Co obstawiasz tym razem?

Nie lubię obstawiać. Zawsze mówię z szacunkiem o przeciwniku. Wierzę, że wygramy.

 

Prezes Zbigniew Boniek został wiceprezydentem UEFA. Co to oznacza dla Polski?

Jest to funkcja bardzo prestiżowa. To osobisty sukces prezesa i trzeba mu  pogratulować. Co to oznacza dla Polski? Na pewno lepiej mieć wśród władz europejskiej piłki nożnej swojego człowieka, Polaka, bo wtedy pewne rzeczy idą łatwiej. Gdyby nie prezes Boniek, to Polska by nie zorganizowała EURO do lat 21 w 2017 roku.

Nie byłoby finału Ligi Europy w 2015, nie byłoby finału Ligi Europy w tym roku w Gdańsku, czy mistrzostw świata do lat 20. To dzięki osobie Zbigniewa Bońka, który jest znaną osobistością w świecie piłki, Polska ma takie profity i z pewnością będzie mogła jeszcze więcej osiągnąć.

 

Na jakie profity liczymy?

W ostatnich latach nie mogliśmy narzekać na brak dużych imprez w Polsce. Wiadomo, mistrzostw świata nie zorganizujemy – o tych decyduje FIFA. EUEO organizowaliśmy  niecałe 10 lat temu, a UEFA nie przyznaje co chwilę prawa do organizacji takich imprez, bo od tej poprzedniego musi minąć jakiś czas. I z tego właśnie powodu Polska nie jest współgospodarzem tegorocznych rozgrywek EURO.

Po prostu nie mogą nimi być państwa, goszczące EURO w 2016, 2012, 2008 ani 2004 roku. Trzeba poczekać na swoją kolej. Finału Ligi Mistrzów nie zrobimy, bo mamy za małe stadiony. Kto wie, może finał mistrzostw kobiet?

Zbigniew Boniek jest jeszcze do jesieni prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale jego kadencja dobiega końca. Co czeka PZPN?  

Ustawa o sporcie określa dwukadencyjność władz federacji sportowych w Polsce. Kadencja prezesa Bońka miała upłynąć w ubiegłym roku, ale ze względu na koronawirusa  rząd zdecydował, że kadencje prezesów sportowych zostaną przedłużone o rok. I to ma sens.

Za prezesa Bońka Polska awansowała do EURO, za innych prezesów innych związków sportowych zawodnicy awansowali na igrzyska olimpijskie, które też są przecież  przełożone o rok, więc dobrze, żeby ta kadencja skończyła się pełnym cyklem. Kadencja kończy się 30 września. Wybory wyłonią nowego prezesa.

 

Kto się ubiega o to stanowisko?

Na razie jedna osoba poinformowała, że będzie się ubiegać o to stanowisko. Jest to Marek Kuzimiński – obecny wiceprezes PZPN, były znakomity piłkarz. W kuluarach pojawiają się różne inne nazwiska, ale oficjalnie nie zostały one podane do publicznej wiadomości, więc nie ma co spekulować na ten temat.

 

W pewnym momencie świat obiegł pomysł powołania do życia superligi, ale pomysł upadł. To dobrze?

Tak, bo my takim projektom możemy się tylko przyglądać z boku. Również z boku oglądamy Ligę Mistrzów, do której w historii dostaliśmy się raptem trzy razy. Ostatnio 5 lat temu, więc to raczej nie dla nas. Moim zdaniem to dobrze, że ten projekt z superligą nie wypalił, bo trochę odzierał piłkę z klimatu. Bo piłka ma to do siebie, że jest nieprzewidywalna i każdy, nawet najmniejszy może wygrać z najlepszym.

Jak to jest być rzecznikiem polskiej reprezentacji w piłce nożnej? Czy rzecznik musi umieć grać w piłkę, by w razie potrzeby zastąpić kogoś na boisku?

Miałem taki epizod na EURO we Francji 5 lat temu, kiedy Wojtek Szczęsny został w pierwszym meczu kontuzjowany. Ówczesny selekcjoner Adam Nawałka podczas treningu potrzebował jeszcze jednego bramkarza. Kiedyś faktycznie trenowałem piłkę i na treningach stawałem na bramce, więc to było bardzo fajne doświadczenie zastąpić Szczęsnego.

Ale odpowiadając na Twoje pytanie, umiejętność gry w piłkę nie jest wymogiem w tej pracy. Przede wszystkim trzeba być opanowanym, mieć jakąś wiedzę i być asertywnym, bo inaczej by było ciężko.

 

Bywasz czasami opiekunem, powiernikiem, do którego piłkarze zwracają się ze swoimi problemami?

Tak, oczywiście i to nie tylko w czasie zgrupowań. Pamiętam na przykład, że pomagałem Grzegorzowi Krychowiakowi zorganizować odpowiednie dokumenty na ślub.

 

Na koniec wrócę do meczu, który będzie tym pierwszym podczas EURO 2020. Zdajesz sobie sprawę, że my go będziemy przeżywać wśród Słowaków, co może być testem dla rodzin polsko-słowackich, kto mocniej w rodzinie trzyma kciuki za swoich? (śmiech)

Zdaję sobie z tego sprawę. Nie pozabijajcie się tam (śmiech)!

Małgorzata Wojcieszyńska
zdjęcia: autorka

MP 6/2021