CO U NICH SŁYCHAĆ?
Polonijna młodzież dobrze ją zna z letnich obozów artystycznych „Krok za krokiem w kierunku sztuki“ organizowanych przez Klub Polski. Znają ją też młodzi narciarze ze Słowacji i okolicznych krajów, ponieważ Karolina Frąckowiak z Liptowskiego Mikulasza intensywnie trenuje narciarstwo i osiąga pierwsze sukcesy jako juniorka. Kto wie, może już niedługo będzie o niej głośno?
Kiedy ostatnio rozmawiałam z Jakubem Frąckowiakiem, ojcem Karoliny, interesowało mnie, czy jego córka podczas lockdownu może trenować narciarstwo. Wyciągi przecież nie działają, jak więc odbywają się treningi? Czy pandemia zupełnie przekreśla szanse rozwoju młodych sportowców? Okazuje się, że nawet z tak trudnej sytuacji można znaleźć wyjście. Tym wyjściem stał się śnieżny skuter, którym każdego dnia narciarz wraz z nartami jest wwożony na górę.
Nie tylko Frąckowiakowie korzystają z usług polskiej firmy zajmującej się sprzedażą i serwisem skuterów. „Takie rozwiązanie wykorzystuje też Martina Dubovská – słowacka slalomistka z Liptowskiego Mikulasza, reprezentująca Czechy“ – zdradza Frąckowiak, który chwali współpracę z Polakami, a szczególnie z Andrzejem Solarczykiem, szefem polskiej firmy, która zareagowała na potrzeby młodych słowackich sportowców.
Treningi w lockdownie
Kiedy łączę się z Karoliną online, dopytuję, jak teraz w lockodwnie wyglądają jej treningi, a jak wyglądało jej życie przed pandemią. Rok temu wybuch pandemii zmienił życie młodej narciarki i przez jakiś czas pozostawił sporo pytań bez odpowiedzi. Jak to zniosła nastolatka, która niemalże cały swój wolny czas od drugiego roku życia poświęca narciarstwu? „Były obawy, zastanawiałam się, co z nami będzie, kiedy będziemy mogli wrócić na stoki, czy wyjazd do Włoch, gdzie trenujemy latem, będzie możliwy“ – wspomina moja rozmówczyni.
Właśnie wtedy, rok temu rozpoczęła współpracę z nowym trenerem, Radoslavem Košíkiem, który ma pod opieką jeszcze jedną młodą narciarkę. Nie mogąc korzystać ze stoków, spotykali się w trójkę w mieście, by ćwiczyć na boisku, biegać po schodach. Trenowali też na łyżworolkach, a gdy udało im się dostać w góry, biegali i tam. Kiedy otworzono siłownie, mogli pracować nad kondycją na specjalistycznych sprzętach. „Tęskniłam za nartami, od lutego do lipca nie jeździłam wcale, ale tej umiejętności człowiek, na szczęście, nie zapomina“ – opisuje.
Latem na śniegu
Dla kogoś, kto kocha zimę i uprawia sporty zimowe, oczywiste są letnie wyjazdy do miejsc, oferujących śnieg. I tak już od wielu lat Karolina spędza letnie wakacje na treningach w Passo dello Stelvio we Włoszech czy Kaunertal, Stubaier Gletscher w Austrii, gdzie śnieg leży przez cały rok. Najczęściej są to wyjazdy dwutygodniowe. Po nich wraca na chwilę do domu, by po kilku dniach znów wrócić do treningów. W Niskich Tatrach, gdzie mieszka, trenuje od listopada lub grudnia do kwietnia. To jednak zbyt krótki okres spędzany na śniegu, by móc się dobrze przygotować do prawdziwej rywalizacji sportowej.
Pytam ją, czy w związku z treningami ma w ogóle czas, by korzystać z uroków lata. Przytakuje, bo jeszcze latem przed pandemią spędziła z rodzicami i rodzeństwem dwa tygodnie nad morzem w Chorwacji i Turcji. „W ubiegłym roku, po powrocie z obozu sportowego we Włoszech, wakacje spędziłam w domu“ – opisuje i dodaje, że wszystko było inaczej. Ze względu na pandemiczne obostrzenia, do Włoch mogła wyjechać dopiero pod koniec lipca, w normalnych okolicznościach trenowałaby tam od czerwca do końca sierpnia.
Kryzys
Kilkanaście lat życia Karoliny to codzienne obowiązki związane ze sportem: pobudka o 5.30., potem droga mikrobusem do Jasnej, gdzie na stoku najpierw odbywała się rozgrzewka. Od 7 do 10 godziny, gdy uruchomiono wyciągi – treningi zjazdowe. Potem szkoła, do której docierała najczęściej na ostatnie lekcje – resztę musiała nadrabiać samodzielnie lub indywidualnie (uczęszcza do 8-letniego gimnazjum w Liptowskim Hradku). Popołudniami treningi kondycyjne, a raz w tygodniu wolne.
Gdy pytam, co jej ten sport zabiera, od razu mówi o spotkaniach z rówieśnikami. I właśnie to przyczyniło się, że w wieku 10 lat przeszła kryzys, chcąc definitywnie pożegnać się ze sportem, by móc spotykać się z koleżankami i kolegami, by jak oni beztrosko korzystać z czasu wolnego. „Przez dwa miesiące w ogóle nie trenowałam.
Rodzice powiedzieli mi wtedy, że byłaby szkoda porzucić sport, ale nie naciskali na mnie, a ja sama zdecydowałam, że jednak chcę wrócić do treningów“ – wspomina Karolinka, a kiedy proszę ją, by powiedziała, jakie były początki jej narciarskiej przygody, uśmiecha się znacząco i opowiada, jak to tata postawił ją jako dwulatkę na małych, szpiczastych, żółtych nartach. Podobno już wtedy wszystkich oczarowała, tak dobrze sobie radziła.
Na skuterze
Pod koniec ubiegłego roku wydawało się, że wraz ze śniegiem i otwartymi stokami w Jasnej, wszystko powoli wróci do normy. Karolina spędziła cały grudzień na treningach narciarskich. Kiedy przyszła decyzja o zamknięciu wyciągów od 1 stycznia, znów stanęła przed pytaniem, co robić dalej w pełni sezonu zimowego, by nie stracić roku. I tu rozwiązaniem okazał się wspominany już skuter śnieżny. „Już go nawet raz prowadziłam!“ – chwali się Karolina. W Jasnej w ten sposób trenuje kilka klubów.
Dopytuję, jak teraz wyglądają góry, w których nie ma zwykłych narciarzy. Karolina przyznaje, że stoki są wyludnione, można jedynie zobaczyć spacerowiczów lub skialpinistów. Dodaje, że jednak nie wszędzie można trenować, gdyż nie każdy stok jest dostosowany do treningów.
Najlepszy wynik
Gdy pytam moją rozmówczynię, co najbardziej lubi w narciarstwie, bez wahania wymienia pobyt na świeżym powietrzu w pięknych, majestatycznych górach. No i możliwość podróżowania. To w czasach pandemii jest utrudnione, choć zawodnicy często poddawani są testom na koronawirusa. „Ja już byłam chora na COVID-19, więc przez jakiś czas miałam swego rodzaju przepustkę na wyjazdy – potwierdzenie o przebytej chorobie“ – mówi.
Właśnie wróciła z Polski, ze Szczyrku, gdzie wzięła udział w zawodach. Najczęściej udaje jej się dostać do pierwszej piętnastki przy udziale około 50 zawodniczek. Ale 30 stycznia w mistrzostwach juniorów w Szczawnicy zajęła 6. miejsce w slalomie! To jak do tej pory jej najlepszy wynik. Kiedy przebywa wśród Polek, wykorzystuje swoje polskie pochodzenie i porozumiewa się w języku swojego dziadka.
Być jak idolki
Sport jest wymagający, szczególnie, gdy się rywalizuje z innymi o najwyższe podia. Narciarstwo jest także bardzo kosztowne. Karolina używa obecnie czterech par nart, ale w jej piwnicy stoi jeszcze osiem dodatkowych. Czasu na miłość specjalnie nie ma, choć na pytanie, czy jest ktoś, kto jej wpadł w oko, uśmiecha się zagadkowo. Zapytana, co by chciała w życiu osiągnąć, mówi o udziale w światowym pucharze. Wzorem dla niej są Lara Gut, Mikaela Shiffrin czy Petra Vlhová. Kto wie, może ta 16-latka niebawem będzie święcić triumfy jak jej idolki?
Małgorzata Wojcieszyńska
zdjęcia: archiwum rodzinne, Stano Stehlik