RETROHITY
Ile razy wyjeżdżałem do Polski i pytałem, co przywieźć z mojej drugiej ojczyzny, tyle razy otrzymywałem jednoznaczną odpowiedź – krówki! Co mają w sobie te cukierki, że na Słowacji cieszą się taką popularnością?
Krówki towarzyszyły mi zawsze podczas letnich wakacji, spędzanych w Polsce u rodziny. Pamiętam z czasów PRL-u, że rozpakowanie ich z przywierającego do cukierka papierka było niekiedy dość kłopotliwe, a ja, spragniony rarytasu, niecierpliwiłem się, chcąc jak najszybciej go posmakować.
Historia tych polskich cukierków zaczęła się w okresie dwudziestolecia międzywojennego, kiedy to w Poznaniu została założona pierwsza fabryka słodyczy Feliksa Pomorskiego, później przeniesiona do Milanówka pod Warszawą. Ich oryginalny smak spowodował, że szybko stały się popularne w całym kraju. Ta popularność zaowocowała różnymi domowymi odmianami krówek.
W sklepach można je było kupić tylko na wagę. Dawniej były dostępne tylko w dwu rodzajach: kruche i ciągutki. Dziś producenci oferują różne smaki: mleczne, waniliowe, kakaowe, cynamonowe, z makiem i wiele, wiele innych.
Te z mojego dzieciństwa miały szczególny smak. Pamiętam związaną z nimi opowieść, którą opowiedziała mi moja babcia.
Podczas II wojny światowej mój prapradziadek pracował w cukrowni niedaleko Kutna. Rodzina znalazła się tam po zbombardowaniu kamienicy w Warszawie. W domu zbytnio się nie przelewało. Na święta Bożego Narodzenia Niemcy, którzy zarządzali cukrownią, potajemnie dawali polskim pracownikom po bryle cukru, co było wtedy prawdziwym skarbem.
Z jej części praprababcia przygotowywała krówki. Przez kilka godzin gotowała w garnku wodę ze skrobią, mlekiem i cukrem, często mieszając. Przygotowaną masę kroiła następnego dnia i rozdawała dzieciom, które takie domowe krówki jadły tylko raz w roku – na Boże Narodzenie.
Może dlatego ten rarytas, tak popularny w czasach okupacji, po wojnie Polakom spowszedniał i nie cieszył się taką popularnością jak w Czechosłowacji. Pamiętam zdziwienie ekspedientek w Polsce, kiedy przed powrotem do Czechosłowacji robiłem większe zapasy krówek, by obdarować nimi swoich słowackich znajomych. I tak jest do dziś – zawsze, kiedy ich pytam, co przywieźć z Polski, słyszę jednoznaczną odpowiedź: krówki!!!
Andrej Ivanič