Co na to dzieci

 ANKIETA 

Czas pandemii to bardzo trudny okres także dla dzieci. Brak kontaktu z rówieśnikami, niepokój o bliskich, funkcjonowanie w odmiennych warunkach zdecydowanie wpłynęły na najmłodszych. Zapytaliśmy członków Klubu Polskiego, jak ich dzieci radzą sobie w tym niełatwym dla wszystkich okresie kwarantanny.

 

Klaudia Bocheń, Stupava

Początki kwarantanny były bardzo ciężkie dla naszej rodziny, zarówno dla nas rodziców jak i dla dzieci, zwłaszcza pod względem organizacji zajęć szkolnych w domu. Z dnia na dzień wszyscy zostaliśmy zaskoczeni tą sytuacją, a dzieci nagle zostały wyrwane ze swojego stałego trybu szkolnego. Dużo negatywnych informacji przekazywanych w różnych mediach spowodowało, iż córki obawiały się o zdrowie dziadków w Polsce.

Wówczas dużo o tym rozmawialiśmy w naszej rodzinie. Zauważyłam, że dzieci w tym czasie spędzają więcej czasu przy komputerze lub z tabletem w ręku, gdyż mają mnóstwo zajęć szkolnych, do których muszą się przygotować. Córkom w czasie kwarantanny najbardziej brakuje  kontaktu z koleżankami i kolegami, wspólnych zabaw i rozmów oraz możliwości odwiedzenia najbliższych w Polsce.

Młodszej córce Alicji (8 lat) brakuje także kontaktu z nauczycielami, bowiem młodsze dzieci lubią porozmawiać i podzielić się swoimi spostrzeżeniami z nauczycielami. Natomiast zalety kwarantanny u nas w domu to brak porannego wczesnego wstawania oraz wspólne spędzanie czasu. Moja 13-letnia córka Maja powiedziała mi: „Super jest to, że może się wstawać, kiedy się chce, jak się nie ma rano lekcji”.

 

Piotr Michna, Bratysława

Piękna idylla, że teraz mamy więcej czasu dla siebie, będziemy siedzieć w domu i grać w gry planszowe (niestety) w naszym przypadku się nie sprawdziła. Czas dla dzieci, poza pracą, zawsze mieliśmy i właściwie ciągle spędzaliśmy go razem. Jednak gdy dzieci przestały chodzić do przedszkoli, jesteśmy ze sobą non stop.

Mamy dwóch synów: pięcio- i dwuletniego. Żaden z nich jakoś nigdy nie bał się samego wirusa; nasze dzieci dość szybko przyjęły nowe warunki za oczywiste. Nie znaczy to, że dobrze znoszą izolację. W marcu, gdy zamknięto przedszkola, my z żoną zaczęliśmy pracować zdalnie. Odczuwaliśmy wszyscy duży stres: zupełnie nowe warunki, wszystko zamknięte, dzień powszedni prawie nie różnił się od weekendu, a wszystkie plany związane z wyjazdami wzięły w łeb.

Starszy syn najgorzej znosi zamknięte przedszkole i place zabaw. Teraz się trochę wszyscy przyzwyczailiśmy, ale zamknięte przedszkola są dla nas największą bolączką. Dzieci przyzwyczajone były do spędzania czasu z rówieśnikami, wspólnych zabaw i gier. W domu trudno nam było zamienić się w panie przedszkolanki, gdy nagli praca, a i wszelkie czynności domowe też trzeba ogarnąć. Dzieci w domu bardzo się nudzą, wobec czego marudzą. Widać, że są tą sytuacją zmęczone. Dla nas wszystkich jest to sytuacja totalnie wyczerpująca.

Zdziwiony jestem i rozczarowany, że ani w polskich, ani słowackich mediach nie został poruszony temat właśnie przedszkolaków. Temat zamkniętych szkół i cierpiących przez to uczniów to jedno, ale dzieci w wieku przedszkolnym, które przyzwyczajone są do grupy i codziennej rutyny, to też bardzo wrażliwy aspekt. Może nawet najwrażliwszy.

 

Katarzyna Thomas, Dunajská Lužná

Okres kwarantanny zmienił w naszej rodzinie kilka rzeczy, co widać najbardziej po dzieciach. Spędzamy więcej czasu ze sobą, gdyż mąż jest teraz częściej w domu. Mój czteroletni syn cieszy się z tego najbardziej, bo nie lubi, jak tata chodzi do pracy. Lubi jak ma tatę pod ręką, gdy coś naprawia i majsterkuje, a poza tym tata huśta lepiej niż mama.

Kiedy zauważyłam, że synowi zaczyna brakować kolegów z przedszkola, zapisałam go na warsztaty online dla dzieci. Teraz cieszy się na nie tym bardziej, że uczestniczą w nich także jego kuzynka i kuzyn. Każdego wieczoru planujemy, co będziemy robić następnego dnia. Zbudowaliśmy już nowy plac zabaw, poidełko dla ptaków i minijeziorko. Syn założył własny ogródek i każdego dnia wieczorem podlewa swoje roślinki i trawnik. Razem też pieczemy ciasteczka, robimy placki lub lody.

Dzieci najbardziej odczuwały brak dziadków. Niestety rozmowy przez Internet nie zastąpią bezpośredniego kontaktu. Syn bardzo tęsknił za swoją słowacką babcią, z którą chciał spędzać czas. Wytłumaczyliśmy mu, że musi jeszcze poczekać, i że ze względu na wirus nie możemy wychodzić z domu. Zrozumiał, ale pytał co jakiś czas, czy wirus jeszcze jest.

Pierwsze spotkanie po długim czasie ze słowacką babcią było bardzo radosne dla dzieci, a syn aż się popłakał – tak silne to były emocje. Mieliśmy też zaplanowane wakacje u polskich dziadków, na które dzieci bardzo się cieszyły, ale niestety musimy je przełożyć.

MZO

MP 6/2020