Krótka rozmowa na temat krótkiej wizyty
CO U NICH SŁYCHAĆ?
Przemysław Masio mieszka w Medzilaborcach a pochodzi z Polski – z Zagórza a to oznacza, że od domu rodzinnego dzieli go raptem 50 kilometrów. W tym tygodniu udało mu się odwiedzić Polskę po raz pierwszy od wybuchu epidemii, bez konieczności poddawania się kwarantannie, czy testom na obecność koronawirusa.
W jakim celu wyjechałeś do Polski i jakie dokumenty musiałeś okazać na granicy?
Wyjeżdżałem służbowo na spotkanie w jednym z biur tłumaczeń w Rzeszowie. Oprócz paszportu miałem ze sobą wszystkie dokumenty z prowadzonej przeze mnie działalności gospodarczej, czyli potwierdzające, że pracuję jako tłumacz.
Posiadałem też zaproszenie na negocjacje handlowe wysłane do mnie w mailu przez wspominane biuro. Dodatkowo miałem kwestionariusz, który jest dostępny na stronach ministerstwa spraw wewnętrznych RS – tlačivo o prekročeni štatnej hranice.
Wszystkie dokumenty sprawdzano?
Tak, wszystkie te dokumenty przedłożyłem funkconariuszowi wraz z paszporetm. W tym formularzu zezwalającym na przekraczanie granicy przybito mi pieczątkę i zapisano godzinę wyjazdu. Poinformowano mnie, że muszę wrócić na Słowację do 24 godzin, jeśli nie chcę poddawać się 14 – dniowej kwarantannie.
Którą granicę przekraczałeś?
W Barwinku. Polscy funkcjonariusze też pytali mnie, dokąd jadę i instruowali, kiedy powinienem wrócić. Kiedy po południu wracałem na Słowację nikt z Polaków mnie nie zatrzymywał. Słowacy zaś odebrali kwestionariusz, wpisali godzinę powrotu. Nawet pamiętali, że rano przekraczałem granicę. Nic w tym dziwnego, bo tam jest mały ruch, tylko jak wracałem na Słowację, stał przede mną jeden samochód ciężarowy a poza tym pustki.
Czy ten wyjazd to w ramach pozwolenia wyjazdów do pracy w paśmie do 30 kilometrów od granicy?
Nie, do Rzeszowa stamtąd miałem około 80 kilometrów.
Jakie to uczucie mieszkać tak blisko granicy i nie móc tak długo dostać się na jej drugą stronę?
Dziwne i powiem szczerze, że kiedy na początku tygodnia dotarła do mnie informacja, że Słowacja zezwoli na przekraczanie granic na 24 godzin z ośmioma krajami, w tym z Polską, bardzo się ucieszyłem. Mam chorego ojca, którego ostatnio odwiedziłem na początku marca, więc bardzo to przeżywałem.
No ale ta informacja, która poszła w świat, okazała się dezinformacją, dopiero teraz podobno będzie można wyjechać na 24 godziny, ale tylko na Węgry. Z pozostałymi siedmioma krajami trwają rozmowy, by przyjąć podobne rozwiązania. Konsultowałem te wiadomości z fachowcami od turystki, bo to jednak ważne – nie ma to jak sprawdzone informacje!
Jakie są Twoje spostrzeżenia z takiego krótkiego wyjazdu do Polski?
Jedno centrum handlowe, które odwiedziłem w Rzeszowie, było bardzo wyludnione, nie było gdzie się zatrzymać na obiad, działał tam tylko jakiś bufet na zewnątrz, przed galerią handlową. Ludzie chodzą w maseczkach, ale wydaje mi się, że Słowacy są bardziej zdyscyplinowani, pilnują siebie nawzajem, zwracają uwagę a Polacy traktują to bardziej na luzie.
No i kolejne spostrzeżenie – każdego człowieka mocno stąpającego po ziemi – ponieważ złotówka mocno osłabła w porównaniu do euro (za euro teraz płacą 4,55 złotego), więc widać kolosalne róznice w cenach towarów.
Nie obawiałeś się wyjazdu z tego jedynego na Słowacji powiatu, do którego nie dotarł koronawirus?
Moja żona teraz ze mnie żartuje, że obym nie był tym, który tego wirusa przywiezie do Medzilaborec.
red.