Werner Kirchner, czyli Polacy na Księżycu

 POLAK POTRAFI 

Obchodzona niedawno 50. rocznica pierwszego lądowania człowieka na Księżycu obecna była w mediach na całym świecie. Przypominano sylwetki bohaterskich astronautów, czasami przywoływano kontrowersyjne teorie, przeprowadzano wywiady z nielicznymi osobami pamiętającymi tamte wydarzenia. Można tylko żałować, że przy tej okazji media w Polsce nie podkreśliły roli polskich naukowców w zdobyciu Księżyca.

Tak, tak, Polacy związani z Księżycem to nie tylko Pan Twardowski. Warto na łamach „Monitora” przybliżyć sylwetki dwóch wielkich rodaków, bez których słynny program Apollo (który doprowadził do lądowania 12 astronautów na Srebrnym Globie) nie miałby szans powodzenia. Przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej go poznaliśmy.

Zacznę od urodzonego w 1918 roku w niemieckim wtedy Opolu Wernera Kirchnera. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości jego rodzina przeniosła się do Katowic, gdzie młody wówczas Werner zdał z doskonałym wynikiem maturę. Przed zdolnym abiturientem stały otworem drzwi każdej uczelni w Polsce. On postanowił wybrać chemiczne studia na renomowanej Politechnice Lwowskiej. Zdobyte w tym czasie uprawnienia pilota pozwalały mu odwiedzać często w ramach ćwiczebnych lotów rodzinne Katowice.

Po wybuchu II wojny światowej zgłosił się na ochotnika do wojska, jednak nie zdążył wziąć udziału w walkach. Los rzucił go do Rumunii, skąd przez Francję dotarł do Wielkiej Brytanii. Kontynuując zaawansowane szkolenia lotnicze, został członkiem Wileńskiego Dywizjonu Myśliwskiego stacjonującego pod Londynem, gdzie dowódcą był słynny Stanisław Skalski. Służąc w elitarnej jednostce, Werner odnosił wielkie sukcesy. Był trzykrotnie  odznaczony Krzyżem Walecznych za bohaterstwo.

Podczas jednej z potyczek był świadkiem czegoś, co wpłynęło na jego dalsze życie. Atakując kolumnę niemieckich czołgów, nie mógł wiele zrobić za pomocą pokładowego karabinu. Gdy role atakującego przejął inny brytyjski samolot wyposażony w pierwsze, prymitywne rakiety, zrozumiał, czym chce się zajmować po wojnie. Wkrótce postanowił dokończyć przerwane studia na elitarnym Imperial College of Science w Londynie, a po uzyskaniu stypendium na słynnym Massachusetts Institute of Technology wyemigrował z rodziną do Stanów Zjednoczonych.

Mając w pamięci wojenny epizod, Werner Kirchner poświęcił się badaniu nowych typów paliw dla rakiet (najpierw balistycznych, potem kosmicznych). W uznaniu dla zasług zdolnego Polaka zaproponowano mu posadę wiceprezesa w firmie produkującej słynne pociski balistyczne typu Polaris i Minuteman, a jeden z okrętów podwodnych, na których były zainstalowane, został nazwany na cześć słynnego polskiego generała „USS Casimir Pulaski”.

Największym osiągnięciem Kirchnera była jednak praca przy projekcie Apollo. Werner von Braun, słynny imiennik i konstruktor potężnych rakiet Saturn, zaproponował naszemu rodakowi zaprojektowanie silnika i opracowanie paliwa do księżycowego lądownika.

Z zadania tego polski naukowiec wywiązał się doskonale. Pod wrażeniem jego pracy byli lądujący na Księżycu Neil Armstrong i Buzz Aldrin, którzy chwalili Polaka podczas spotkania z prezydentem Nixonem.

Po zakończeniu projektu księżycowego Kirchner kontynuował błyskotliwą karierę w przemyśle rakietowym, będąc prezesem wielu firm z dziedziny przemysłu kosmicznego. Jako ceniony specjalista opracowywał na podstawie szpiegowskich zdjęć satelitarnych raporty dla CIA na temat radzieckiego programu kosmicznego, a pod koniec kariery został ekspertem NASA do spraw wahadłowców.

Warto też wspomnieć o innej pasji Wernera Kirchnera. Z zacięciem uprawiał szermierkę; w 1969 roku reprezentował nawet Stany Zjednoczone na mistrzostwach świata w Hawanie, gdzie przegrał tylko jedną walkę – z Polakiem Jerzym Pawłowskim.

Polski naukowiec nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach, jednak Polskę udało mu się odwiedzić ponownie dopiero w 1988 roku. W Warszawie odbywał się wtedy światowy Zjazd Lotniczy, podczas którego Werner Kirchner spotkał się ze swoim dawnym dowódcą Stanisławem Skalskim. Genialny inżynier i pilot wielokrotnie potem odwiedzał Polskę. Zmarł w 2008 roku w swoim domu w Kalifornii.

Arkadiusz Kugler

MP 11/2019