BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Jesień już na dobre zagościła w naszych domach, póki co jeszcze ta słoneczna, złota, zachęcająca do spacerów i wycieczek. Już za chwilę dopadną nas nieunikniona szaruga, mroczne popołudnia i zacinający deszcz. Na taką porę warto uzbroić się w kocyk, kubek herbaty i wciągającą powieść.
„Dziewczęta wygnane” Marii Paszyńskiej (Wydawnictwo Książnica 2018) to pierwszy tom trylogii pt. „Owoc granatu”, opowiadający historię sióstr bliźniaczek, zesłanych na Sybir. Początek powieści to sielankowe Kresy, gorące lato 1939 roku w posiadłości dziadków, smak pierwszej miłości, ale i bolesnych rozczarowań sercowych, zazdrość, namiętność i wszystko, czego dobra saga rodzinna potrzebuje, aby wciągnąć czytelnika w swoją historię.
Sielankowe obrazy lata w polskim dworku szlacheckim przerwane zostały niemieckimi nalotami oraz wkroczeniem Armii Czerwonej. Siostry Łukowskie zostają zesłane na Sybir. Tam zaczyna się ich dramatyczna walka o przetrwanie w nieludzkich warunkach.
Maria Paszyńska bardzo dobrze przygotowała dokumentację do swojej powieści – studiowała pamiętniki osób zesłanych na Sybir, przeprowadzała wywiady z tymi, którzy przeżyli, gromadziła listy i pamiątki z tamtego okresu. Wiele z historii, które usłyszała od Sybiraków, wplotła w fabułę swej książki, co dodaje barwnej opowieści dodatkowej autentyczności.
Merytoryczne przygotowanie autorki plus dobra konstrukcja historii oraz wyraziste charaktery głównych postaci zapewniają czytelnikowi z jednej strony rozrywkę, z drugiej mają aspekt edukacyjny. Jedynym mankamentem jest język – potoczny, zwykły, taki, którym mówimy na co dzień. Brak więc tu finezji, która dawałaby poczucie obcowania z literaturą wysoką, a nie z czytadłem do poduszki.
Nie zmienia to jednak faktu, że książkę „Dziewczęta wygnane” czyta się z przyjemnością, a linia fabularna wciąga jak kryminał. Czasem i czytadło jest nam potrzebne, szczególnie w długie jesienne wieczory. Polecam fanom powieści historycznych.
Magdalena Marszałkowska