Legenda „Solidarności” okiem Wajdy

W drugiej połowie tego roku do kin ma trafić „Wałęsa” Andrzeja Wajdy. Nie wiem, jak Państwo, ale ja jestem szalenie tego filmu ciekawa. Raz, że niewielu twórców porywa się na opowiadanie o czasach, które są już historią (i to jaką!), a które wciąż są żywe; ich świadkami byliśmy przecież nie tak dawno temu. Dwa, że przedstawienie na ekranie losów żyjącego wciąż człowieka, niezwykle kontrowersyjnej zresztą postaci, wymaga od reżysera ogromnych umiejętności, doświadczenia i… przede wszystkim taktu.

Andrzeja Wajdy nikomu przedstawiać nie muszę; zastanawia mnie jednak, w jaki sposób wybrnie z tej trudnej sytuacji, jak (i czy) sprosta temu zadaniu – czy Wałęsa w jego filmie będzie żywym pomnikiem, czy Wałęsą z krwi i kości, ze wszystkimi ogólnie znanymi słabościami, irytującymi osądami i często nieskrywaną arogancją.

Promocji filmu pomoże pewnie – choć może nie w sposób zamierzony – książka Danuty Wałęsy „Marzenia i tajemnice”, która niedawno trafiła na księgarskie półki. Mnóstwo w niej żalu, rozgoryczenia i pretensji do Lecha Wałęsy. Według pani prezydentowej z  jednej strony życie u boku Lecha było ciekawe i pozwoliło jej w ostatecznym rozrachunku trafić na karty historii. Z drugiej jednak – wiązało się z nieustającym przebywaniem w cieniu sławnego człowieka, samotnością, rezygnacją z własnych potrzeb i ciężką pracą matki, wychowującej gromadkę dzieci.

Czy te wspomnienia znajdą oddźwięk w filmie Wajdy – nie wiadomo. Jeszcze przed ukazaniem się książki  Danuta Wałęsa, rozmawiając z mediami o powstającym filmie, mówiła, że w roli siebie widziałaby Joannę Brodzik, którą bardzo lubi i ceni. Wiadomo już, że Brodzik nie wcieli się w postać „Danuśki”, bo do tej roli została wybrana Agnieszka Grochowska. Co ciekawe, na planie ponownie spotkała się ona z Robertem Więckiewiczem (oboje wystąpili w filmie Agnieszki Holland „W ciemności”), który gra główną rolę.

Andrzej Wajda już cztery lata temu mówił, że poświęcony życiu Lecha Wałęsy film mógłby stać się trzecią częścią cyklu, do którego należą „Człowiek z marmuru” (1976) i „Człowiek z żelaza”(1981).  Trzeba przyznać, że to poprzeczka postawiona samemu sobie niezwykle wysoko, bo wspomniane dwa obrazy są dziełami wybitnymi. Czy „Wałęsa” do nich dołączy – czas pokaże, pozostaje nam cierpliwie poczekać do premiery.

Katarzyna Pieniądz

MP 6/2012