KINO OKO
Hollywood – słowo, które dla wielu jest synonimem sławy, gigantycznych aktorskich gaży, bajkowej kariery i spełnionych marzeń. Hollywood rozpala wyobraźnię ludzi na całym świecie i wciąż pojawiają się chętni, którzy chcą spróbować tam swoich sił, przekonani, że to właśnie do nich los się uśmiechnie i osiągną upragniony sukces.
W historii Hollywood, zwanego często Fabryką Snów, wiele kart zapełnili Polacy. O polskich korzeniach tej kolebki przemysłu filmowego pisał Andrzej Krakowski w fascynującej książce „Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood”. Przybysze z polskich ziem mieli ogromny udział zwłaszcza w pierwszym okresie powstawania filmowego imperium.
Według Krakowskiego zazwyczaj byli oni lepiej wykształceni od większości emigrantów, poza tym mieli sporo intuicji i wrodzonego sprytu. I tak potęgę Hollywood budowali m.in. Samuel Goldwyn (urodzony w Warszawie jako Szmul Gelbfisz), bracia Warnerowie (najstarszy z nich urodził się niedaleko Makowa Mazowieckiego) i Billy (Samuel) Wilder – pochodzący z Suchej Beskidzkiej.
Nie sposób pominąć w tej wyliczance Poli Negri, czyli Apolonii Chałupiec, mającej korzenie polsko-słowackie. Negri przyjechała do Hollywood w 1923 roku. Miała już w swoim dorobku kilka filmów, m.in. „Oczy mumii Mia”, „Madame du Barry” czy „Carmen”. W USA została gwiazdą kina niemego i symbolem seksu (głównie dzięki romansom z Charlie Chaplinem i Rudolphem Valentino).
Zagrała m.in. w „Hiszpańskiej tancerce”, „Zakazanym raju” i „Hotelu Imperial”. Jej kariera straciła impet wraz z pojawieniem się filmu dźwiękowego; głos Negri nie brzmiał dobrze na ścieżce dźwiękowej (twierdzono, że jest zbyt niski i ordynarny), w związku z czym ostatecznie straciła ona pozycję pierwszoligowej gwiazdy.
Sukces Poli Negri próbowało później powtórzyć wiele aktorek. Niestety, o ile możemy pochwalić się rozpoznawalnymi na świecie reżyserami i kompozytorami (wspominani przeze mnie przy okazji tekstu o Oscarach Polański, Wajda, Kaczmarek i inni), o tyle żaden z aktorów znad Wisły nie odniósł znaczącego sukcesu w Hollywood, choć próbowało naprawdę wielu.
Najczęściej sny o sławie kończyły się epizodycznymi rólkami w filmach uznanych twórców. Takie występy w Polsce urastały do rangi wielkiego wydarzenia, natomiast w świecie pozostawały niemal niezauważone (vide: Katarzyna Figura w „Prêt-à-Porter” Roberta Altmana z 1994 roku czy Izabella Miko, która zagrała kilka ról w małoznaczących filmach, a sceny z jej udziałem ze „Starcia tytanów” zostały ostatecznie wycięte).
Po filmie „Goldeneye” (1995), kinowym hicie o przygodach Jamesa Bonda, pojawiły się nadzieje na podbój Hollywood przez Izabellę Scorupco. Ostatecznie jej kariera nie nabrała takiego rozpędu, jakiego oczekiwała zarówno ona, jak i kibicujący jej rodacy.
Ostatnio sił w Hollywood próbowała Alicja Bachleda-Curuś, która wprawdzie zagrała w kilku filmach, m.in. w świetnie przyjętym przez krytyków „Handlu” (2007), ale w Hollywood jest znana głównie z romansu z Colinem Farrellem, któremu partnerowała w „Ondine” (2009; obraz przeszedł niemal zupełnie bez echa).
Na hollywoodzki sukces pracuje też ciężko Weronika Rosati, jednak wciąż trudno jej zdobyć prawdziwą popularność i przebić się do aktorskiej czołówki. Pozostaje mieć nadzieję, że w końcu komuś z Polski się to uda. Na pewno nie zabraknie tych, którzy niezrażeni niepowodzeniami starszych kolegów będą chcieli spróbować.
Katarzyna Pieniądz