SŁOWACKIE PEREŁKI
Kiedy 14 lat temu przeprowadziłam się do Pezinka, tutejszy zamek nie zrobił na mnie większego wrażenia. Szary, smutny, zniszczony przez lata socjalistycznych przemian, bardziej przypominał opuszczony gmach administracyjny niż historyczną perełkę. Choć nie zachwycał w tamtych czasach, czuło się w nim jakąś uśpioną magię, która czekała, by ją odkryć. Dziś po latach renowacji zamek odzyskał dawną świetność, a jego historia znów przyciąga ludzi.
Pierwsze wzmianki o pezinskim zamku pochodzą sprzed 1271 r. Zbudowany na wodzie, otoczony fosami i mostem zwodzonym był prawdziwą twierdzą. Jego strategiczne położenie sprawiło, że stał się celem ataku wojsk czeskiego króla Przemysła Ottokara II. Przez kolejne stulecia hrabiowie Pezinka i Świętego Jura walczyli z Turkami i husytami, jednak największe boje toczyli między sobą o podział majątku, w tym o zamek. Jan Krušič, który otrzymał zamek w nagrodę za uratowanie życia Karolowi V, nadał mu renesansowy wygląd.
Kolejne zmiany wprowadził okrutny i bezlitosny Štefan Ilešház oraz ród Pálffy. To właśnie oni całkowicie zmienili charakter zamku, przekształcając go z twierdzy obronnej w romantyczną rezydencję z angielskim parkiem. Niestety pasja hrabiego Františka Pálffyego do hazardu doprowadziła rodzinę do bankructwa, a sytuację uratował dopiero jego syn Ján, który wykupił zadłużony majątek. W odnowionych pomieszczeniach zamku zgromadził rzadką kolekcję dzieł sztuki, wśród których znajdowało się 145 obrazów, grafik, miniatur i płaskorzeźb.
Z zamkiem związanych jest wiele ciekawych historii i postaci. Jedną z nich była hrabina Cecylia ze Świętego Jura, żona Stefana z Rožhanovec. Towarzyszyła ona mężowi na wielu polach bitew, zwłaszcza przeciwko Turkom. Legenda głosi, iż podczas bitwy o twierdzę Golubac w Serbii ocaliła życie cesarza Zygmunta Luksemburskiego, prawnuka Kazimierza III Wielkiego, króla Polski.
Pożar zamku w 1875 r. zniszczył jego północną część, a kolejne lata przyniosły dalsze zmiany. W 1930 r. rodzina Pálffy sprzedała zamek miastu, po czym został on przejęty przez Słowacką Spółdzielnię Winiarską, która dostosowała go do własnych potrzeb. Tu też znajdowało się studio nagrań Opus, w którym swoje hity nagrywali m.in. grupa Modus i Miro Žbirka. Wszystko zmieniło się w 2019 r., gdy zamek trafił w prywatne ręce.
Po gruntownej renowacji otwarto tu luksusowy czterogwiazdkowy hotel Palace Art, w którym oprócz obrazów i oryginalnie rzeźbionych mebli można podziwiać komnaty hrabiego Pálffyego, urządzone jak za czasów ich największej świetności. Znajduje się w nich unikatowa w skali kraju kolekcja szafek, wykonanych z rzadkich gatunków drewna, takich jak mahoń i heban. Mistrzowie stolarscy połączyli je w luksusowych kompozycjach z kością słoniową, kamieniami półszlachetnymi, a nawet inkrustacjami z szylkretu.
Obecnie na dziedzińcu zamkowym odbywają się koncerty, a w 800-letniej piwnicy wśród starych beczek, z których każda ma swoją historię, można skosztować najlepszych słowackich win. To miejsce emanuje przepychem, a historia splata się tu ze sztuką i winem – dwoma symbolami tego regionu.
- Single photo enhanced with easyHDR 3.16.1: DSC_2075.JPG
Gdy zamieszkałam w Pazinku, lubiłam spacerować po 8-hektarowym parku, który ponad 180 lat temu założył František Pálffy, a w 1963 r. został wpisany na listę zabytków kultury. Ponad tysiąc starych i rzadkich drzew, malowniczy staw, ścieżki prowadzące w nieznane oraz dumnie przechadzające się pawie nadają temu miejscu niezwykły urok, pozwalając poczuć klimat minionych czasów. W ciepłe dni na ławeczkach przysiadają zakochani, rodziny z dziećmi i starsi mieszkańcy, którzy wspominają dawny Pezinok.
A ja? Wciąż tu wracam. Patrząc na zamek, trudno uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu był zaniedbanym budynkiem. Dziś znów tętni życiem i nieprzerwanie pisze swoją historię. Jest wizytówką miasta i miejscem, do którego warto wracać dla pięknej historii, urokliwego parku i magii, którą w końcu udało się obudzić.
Magdalena Zawistowska-Olszewska
Zdjęcia: Magdalena Zawistowska-Olszewska