Bitwa o biedronkę

Dojazd do nowo otwartej biedronki w Miloslavovie przypominał scenę z filmu akcji – coś pomiędzy wyścigiem ulicznym a symulacją chaosu drogowego. Już na wjeździe czuć było napięcie: sznur samochodów, ludzie krążący w poszukiwaniu miejsca do parkowania i kierowcy, wykonujący karkołomne manewry w nadziei, że ktoś opuści parking. Kiedy wreszcie i mnie udało się zaparkować, okazało się, że prawdziwa walka dopiero przede mną.

 

Tłumy

Tłumy przed wejściem, tłumy w środku, ale największy dramat rozgrywał się przy wózkach, których… nie było! Ludzie łypali na siebie wzrokiem, wypatrując, kto pierwszy zwolni upragniony „pojazd zakupowy“. Gdyby istniała jakaś aplikacja, pokazującą dostępność wózków, z miejsca stałaby się hitem numer jeden wśród zakupowych desperatów.

Tak 8 marca, w Dzień Kobiet wyglądał mój pierwszy raz w słowackim sklepie dyskontu Biedronka. Na szczęście przygotowano miły akcent – każda kobieta dostała albo przynajmniej miała dostać bukiet róż. Ja poczęstowałam się sama. Ale sielanka skończyła się zaraz po przekroczeniu progu sklepu.

Ludzie niczym rwąca rzeka przemykali między półkami, utykając tylko przy promocjach. Słychać było porównywanie cen, szepty zdziwienia (o, to jest tańsze niż u nas!) i pojedyncze okrzyki radości, gdy ktoś znalazł ulubiony produkt z Polski. Obsługa była zdezorientowana, ale starała się nie dawać tego po sobie poznać.

Biedronka na słodko

Na dziale piekarniczym miała miejsce scena, którą zapamiętam na długo. Szukałam moich ukochanych gniazdek hiszpańskich, gdy usłyszałam rozmowę starszego małżeństwa. Pan z dumą oznajmił żonie, że na półce jest sernik. Kobieta z niedowierzaniem dopytywała, czy na pewno. Gdy już się upewniła, że mąż mówi prawdę, bez wahania włożyła do koszyka dwa całe serniki po 700 g każdy.

Rozbawiona zagaiłam rozmowę po słowacku, na co pani odpowiedziała, że jest Polką i natychmiast przeszłyśmy na język polski. Dowiedziałam się, że pani mieszka na Słowacji od kilkudziesięciu lat, ale smaki z Polski nadal są dla niej niezastąpione. Coś mi się wydaje, że market Biedronki będzie częstym miejscem spotkań Polaków mieszkających na Słowacji.

Biedronka – polski fenomen

Polskim czytelnikom dyskontu Biedronka przedstawiać nie trzeba, ale kilka faktów warto przypomnieć. Ta sieć powstała w 1995 r. w Poznaniu, a już dwa lata później trafiła w ręce portugalskiej grupy Jeronimo Martins. W 2025 r. obchodzi swoje trzydziestolecie, będąc liderem rynku spożywczego w Polsce. Ma 3 720 sklepów, zatrudnia ponad 81 000 pracowników i zajmuje drugie miejsce w kraju pod względem przychodów.

Ekspansja na Słowację – wielkie otwarcie

Po ugruntowaniu pozycji w Polsce przyszła pora na ekspansję. Pierwszy sklep na Słowacji otwarto 5 marca 2025 r. w Miloslavovie pod Bratysławą, a na wydarzeniu obecny był pełniący funkcję ambasadora RP Piotr Samerek. Kolejne markety otwarto dzień później – w Zvoleniu i Považskiej Bystricy. Do końca marca 2025 r. na Słowacji będzie pięć sklepów, a do końca 2026 r. ma być ich aż 50.

Co można kupić w słowackiej biedronce?

Asortyment liczy około 3 400 produktów, z czego połowa pochodzi od lokalnych dostawców. Docelowo aż 40% oferty mają stanowić słowackie produkty. Mimo to na półkach nie brakuje polskich artykułów, co z pewnością ucieszy osoby przyzwyczajone do ich smaku. Wiele osób, w tym ja, czeka jeszcze na pojawienie się kolejnych dobrze znanych produktów z Polski.

Biedronka w polityce? Oczywiście!

Wracamy na polski rynek, gdzie Biedronka to nie tylko sklepy – to zjawisko społeczne. Politycy doskonale o tym wiedzą, dlatego w trakcie kampanii wyborczych często biegają z koszykiem po marketach, porównując ceny jak ekonomiści z ministerstwa finansów. „Za moich czasów było taniej!” – krzyczą, pokazując chleb i masło, jakby to były najważniejsze wskaźniki gospodarki.

Biedronka to miejsce, gdzie politycy łączą przyjemne z pożytecznym, walcząc o głosy wykazują się znajomością cenników. A skoro politycy się do niej odwołują, to znaczy, że jest to sieć sklepów bliskich sercom Polaków (i ich portfelom z pewnością).

Dla Polaków na Słowacji Biedronka to coś więcej niż supermarket

To miejsce, gdzie można kupić smak dzieciństwa, ulubione produkty i poczuć się przez chwilę jak w domu. Wycieczki na zakupy do polskich biedronek z koleżankami lub rodziną miały swój urok – zawsze było wesoło. Teraz mamy tu taki mały kawałek Polski na Słowacji. I bardzo mnie to cieszy. Z niecierpliwością czekam na informację, czy Biedronka otworzy swój sklep bliżej mojego miasta.

Edyta Mikušová

MP 4/2025