Między zapachem ziół a mocą mikstur

 SŁOWACKIE PEREŁKI 

Wiosną ubiegłego roku przeczytałam, że po 30 latach legendarna bratysławska apteka U Salwatora (Lekáreň u Salvatora) ma ponownie otworzyć swoje podwoje. Zaintrygowana udałam się pod wskazany adres, lecz ku mojemu rozczarowaniu zabytkowy budynek nadal pozostawał zamknięty, a jego wnętrza milczały jak przez ostatnie dekady.

Los jednak postanowił mnie zaskoczyć i kilka miesięcy później podczas wizyty na Starówce, syn zaciągnął mnie do sklepiku w okolicy. Skoro byłam tak blisko, postanowiłam ponownie zajrzeć pod adres, który nie dawał mi spokoju. Tym razem trafiłam idealnie, gdyż właśnie tego dnia odbywało się wielkie otwarcia apteki, która znów ożyła, a ja miałam niezwykłą okazję być świadkiem jej powrotu do dawnej świetności.

Początki apteki sięgają XVII w., kiedy to w 1658 r. arcybiskup Juraj Lippay ufundował ją dla rezydencji jezuitów w Prešporku. W tym samym roku powstały bogato zdobione barokowe meble apteczne, które stały się najcenniejszym elementem wyposażenia. Po rozwiązaniu zakonu w 1773 r. meble zostały sprzedane.

W kolejnych latach apteka kilkakrotnie zmieniała właścicieli, a nawet została przeniesiona do pałacu hrabiego Csáky’ego. Właścicielem apteki w 1884 r. został dr Rudolf Adler, filozof z wykształcenia, aptekarz z zamiłowania. W 1904 r. przeniósł on aptekę na parter nowo wybudowanego pięciopiętrowego budynku przy ul. Panskiej 35, naprzeciwko katedry św. Martina. Gmach, wzniesiony przez firmę Kittler & Gratzl, to imponująca neorenesansowa kamienica z wieżyczką, na której fasadzie widnieją napisy w językach słowackim, niemieckim i węgierskim.

Adler, który miał silne zamiłowanie do symboliki w sztuce, kazał nad wejściem umieścić kamienną figurę św. Salwatora, patrona farmaceutów, autorstwa rzeźbiarza Alojza Rigele. Nie tylko wygląd budynku czyni go wyjątkowym, ale także jego wnętrze, które skrywa opowieść o jednej z najsłynniejszych aptek Europy Środkowej. Stiukowy sufit zdobią cztery alegoryczne malowidła, wykonane między innymi przez córkę Adlera, przedstawiające córki Eskulapa, a jednocześnie boginie zdrowia: Higieję, Panakeję, Akeso i Iaso.

Całości dopełnia oryginalne barokowe wyposażenie: malowana ceramiczna podłoga, waga, kasa fiskalna, ozdobne lampy oraz imponujące marmurowe lavabo ze złotą głową lwa. Na półkach stoją oryginalne pozłacane buteleczki z napisami łacińskimi, wykonane ze szkła, ceramiki i drewna. Centralnym punktem apteki jest piękna lada, której blat wykonano z salzburskiego marmuru. Podtrzymuje go sześć wapiennych lwów. Na ścianie widnieje łacińska sentencja: Quidquid agis, prudenter agas et respice finem – „Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i przewiduj koniec”.

Z historii apteki dowiedziałam się, że kiedyś wszystkie lekarstwa były przygotowywane na miejscu, dostosowane do indywidualnych potrzeb pacjenta. Nawet pasta do zębów powstawała wyłącznie w aptekarskich murach. Składniki dodawano i mieszano zgodnie z receptą w specjalnym pomieszczeniu obok. W piwnicy znajdowało się laboratorium, a nad apteką mieszkanie aptekarza, do którego prowadziły ukryte schody.

Po śmierci Rudolfa Adlera w 1906 r. apteka przeszła w ręce najemców, a w 1950 r. została znacjonalizowana. Działała do 1995 r., po czym zabytkowe meble zostały wywiezione z Bratysławy i na długie lata uznane za utracone. Dopiero w 2010 r. odnalazły się w zbiorach prywatnego kolekcjonera.

Apteka św. Salwatora choć przetrwała rozpad monarchii, wojny i zmiany ustrojowe przez wiele lat wydawała się stracona. Jednak miasto odkupiło budynek, a w 2021 r. zakończono negocjacje, dzięki którym ponad 300-letnie meble wróciły na swoje dawne miejsce. Dziś to nie tylko muzeum, ale również w pełni działająca placówka farmaceutyczna.

Apteka u Salwatora to ikona Bratysławy oraz symbol pamięci i troski o dziedzictwo. Będąc w okolicy, warto przekroczyć jej próg, by poczuć, jak historia przeplata się z codziennością.

Magdalena Zawistowska-Olszewska
Zdjęcia: autorka

MP 3/2025