Najpierw przemiany w Polsce, potem w kolejnych krajach. Obrazki okrągłego stołu z początku 1989 r., jesienny upadek muru berlińskiego i wreszcie aksamitna rewolucja w Czechosłowacji. Kolejne elementy tamtej układanki upadały jak kostki domina.
Jak te czasy wspomina się dziś w Bratysławie? Na podstawie ofert różnych organizacji, z których skorzystałam, proponuję Państwu ułożenie swoistych puzzle, aby nie zapomnieć o tym, co i jak było, by to już nigdy się nie powtórzyło.
Spojrzeć w twarz
Najpierw wybrałam filmy z oferty Słowackiego Instytutu Pamięci Narodowej (UPN), który przygotował bardzo bogaty i różnorodny Festiwal Wolności (Festival Slobody). Były to trzy filmy. Jednym z nich był obraz pt. „Martin Pollack: Pohľad do priepasti“- dokumentalny film z 2024 r. w reżyserii Jara Vojtka, który pokazuje podróże austriackiego pisarza Martina Pollacka na Słowację, gdzie bohater poszukuje śladów zbrodni swojego biologicznego ojca – nazisty. Pisarzowi towarzyszy słowacki tłumacz Michal Hvorecký.
To ciekawe studium duszy człowieka, który chce poznać historię swoich przodków i uczłowieczyć ofiary ojca – wysoko postawionego nazisty, odpowiedzialnego za śmierć wielu mieszkańców Ružomberka i okolic, ludzi często bez imion i nazwisk, bez twarzy, anonimowych. Pollack stara się ich ponownie uczłowieczyć i „spojrzeć“ im w twarz.
„Kolorowe“ komedie
Dwa kolejne filmy przez mnie wybrane to komedie, choć dotyczące ciemnych czasów. „Okupacja“ w reżyserii Michala Nohejla to czeska czarna komedia z 2021 r., opowiadająca o Czechosłowacji, w której spotkanie rosyjskich żołnierzy nie było niczym niecodziennym. Jednak wizyta jednego z nich w nocnym barze, po przedstawieniu teatralnym, przewraca świat aktorów i dyrekcji teatru do góry nogami
Ten film to świetne studium charakterów ludzi, którzy pod wpływem wykrzykującego pijanego oficera ZSSR, zaczynają wychodzić z ról przykładnych obywateli CSSR. Jest więc i śmiesznie, i przerażająco, a widz zastanawia się, jak on by się zachował, gdyby znalazł się twarzą w twarz ze złem.
Z kolei „Chrzciny“ z 2022 r. w reżyserii Jakuba Skocznia to polski film z ciekawą rolą Katarzyny Figury. W dniu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce główna bohaterka stara się zataić przed rodziną, co się stało. Wszystko po to, by zebrane w jednej chałupie dzieci pogodziły się w dniu chrzcin jej wnuka. Szarzyzna tamtego dnia i dramatyzm, który jeszcze nie dotarł do bohaterów filmu, wydają się tak paradoksalne, że aż śmieszne.
Z ulicy na salony
„Mało kto wie, że ten przewrót miał swój początek w Bratysławie“ – tak 15 listopada podczas wieczoru dyskusyjnego w siedzibie Ambasady Czeskiej Republiki w Bratysławie mówił jej szef Rudolf Jindrák. Temat oczywiście dotyczył aksamitnej rewolucji, której największe manifestacje miały miejsce 17 listopada 1989 r. w Pradze.
To, co ją poprzedzało, a o czym wspominał Jindrák, miało jednak miejsce w Bratysławie, dzień wcześniej, kiedy studenci Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Komeńskiego wyszli do ulic. I właśnie w siedzibie ambasady czeskiej wspominali ten dzień ówcześni słowaccy studenci Wydziału Filozoficznego: Henrieta Hrinková i Milan Novotný oraz prowadzący spotkanie Marián Sedílek, a także czescy: Pavel Chalupa, były student Akademii Sztuk Scenicznych w Pradze, oraz Tomáš Cikrt, były student Wydziału Farmacji w Bratysławie.
Studencki ruch w Bratysławie był tak silny, że przyciągnął nie tylko rzesze protestujących, ale i policję oraz kamery telewizji. „Kiedy będąc już w akademiku, oglądaliśmy nasze twarze w wiadomościach wieczornych, byliśmy przekonani, że to nasz koniec, że wyrzucą nas z uczelni“ – wspominał Milan Novotný. Henrieta Hrinková po przyjeździe do rodzinnego domu w Rimavskiej Sobocie odczuwała strach jeszcze bardziej, bo była w tym momencie sama.
A przecież to właśnie ona stanowczo i odważnie wyraziła protest przeciwko ustrojowi przed kamerami telewizyjnymi. Ile myśli wtedy przebiegło w głowach tych młodych ludzi? Był strach, ale przede wszystkim nadzieja na zmiany. „Ten strach trwał, dopóki do ulic nie wyszli w Pradze. Wtedy zaczęliśmy wierzyć, że coś się może zmienić“ – opisywał Novotný.
„W poniedziałek, nie tylko nie wyrzucono nas z uczelni, ale to my przejęliśmy sprawy w swoje ręce i zażądaliśmy od naszych profesorów, by potępili działania policji w Pradze. Kiedy tego nie zrobili, zażądaliśmy, by opuścili uczelnię i – ku naszemu zdziwieniu – oni tę uczelnię opuścili“ – wspominała Henrieta Hrinková. Takie były początki przemian w Czechosłowacji. Warto o tym mówić, warto przypominać, jak chwiał się socjalistyczny kolos i jak runął.
Między Rosją a USA
„Kiedy pisałam o Związku Radzieckim, stalinizmie, sądziłam, że piszę o przeszłości“ – mówiła Anne Applebaum, pytana o aktualną sytuację na świecie. Rozmowę z nią przeprowadził redaktor Matuš Kostolný 16 listopada w Bratysławie podczas Forum Środkowoeuropejskiego, które od wielu lat organizuje spotkania z różnymi osobistościami, upamiętniając w ten sposób przemiany ustrojowe z 1989 r.
Pisarka, dziennikarka, która za swoją pracę zyskała Nagrodę Pulitzera, mówiła o świecie, który dobrze zna, bowiem pochodzi z USA, od ponad 20 lat mieszka w Polsce, a w swojej pracy pisarskiej sporo miejsca poświęciła dyktatorom (ostatnio wyszła jej książka „Autokracja“, również w słowackim tłumaczeniu).
Będąc w tłumie przybyłych widzów, którzy w sobotni wieczór zapełnili Starą Halę Targową w centrum Bratysławy, ciekawie się słuchało, jak ona widzi świat. A mówiła m.in. o mechanizmach, które działają w USA, a które nie pozwolą na zrujnowanie demokracji, ale także o tym, co nowo wybranemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych może się powieść.
„Trzeba go słuchać uważnie, bo to, co zapowiada, prawdopodobnie zrealizuje. Może np. wprowadzić cło na towary z Europy czy przewartościować działania NATO“ – przekonywała Applebaum. Z kolei, wspominając agresywnego sąsiada Polski, wyraziła zdanie, że wojna się skończy wtedy, gdy Rosja zrozumie, że nie może wygrać. „Wtedy, gdy dojdzie do przekonania, że cena wygranej jest zbyt wysoka, albo wtedy, gdy będzie przegrywać“ – mówiła pisarka.
Przyznać muszę, że rocznica przemian ustrojowych w Europie, była w listopadzie 2024 r. w Bratysławie mocno wyeksponowana. I to zapewne nie tylko dlatego, że od tamtych wydarzeń minęło aż (tylko?) 35 lat.
Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik, archiwum