SŁOWACKIE PEREŁKI
Rozpadające się budynki, powybijane szyby, puste sale i echo dawnych rozmów – to miejsce od dawna nie przyjmuje pacjentów, a jego mroczna atmosfera przeraża. Trudno uwierzyć, że kiedyś tętniło życiem i nadzieją na uzdrowienie. Co sprawiło, że jedno z najbardziej cenionych uzdrowisk minionych wieków popadło w zapomnienie?
W głębi lasów, pod szczytem Prašivá, na wysokości 850 m n.p.m., w dolinie Niskich Tatr między Bańską Bystrzycą a Rużomberkiem znajduje się opuszczone sanatorium Kúpele Korytnica, którego długa i bogata historia sięga czasów średniowiecza. Po raz pierwszy miejsce to wspomniano w akcie darowizny króla Andrzeja II z 1233 r.
Nazwa Korytnica prawdopodobnie pochodzi od kształtu doliny. Pierwsze wzmianki o leczniczych właściwościach tutejszych wód pochodzą z XIV w. Z biegiem lat miejsce to stało się popularnym uzdrowiskiem, odwiedzanym zarówno przez miejscowych, jak i arystokrację, artystów oraz podróżników z całej Europy. Leczyli się tu m.in. cesarz Franciszek Józef i Ľudovít Štúr.
W XIX w. uzdrowisko osiągnęło szczyt swojej świetności. Uważane za słowacki odpowiednik Karlowych Warów było jednym z najważniejszych uzdrowisk w Europie Środkowej. Do sanatorium kursowała nawet kolejka wąskotorowa z Rużomberka.
Tutejsza woda mineralna zdobyła liczne medale, m.in. na światowej wystawie w Wiedniu w 1873 r., w Trieście, Budapeszcie, a także w 1904 r. w amerykańskim St. Louis. Woda była butelkowana i dystrybuowana po całej monarchii austro-węgierskiej, a uzdrowisko zyskało międzynarodowy rozgłos dzięki jej wyjątkowym właściwościom leczniczym.
Wody te są bogate w wapń, magnez, siarczany i żelazo, co sprawia, że idealnie nadają się do leczenia problemów układu trawiennego, takich jak nadkwasota, wrzody żołądka, choroby wątroby, schorzenia metaboliczne (np. cukrzyca), a także w odżywianiu i leczeniu anemii. Składem są podobne do źródeł Vichy we Francji, Bath w Wielkiej Brytanii czy toskańskiego Montecatini Terme.
Prowadzone przez lata badania potwierdziły korzystny wpływ tych wód na funkcjonowanie organizmu. Oprócz terapii pitnej były one stosowane także w kąpielach leczniczych, które pomagały w leczeniu problemów układu oddechowego, bólów stawów i mięśni. Sława i znaczenie uzdrowiska nie osłabły nawet podczas obu wojen światowych. Co więc sprawiło, że miejsce, które było oazą zdrowia i nadziei, popadło w ruinę?
Po II wojnie światowej wraz z nacjonalizacją majątków prywatnych przez rząd komunistyczny, sanatorium zaczęło tracić na znaczeniu, a warunki infrastrukturalne stopniowo się pogarszały. Po transformacji ustrojowej w latach 90. XX wieku zostało sprywatyzowane, następnie zbankrutowało, a ostatecznie zamknięto je w 2003 r.
Właściciele obiektu zmieniali się kilkakrotnie, a jeden z nich obecnie przebywa w więzieniu. Pod koniec ubiegłego roku sanatorium zyskało nowego właściciela, choć nie jest do końca jasne, kto nim jest. Negocjacje z burmistrzem gminy prowadzili między innymi inwestorzy z Rosji.
Kiedy przechadzałam się po terenie dawnego sanatorium, trudno mi było uwierzyć, że domy kuracyjne, które kiedyś stanowiły perłę architektury uzdrowiskowej, znajdują się w tak złym stanie. Chociaż uzdrowisko już nie funkcjonuje, jego lecznicze źródła wód mineralnych o różnym składzie, smaku i temperaturze: Wojtech I, Wojtech II, Zofia, Józef i Anton nadal biją.
Uzdrowisko, mimo że opuszczone i zaniedbane, wciąż stanowi ważną część lokalnej historii i tradycji. Posiada ogromny potencjał dzięki unikalnym właściwościom leczniczym wód oraz malowniczej lokalizacji. Czas pokaże, czy kiedyś odzyska swoją dawną świetność, czy na zawsze pozostanie jedynie wspomnieniem minionej epoki.
Magdalena Zawistowska-Olszewska
Zdjęcia: autorka