RETROHITY
Świat komuny, to świat, w którym działało tylko radio i czarno-biała telewizja oraz gazety codzienne. Głównym źródłem informacji były ta ostanie. A jakie były informacje przekazywane przez nie?
Władza w czasach PRL-u była świadoma tego, że nie każdego stać na telewizor, a słowa usłyszane w radio są ulotne, stawiała więc na to, by zwykły robotnik miał zagwarantowany dostęp do prasy, szczególnie tej kontrolowanej przez partię rządzącą. To był cel nadrzędny. Już wtedy wiadomo było, iż codzienna prasa będzie gwarancją przekazu informacji do nawet najbardziej odległych zakątków kraju.
„Trybuna Ludu”
Zadania tego podjął się dziennik społeczno-polityczny „Trybuna Ludu”, powstały w 1948 r. z połączenia „Głosu Ludu” i „Robotnika”. Jego pierwszy numer wyszedł na krótko przed Bożym Narodzeniem 1948 r. i stał się oficjalnym organem informacyjnym KC PZPR – partii rządzącej.
Codzienny nakład tego dziennika wynosił z początku 250 tysięcy egzemplarzy, osiągając w latach 70. ok. 1,5 miliona dziennie. Dziennik ten sprzedawano we wszystkich kioskach RUCH-u. Ale nie tylko. Sprzedawano go też w księgarniach i miejscach, odwiedzanych przez licznych klientów.
Do obowiązków każdego zakładu, każdego przedsiębiorstwa należała prenumerata tego dziennika. „Trybuna” nie miała charakteru komercyjnego, bazowała na prezentowaniu stanowiska partii rządzącej, informowała i wspierała działania gospodarcze oraz komentowała politykę. Była głosem polityków do robotników i rolników. Każde ważne przemówienie polityka zawsze drukowano w „Trybunie” w całości, by każdy mógł je przeczytać.
Koniec ustroju politycznego oznaczał również koniec wydawania tego dziennika, co miało miejsce 28 stycznia 1990 r. Następnego dnia ukazała się już pod zmienionym tytułem „Trybuna Kongresowa”, by później przekształcić się po prostu w „Trybunę”. Od maja 2013 r. gazeta wychodziła jako „Dziennik Trybuna”, od sierpnia 2023 r. pojawia się już tylko w wersji elektronicznej.
Czemu tyle uwagi poświęciłem dziennikowi, który odszedł w zapomnienie? Otóż cechowało go kilka rzeczy, których dziś na rynku informacyjnym już nie ma.
Nowomowa
Językiem, którego wówczas używano w masowych środkach przekazu, więc nie tylko (ale głównie) w Trybunie, była tzw. nowomowa – określenie nadane przez językoznawców. Był to język rządów totalitarnych, które w życiu politycznym stosowały nieuczciwe i manipulacyjne strategie nakłaniania oraz sprawowania władzy za pomocą mediów. Takie słowa jak: obowiązek, sojusz, przyjaźń, praca, postęp pojawiały się niemalże w każdym artykule. Nowomowa w czasach PRL-u przykrywała kłamstwa, kreśliła inną rzeczywistość.
Cenzura
Cenzura była wszechobecna. Cenzurowane było nie tylko każde zdanie, ale każde słowo i to podwójnie. Najpierw przez korektora, a potem przez pracownika cenzury rządowej, wchodzącego w skład redakcji. Efektem tego było powstawanie nowych semantycznych przenośni i znaczeń słów, które w sposób odpowiadający władzy zmieniały wagę konkretnej wypowiedzi czy zdania.
Na przykład termin „regulacja cen“ oznaczał po prostu podwyżki cen, a „zamieszki społeczne“ – strajki. Cenzura mocno wpływała również na informowanie społeczeństwa w przypadku katastrof i groźnych wypadków. Informacje takie, jeśli się pojawiały, to często nawet z kilkudniowym opóźnieniem w formie małej wzmianki w miejscu słabo widocznym – nigdy na pierwszej stronie.
Propaganda
Na pierwszej stronie gazety szczególne miejsce zajmowały hasła polityczne, stając się w ten sposób głównym narzędziem propagandy. „Polska Ludowa – droga do socjalizmu” – było jednym z wielu. Takie i im podobne hasła, jako główne narzędzie socjalistycznej propagandy, uważane przez ówczesną władzę za jeden z najmocniejszych narzędzi wpływów na obywateli, gościły na pierwszych stronach wszystkich gazet, w gablotach sklepów, na tablicach urzędowych, w miejscach pracy.
Kiedyś swobodny dostęp do informacji był mocno ograniczony, warto o tym przypomnieć i o tę swobodę troszczyć się i dzisiaj.
Andrej Ivanič
Zdjęcia: Wikimedia Commons