„Tak bliscy i jednocześnie tak dalecy“ – banalna fraza, która jednak dobrze charakteryzuje paradoks stosunków polsko-słowackich. Z jednej strony nie sposób zaprzeczyć, że jesteśmy krewnymi – świadczy o tym bliskość języków, tradycji ludowych karpackiego pogranicza, rola religii w naszej tożsamości czy podobna kuchnia.
To powoduje, że automatycznie czujemy do siebie sympatie, ale zarazem rodzi fałszywe poczucie, że rozumiemy się bez konieczności wkładania większego wysiłku w głębsze poznawanie. W rzeczywistości historia, infrastruktura, kultura pokazują, że w wielu wymiarach jesteśmy sąsiadami odwróconymi do siebie plecami.
Poczucie pokrewieństwa sprawia, że nasze sąsiedztwo jest dobre i bezproblemowe. Rzeczywista odmienność, pogłębiona brakiem zainteresowania, powoduje, że z perspektywy Warszawy i Bratysławy to sąsiedztwo nie przemieniło się nigdy w realne strategiczne partnerstwo.
Oczywiście wiele zależy od relacji politycznych, należy szukać punktów przecięcia naszych interesów, takich jak np. temat odbudowy Ukrainy, bezpieczeństwo, rozwój regionalny, łączące nas problemy europejskich peryferii.
Ale o stanie relacji polsko-słowackich nie decydują tak naprawdę to czy inne spotkanie ministrów czy premierów – wykuwają się one raczej w codziennej współpracy samorządów, organizacji pozarządowych i kulturalnych. W codziennych decyzjach przedsiębiorców, wchodzących na sąsiedni rynek, czy turystów, którzy zamiast Chorwacji wybiorą Bałtyk, a zamiast do Wiednia na weekend wyskoczą do Koszyc.
Dlatego właśnie cieszy mnie, że w ciągu ostatniego roku udało się rozwinąć działalność Klubu Polskiego Biznesu na Słowacji (nie mylić ze wspaniałym jubilatem – Klubem Polskim na Słowacji) i wzmocnić markę Forum Biznesu Polska-Słowacja.
Odczuwam satysfakcję z tego, że udało się nam wraz z biurem Polskiej Organizacji Turystycznej uruchomić cykl działań promujących Polskę jako atrakcyjne miejsce na spędzenie urlopu. Że udało się wraz z partnerami słowackimi przypomnieć o niektórych wspólnych bohaterach – Mirosławie Iringhu, Imrichu Gablechu, przemytnikach Bożego Słowa. Bo Polska powinna być na Słowacji w pierwszej kolejności widoczna, powinna być naturalnym punktem odniesienia w debacie publicznej, w życiu kulturalnym i planach wakacyjnych.
Potencjał naszych relacji jest ogromny. W pewnym sensie powiedziałbym, że główną barierę, którą mamy do pokonania, jest bariera w głowach. Może to zbyt śmiała myśl, bo katastrofalny stan infrastruktury drogowej i połączeń pasażerskich jest olbrzymim hamulcem dla rozwoju naszych więzi i realnym problemem dla tysięcy ludzi, ale wydaje mi się, że bariera w naszych głowach jest ważniejszym problemem do pokonania niż Karpaty.
A kiedy już ją pokonamy, kiedy uświadomimy sobie, jak duże znaczenie ma nasza współpraca gospodarcza, jak wiele możemy sobie nawzajem zaoferować w różnych dziedzinach, wtedy okaże się, że dogonienie dziesiątków lat zaniedbań w infrastrukturze może być łatwiejsze, niż się cały czas wydaje.
Oczywiście nie będzie tej zmiany „w głowach” bez działalności setek ludzi, którzy są „żywymi mostami” między naszymi krajami. Takich, jak przedstawiciele Polonii w Bratysławie, Żylinie, Nitrze i wszystkich innych regionach Słowacji. Dziękuję Państwu za możliwość wspólnej pracy w tym wspólnym dziele.
Maciej Ruczaj
kończący misję dyplomatyczną ambasador RP w RS