Lustrzanki na podwójnej twarzy

 CZUŁYM UCHEM 

Doskonała technika, nieskazitelna artykulacja, świadoma intonacja, pełna kontrola frazy oraz niepowtarzalne brzmienie to niezaprzeczalne składowe jego głosu. Każda próba zmierzenia się z utworami zinterpretowanymi przez niego, nawet przez najbardziej biegłego wokalistę, niechybnie skończy się nie tyle porażką, co ważną lekcją. Jego śpiew jest bezlitosny i bezkompromisowy, bo taka jakość albo kompromisów nie potrzebuje, albo ich nie słychać. Potrafi być liryczny i drapieżny, interpretacyjnie bezbłędny. Jego głos jest niczym wino, bo po ponad pięćdziesięciu latach intensywnego śpiewania nie stracił nic ze swej jakości, wręcz przeciwnie, jest doskonały, szlachetny i wyjątkowy. Mistrz wokalnego rzemiosła – Krzysztof Cugowski.

 

Choć Krzysztofa Cugowskiego kojarzymy przede wszystkim z długoletniej i burzliwej współpracy z Budką Suflera, wokalista ma na swoim koncie również kilka albumów solowych oraz jeden nagrany z zespołem Cross, którego był członkiem i współzałożycielem na początku lat 80. I tym oto rodzynkiem zajmiemy się dzisiaj.

W 1978 r., po dwóch udanych albumach nagranych z Budką Suflera, na tle różnic artystycznych między nim a Romualdem Lipko, Cugowski opuszcza szeregi zespołu. Swoją aktywność kontynuuje w grupach Spisek oraz Art Flash, ale bez dorobku płytowego. W obu tych zespołach grał perkusista Ireneusz Nowacki i to z nim pod koniec 1980 r. Cugowski zakłada zespół Cross. Oprócz nich w składzie znajdują się dwaj świetni muzycy – Roman Tarnawski na basie i Krzysztof Mandziara na gitarze.

Zespół swoim hardrockowym podszytym bluesem brzmieniem usiłuje wypełnić lukę na rynku. Właściwie stylowo miał być kijem wbitym w mrowisko, burzącą panujące kanony rewoltą i jak zwykle wtedy żywym buntem przeciw siermiężnej rzeczywistości, a siermiężność owej w tamtych czasach nie miała konkurencji. Dość powiedzieć, że zespół wszedł do studia ze swoim materiałem pod koniec 1981 r., kiedy to ogłoszono stan wojenny.

Grupa nie wytrzymała tej próby i została rozwiązana po zaledwie trzech latach aktywności w roku 1983. Zarejestrowany materiał pt. Podwójna twarz nie przepadł jednak i został wydany w roku następnym. Oto jak ważne jest dla zespołu wydanie własnego krążka. Bez niego Cross byłby jedną z wielu zapomnianych efemeryd tamtego okresu, a tak jest efemerydą udokumentowaną.

A co na płycie? Naprawdę solidna dawka hardrockowego łojenia, stojącego na bardzo wysokim poziomie. Wsłuchując się w krążek, biorąc poprawkę na to, że to debiut grupy, nie sposób odżegnać się od przysłowiowego gdybania. Co by było, gdyby Cross nagrał drugą płytę, potem trzecią, a potem jakieś opus magnum, wpisujące ten zespół do kanonu nie tyle polskiego, co europejskiego rocka. Słodka to myśl, a kaleczące moje serce. Ktoś mi kiedyś powiedział, że zmarnowany talent, to największy w życiu grzech. A co z sytuacjami, gdy marnowane są potencjały i talenty całych pokoleń?

Wracając do piosenek, album zawiera kilka potężnych utworów hradrockowych, które można traktować jako przymiarkę. Są bardzo dobre, ale nie mają jeszcze własnego charakteru, są to solidnie wykonane kalki tego, co na zachodzie było już dobrze ograne.

Natomiast utwory o charakterze bardziej umiarkowanym, jak Wielki kpiarz, Zamiast kołysanki, Zostać w tobie, czyli utwory, które do dzisiaj pozostają w repertuarze Cugowskiego, są papierkiem lakmusowym dla tego, czym mógłby być Cross, gdyby przetrwał ciężki okres. Uwadze nie może umknąć również warstwa tekstowa płyty, idealnie dopasowana i świetnie zinterpretowana. Szczerze polecam!

Łukasz Cupał

MP 5/2024