Na studia do Polski po morską przygodę

Czasy się zmieniają, a młodzi ludzie ze Słowacji wciąż chcą się kształcić w zawodzie marynarza. Oczywiście są to dziś raczej pojedyncze osoby, które mimo dużej odległości od morza, a może właśnie dlatego, mają morskie marzenia i takież pasje.

W czasach minionego ustroju praca na statkach dawała wolność, duże pieniądze i możliwość zwiedzania świata, niedostępnego dla zwykłych śmiertelników. Dziś granice są otwarte, świat również stoi otworem, a duże pieniądze można zarobić w innych branżach.

Co zatem przyciąga młodych ludzi do pracy na morzu lub na statkach śródlądowych (np. na Dunaju)? Jak się zmienił zawód marynarza? Jakie są trendy na morskim rynku pracy? Odpowiedzią  wciąż są pieniądze. Nie są one tak duże, jak kiedyś, i pracy jest mniej, jednak nadal są większe niż w innych branżach.

Nie jest to zajęcie dla każdego ze względu na jego specyfikę – trzy-, czteromiesięczne lub półroczne kontrakty wiążą się długą rozłąką z rodziną, ale bonusem jest kilka następnych miesięcy odpoczynku i to, że nie trzeba chodzić do „normalnej” pracy. Nie każdy potrafi przystosować się do takiego trybu życia, ale dla niektórych ma on swoje plusy.

Niektórzy wręcz potrzebują rozłąki z bliskimi, chcą pobyć sami, a w wolnym czasie poczytać ulubione książki. Nie bez znaczenia jest to, że przebywając na statku, praktycznie całe zarobione pieniądze można odłożyć – bo tam ma się dach nad głową i wyżywienie, a pieniędzy nawet za bardzo nie ma jak i na co wydać. Wraca się z kilkumiesięcznego rejsu i ma się odłożoną sporą sumę.

W tradycyjnej pracy na lądzie, nawet przy wyższych zarobkach niż przeciętne, odkładanie pieniędzy jest trudne, zwłaszcza gdy dużą część zarobków trzeba przeznaczać na wynajem mieszkania, np. w Bratysławie, a kolejną na wydatki i jedzenie na mieście.

Nie bez znaczenia jest też mimo wszystko wysoki prestiż społeczny związany z zawodem marynarza – morskiego lub śródlądowego. Prestiż tym większy, im dalej od morza. Szczególnie duży jest on w krajach takich, jak Słowacja, Węgry czy Czechy. Nie każdy może być marynarzem, a kto nim jest, budzi podziw i szacunek, zwłaszcza w rodzinnych stronach, gdzieś na Orawie, Liptowie, Spiszu czy Zemplinie. Zawsze jest to konkretny zawód, a wiedza, umiejętności i doświadczenie życiowe przydają się również na emeryturze.

Zawód marynarza się zmienił. Kiedyś ludzi do pracy na morzu potrzeba było więcej, dziś ich liczba jest ograniczana wskutek automatyzacji oraz ciągle rosnących rozmiarów statków. W pracy marynarza jest coraz mniej dawnej romantyki, opisywanej w pieśniach żeglarskich (szantach) i morskich opowieściach.

Wiele z tych stereotypowych morskich historii dziś byłaby nie do pomyślenia (z wyjątkiem statków szkoleniowych), ze względu na coraz bardziej sformalizowane procedury, zwłaszcza dotyczące bezpieczeństwa. Współcześni marynarze mówią też o tym, że obecnie praca na statku to coraz większa rutyna, ale także samotność – ze względu na wspomnianą już mniejszą niż kiedyś załogę i zmianę nawyków społecznych; kiedyś ludzie na statku ze sobą rozmawiali, dziś siedzą, zapatrzeni w telefony.

Z drugiej strony, w porównaniu z czasami sprzed 30, 40 lat jest dużo wyższy standard pracy i jest ona dużo lżejsza. Ale jest też dużo mniej tego dawnego romantyzmu, zwiedzania świata – często płynąc na inny kontynent, nawet nie ma za bardzo czasu lub możliwości, by zejść na ląd i wyjść na miasto. Opowieści o dawnych marynarskich przygodach w każdym porcie to już nie te czasy.

Nie jest też tak, że pracy na morzu będzie coraz mniej. Owszem, automatyzacja robi swoje, ale pojawiają się nowe branże i wyzwania – obecnie związane z budową i serwisowaniem morskich farm wiatrowych, układaniem kabli i rurociągów.

Jak zostać marynarzem? Najlepiej idąc na studia do Polski. Dzienne i zaoczne studia morskie dla nawigatorów, mechaników i elektryków okrętowych oferują Politechnika Morska w Szczecinie i Uniwersytet Morski w Gdyni – dwie renomowane i cenione na całym świecie uczelnie. W Gdyni bezpłatnie studiować mogą również Słowacy.

Studia są w języku polskim, ale ze względu na podobieństwo naszych języków, przyjmowani są również obywatele Słowacji, którzy dopiero na miejscu uczą się języka polskiego. Dokumenty można składać już pod koniec maja lub na początku czerwca. Natomiast nawigatorów żeglugi śródlądowej kształci na Słowacji państwowy Uniwersytet Żyliński w Żylinie.

Jakub Łoginow
Zdjęcia: Wikimedia Commons

MP 5/2024