Krystian Piotrowski – dobry adresat polonijnych spraw

 CO U NICH SŁYCHAĆ? 

Pogodny, serdeczny, ciekawy ludzi. Szkolny bibliotekarz odrobinę z przypadku, katecheta z wyboru, pierwszy oficjalny duszpasterz Polaków w Bratysławie z poczucia odpowiedzialności. Dekret, wyznaczający mu to zadanie, wydał biskup archidiecezji bratysławskiej Stanislav Zvolenský, natomiast sama funkcja powstała dzięki staraniom poprzedniego ambasadora RP w RS Krzysztofa Strzałki, który wśród katolickiej części stołecznej Polonii wyczuł potrzebę posiadania księdza na stałe. Pallotyn Krystian Piotrowski, bo o nim mowa, pełni tę rolę od 2022 r.

Alarm! Syndrom Joanny Krupy

Swoją słowacką przygodę rozpoczął ponad 10 lat temu w Smižanach w północno-wschodniej Słowacji. Był to dla niego prawdziwy skok na głęboką wodę. „Przyjechałem na Słowację pod koniec sierpnia 2013 r. zupełnie bez znajomości języka, a już od września zacząłem uczyć w szkole podstawowej” – opowiada. I żartobliwie dodaje, że był to dla niego ogromny stres, ale chyba nie tak duży, jak dla jego uczniów.

Praktycznie nie miał styczności z rodakami. „Do Polski jeździło się na zakupy do Nowego Targu. Z wyjątkiem moich współbraci nie spotykałem Polaków na terenie parafii” – wyjaśnia. Języka słowackiego uczyła go studentka Veronika, która nie znała polskiego. Ponad rok przygotowywał kazania z innym zakonnikiem – razem tłumaczyli i spisywali po słowacku to, co Krystian formułował po polsku.

Co ciekawe, po kilku latach spędzonych na Słowacji sytuacja się zmieniła i problemem dla naszego bohatera zaczęła być msza w języku polskim. „Jeżdżąc w rodzinne strony, na Podlasie, bardzo szybko zauważyłem, że odprawianie mszy po polsku sprawia mi trudność, bo automatycznie używałem słowackich fraz. Język liturgiczny jest specyficzny” – wyjaśnia.

Dziś, choć boi się trochę „syndromu Joanny Krupy”, jak z przymrużeniem oka określa zapominanie polskich słówek po pobycie na emigracji, czuje się pewnie i nie ma problemu z przemawianiem w żadnym języku. Wie, że Słowacy są wobec niego jako obcokrajowca bardzo życzliwi, a Polacy mieszkający na Słowacji wybaczają słowackie wtrącanie.

Nieformalna umowa

Przeprowadzka do Bratysławy w 2017 r. przyniosła w jego życiu wiele zmian. Choć rozpoczął pracę w typowo słowackiej parafii, nawiązał też kontakt z bratysławską Polonią. Jak sam mówi, te relacje były mu potrzebne, przyjmował je z radością. „Relacje z Polonią są partnerskie i to jest takie wzajemne – ty dajesz coś Polakom, a oni dają tobie” – stwierdza Krystian.

Powoli wciągały go też sprawy polskiego kościoła w Bratysławie. „Coraz częściej polskie msze odprawialiśmy my, pallotyni” – wspomina. Ani się obejrzał, a wraz ze współbraćmi stał się nieoficjalnie odpowiedzialny za bratysławską wspólnotę wierzących Polaków. W 2019 r. rozpoczął też swoją przygodę ze Szkołą Polską jako katecheta. Mimo początkowych wątpliwości z perspektywy czasu ocenia to doświadczenie bardzo pozytywnie.

„Szkoła jest takim miejscem, gdzie można się spotkać z ludźmi, którzy z różnych powodów do kościoła mają trochę dalej” – rozwija temat. Docenia spotkania nie tylko z dziećmi, ale również z ich rodzicami, szczególnie od kiedy półtora roku temu na prośbę dyrektora placówki przyjął posadę szkolnego bibliotekarza. Teraz ma kontakt nie tylko ze swoimi uczniami, ale z całą społecznością szkolną.

Ustalenia „na górze”

Co ciekawe, w słowackim epizodzie życia Krystiana miała miejsce dwuletnia przerwa. W latach 2020–2022 z polecenia swoich przełożonych przebywał na studiach w Rzymie. Zapytany o to, czy tęsknił bardziej za Polską, czy za Słowacją, bez wahania stwierdza, że za Słowacją, bo stała się dla niego drugim domem, który pozostawił w jego życiu wielki ślad.

„Słowacki Kościół jest dla polskiego księdza bardzo pouczający – opowiada Krystian. – Jest prostszy, skromniejszy, jest tu mniejszy dystans między księżmi a wiernymi, większa współodpowiedzialność za parafię”. Gdy wypowiada te słowa, słychać w jego głosie wielką wdzięczność za to doświadczenie.

Choć początkowo nie było pewne, czy z Rzymu wróci do Bratysławy, to na szczęście w 2022 r. jego przełożeni podjęli decyzję o ponownym wysłaniu go do parafii w słowackiej stolicy. Jednocześnie okazało się, że rozmowy mające na celu ustanowienie oficjalnej funkcji duszpasterza bratysławskiej Polonii, toczące się na linii ambasador RP w RS – biskup bratysławski – przełożony zakonny księdza Krystiana, były już bardzo zaawansowane.

Wracał więc na Słowację ze świadomością, że obejmie nową funkcję. Mówi jasno, że się bał. Nigdy wcześniej nie podejmował się takiego zadania. Pierwotnie przyjechał na Słowację, by pomagać lokalnemu Kościołowi, nie przypuszczał, że w jego życiu pojawi się moment, w którym rozpocznie pracę z Polonią. Jednocześnie dodaje skromnie, że życie polskiej wspólnoty nie zaczęło się od niego, on dołączył do grupy już istniejącej.

Z wdzięcznością wspomina, jak życzliwie przyjęli go polscy wierni. Podkreśla, że funkcja duszpasterza Polaków w Bratysławie to ważna część jego kapłańskiego doświadczenia – gdy mi o tym opowiada, wyraźnie się ożywia.

W oficjalnej roli duszpasterza

W nowej roli miał ambitne plany, był niezwykle gorliwy. Chciał organizować polskie msze jak najczęściej – najlepiej co tydzień. Jak sam mówi: „Wydawało mi się, że jak już jestem duszpasterzem, to powinienem coś więcej, coś bardziej. Nie czułem do końca realiów słowackiej Polonii”. Ich poznanie było dla niego lekcją pokory.

Gdy proszę o wyjaśnienie, tłumaczy: „Ogromna większość Polaków mieszkających w Bratysławie to rodziny mieszane. Priorytetem jest dla nich parafia, w której mieszkają. Duszpasterstwo polskie jest dodatkiem, zatem ich wiara bez niego się nie załamie”. Mimo to towarzyszy mu poczucie odpowiedzialności za polskich wierzących.

Chce umożliwić im uczestniczenie przynajmniej raz na jakiś czas w polskiej mszy, łączenie polskości z duchowością, kultywowania polskich tradycji, także w kontekście polskich świąt. Tę część naszej rozmowy Krystian puentuje słowami: „Podtrzymanie duchowej więzi z Polską, z ojczyzną, chociaż dla większości tym pierwszym domem stała się już Słowacja, jest po prostu ważne”.

W jego posłudze kapłańskiej bardzo istotny jest osobisty kontakt z drugim człowiekiem. Dlatego docenia oficjalny charakter swojej funkcji, dzięki któremu szukający księdza Polacy trafiają do niego. Czuje się kompetentny, żeby pomagać im w sprawach duchowych. Ma już na swoim koncie pierwszy polski chrzest, niedługo czeka go towarzyszenie polsko-słowackiej parze w zawieraniu sakramentu małżeństwa, wysłuchał też niezliczonej liczby spowiedzi w języku polskim. Chce służyć Polakom, być dla nich.

Nie ukrywa, że łączenie funkcji duszpasterza z pracą na rzecz słowackiej parafii bywa trudne i musi mierzyć siły na zamiary, ale jest otwarty na swoją polską wspólnotę, na głosy z niej płynące, chce odpowiadać na jej potrzeby. Życie zakonne i związana z nim konieczność podporządkowania się decyzjom przełożonych ograniczają w pewnym stopniu możliwość snucia dalekosiężnych planów i tworzenia wizji, ale Krystian chce aktywnie działać na miarę swoich możliwości. Dzięki pracy na rzecz bratysławskiej Polonii czuje się spełniony.

Natalia Konicz-Hamada

Zdjęcia: Natalia Konicz-Hamada

MP 5/2024