Opowieści o polsko-słowackim życiu
„Poznajmy się, proszę” to cykl spotkań o uznanej już renomie. Polski Instytut razem z Klubem Polskim w Bratysławie zapraszają słowacką publiczność do spotkań z przedstawicielami Polonii podczas moderowanych dyskusji, które prowadzi pomysłodawczyni cyklu Małgorzata Wojcieszyńska.
Ostatnie spotkanie 6 marca było szczególne, bowiem bohaterami wydarzenia były znane słowackie osobistości: politolog i historyk Juraj Marušiak oraz socjolog Michal Vašečka. Obecni w mediach jako komentatorzy życia publicznego i politycznego na Słowacji obaj specjaliści często wypowiadają się również na tematy związane z Polską.
Predystynuje ich do tego polskie pochodzenie: mimo, iż wychowani na Słowacji, to dzięki swoim polskim mamom poznali nie tylko język polski, ale także kulturę oraz – co ważne – polską mentalność. Jak się okazało, to wszystko pomogło gościom spotkania poszerzyć swoje horyzonty i nadal pomaga podczas naukowej i publicystycznej pracy.
Pierwsze pytanie skierowane do rozmówców dotyczyło wspomnień domu rodzinnego i wzrastania w słowacko-polskim środowisku. Okazało się, że obaj panowie znają się już od szkolnych czasów, gdy uczestniczyli w letnich obozach młodzieżowych organizowanych przez polskie władze ludowe na terenie Polski. Ich celem było zaznajomienie z polskim językiem i historią młodzież żyjącą poza granicami Polski.
Niezwykła była opowieść o polskich rodzicielkach. W przypadku mamy Michala Vašečki przeprowadzka do ówczesnej Czechosłowacji oraz sposób, w jaki była traktowana przez otoczenie, odbił się na jej relacji z synem. „Mama nie chciała, abym rozmawiał po polsku, dlatego od zawsze starała się odzywać do mnie łamanym słowackim.
Nawet dzisiaj, gdy rozmawiam z nią po polsku, zawsze odpowiada po słowacku” – przyznawał znany socjolog. W przypadku świętej pamięci mamy Juraja Marušiaka, Danuty Meyzy-Marušiakovej, pierwszej redaktor naczelnej„Monitora Polonijnego”, wspomnienia syna obracały się wokół jego pracy w redakcji i pomocy w redagowaniu tekstów w języku polskim.
Jak się okazało, to wspólne wspomnienia również Gosi Wojcieszyńskiej z pierwszych lat pobytu na Słowacji. „Pamiętam naszą wspólną pracę z Twoją mamą jako naszą szefową” – opisywała rzeczywistość drugiej połowy lat 90. obecna redaktor naczelna „Monitora”.
Przygotowane przez nią pytania były przyczynkiem do dłuższych wypowiedzi znakomitych gości, którzy dosłownie wyrywali sobie mikrofon z rąk chcąc podzielić się swoimi przemyśleniami. Rozmowa zeszła w pewnym momencie na naturalny temat stosunków słowacko-polskich, szczególnie w okresie komunizmu. „Ówczesna propaganda robiła wszystko, aby obrzydzić wizerunek Polaka i Polski w oczach Czechów i Słowaków” – wspominał Michal Vašečka. „Szczególnie widoczne to było w latach osiemdziesiątych, tuż po karnawale Solidarności.
„Przekaz był jasny – Polak to nierób i podżegacz do strajków; czechosłowacka władza bała się protestów na jej terenie” – potwierdzał Juraj Marušiak. „Oczywiście rezonowało to w społeczeństwie, które tłumaczyło sobie, iż to strajki są powodem niższego poziomu życia w Polsce. Krążyły również ośmieszające Polaków dowcipy. Jak „złapać” polską telewizję? Trzeba zawiesić na antenie pęto kiełbasy…” – dopełnił pan Michal.
Obaj panowie zgodnie przyznali, że obracanie się w polskim środowisku pomogło im rozszerzyć horyzonty. Szczególnie cenne były wizyty w poprzedniku Polskiego Instytutu, czyli Polskim Ośrodku Informacji i Kultury. Dostępna tu polska prasa i literatura opisywała świat w sposób bardziej otwarty. „Gdyby tego typu rzeczy opublikowano w czechosłowackiej prasie, autor musiałby się liczyć z zainteresowaniem ŠtB, czyli służb bezpieczeństwa“ – podkreślał Michal Vašečka.
Rozmowa musiała oczywiście przejść na współczesne tematy i sytuację polityczną w obu krajach. Goście dyskusji zgodnie przyznali, że wzajemna wiedza obu narodów o sobie nadal kuleje, mimo ponad 30-letniej wolności i swobody w kreowaniu międzynarodowej polityki. „Słowacy są przekonani, że znają Polskę, bo byli na zakupach w Nowym Targu, ewentualnie wybrali się w daleką drogę aby odwiedzić Kraków.
Mimo usilnych prób, nie umiem zmienić negatywnych stereotypów Słowaków na temat polskiego jedzenia. Staram się tłumaczyć, że obecna w słowackich sklepach polska żywność, czasem rzeczywiście gorszej jakości, nie umywa się do tej sprzedawanej w polskich sklepach. Osobiście mam słabość do polskiego masła” – opowiadał socjolog Vašečka.
Juraj Marušiak narzekał z kolei na to, iż nadal pokutuje stereotyp Czechosłowaka, i że nie tylko w Polsce wciąż oba narody nie są traktowane osobno, co mógł zaobserwować podczas zagranicznych podróży i staży badawczych. To wszystko jak się okazuje może mieć też nieprzyjemne skutki w momencie, gdy rząd Słowacji odwraca się od europejskich partnerów i kieruje swoją retorykę w stronę Moskwy.
„Rozmawiałem podczas pewnego spotkania z przedstawicielem polskiej władzy, któremu tłumaczyłem, iż retoryka słowackiego premiera i jego koalicjantów nie jest niczym nowym. Polski polityk przyznał, że polski rząd nie miał do tej pory o niczym pojęcia” – opowiadał socjolog Vašečka.
Niezwykle ciekawa dyskusja mogłaby trwać z pewnością wiele godzin, ale przyszedł czas na pytania publiczności. Dotyczyły one wzajemnej współpracy i możliwości promocji obu krajów, również gdy chodzi o turystykę. Jak zgodnie przyznano, widać pozytywne zmiany, bo słowaccy turyści często wybierają Bałtyk jako morze, przy którym chcą spędzić urlop, ci polscy z kolei przyjeżdżają coraz chętniej do Bratysławy, nie ograniczając się tylko do narciarskich ośrodków w słowackich Tatrach.
Wieczór upłynął w sympatycznym tonie również dzięki artystycznej części. Dyskusję uświetnił bowiem występ dobrze nam znanych muzyków: polskiej wokalistki Ewy Sipos w akompaniamencie Słowaków Janka Morávka (fortepian) i Stana Stehlika (flet). Słynny przebój „Niech żyje bal” oraz dwa utwory wydane przez Klub Polski na płycie „Za górami, za lasami” doskonale dopełniły opowieści zaproszonych gości – opowieści o polsko-słowackim życiu.
Dzięki hojności Polskiego Instytutu wieczór zakończył się poczęstunkiem w postaci dobrego wina, przy którym można było porozmawiać z bohaterami spotkania osobiście. Gratulacje dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego wydarzenia. Jego nazwa „Poznajmy się, proszę” nie jest przypadkiem i doskonale spełnia swoją rolę. Nie mogę się już doczekać kolejnego spotkania i możliwości poznania interesujących osób z naszego polsko-słowackiego otoczenia.
Arkadiusz Kugler
Zdjęcia: Stano Stehlik