Elżbieta Dutková – jedna z nas

 PIĘKNY TRZYDZIESTOLATEK 

W drugim odcinku cyklu „Piękny trzydziestolatek“ (mowa oczywiście o Klubie Polskim) jego autor – Ryszard Zwiewka – planował rozmowę z Elżbietą Dutkovą, która była przy narodzinach organizacji polonijnej.

Wiadomość o nagłym odejściu Elżbiety Dutkovej przyszła niespodziewanie. Jeszcze w grudniu umawialiśmy się na spotkanie i rozmowę, która miała dotyczyć początków Klubu Polskiego, tego, co zostało w naszej pamięci z tego okresu.

Z okazji 30-lecia Klubu Polskiego chciałem przypomnieć czytelnikom „Monitora Polonijnego” tych, którzy byli sygnatariuszami aktu założycielskiego i wniosku o zarejestrowanie naszej organizacji polonijnej w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Republiki Słowackiej.

Elżbieta Dutková była nie tylko sygnatariuszką, ale kimś więcej, była osobą bardzo ważną na początku naszych starań. Proszę więc pozwolić, by po ponad 30 latach przywołać kilka wspomnień, niestety już tylko moich, które wiążą Elę z pięknym etapem powoływania do życia i początków działalności Klubu Polskiego.

Z Elą poznaliśmy się na jakimś spotkaniu z okazji święta narodowego. Była adwokatem, a my poszukiwaliśmy prawnika, który by zapewnił opiekę prawną nad całym procesem powoływania do życia organizacji polonijnej w Słowacji. Z zaangażowaniem włączyła sią w prace, związane z przygotowaniem projektu statutu naszego stowarzyszenia oraz sprawnym przebiegiem wszystkich procedur prawnych.

Trwająca w tym czasie transformacja państwa, zmiana prawa, nie ułatwiały życia nikomu. Również Eli, bo w tym czasie budowała własną kancelarię prawną. Nigdy jednak nie uskarżała się na pracę dla mniejszości polskiej, która nie przynosiła korzyści finansowych. Przypominam sobie spotkania z nią, kiedy siedzieliśmy nad projektem statutu naszego stowarzyszenia, który oparty był na podobnym statucie już istniejącego stowarzyszenia innej mniejszości narodowej.

Przygotowała dokumentację, którą przekazaliśmy ministerstwu. Informację o zarejestrowaniu Klubu Polskiego potraktowaliśmy jako coś normalnego, a jednocześnie nadzwyczajnego. Dopiero po rejestracji rozpoczęła się trudna praca związana z kongresem, czyli pierwszym spotkaniem Polonii.  Ela wzięła udział w przygotowaniu kongresu założycielskiego Klubu Polskiego. Stanęła też jako kandydat do wyborów na prezesa stowarzyszenia.

Kiedy dowiedziała się, że nie ma kontrkandydata, zrezygnowała z kandydowania. Nie chciała być jedynym kandydatem, który miałby wygraną w kieszeni. Ponownie stanęła w szranki, gdy przekonano jednego z delegatów kongresu, by wziął udział w wyborach. I tu pokazała charakter. Przegrała wybory, ale ani na chwilę nie przestała angażować się w działalność Klubu.

Została wiceprezesem, reprezentowała Polonię w organach rządu słowackiego, zajmujących się funduszami na działalność mniejszości narodowych. Na następnym kongresie wybrano ją na prezesa, którą to funkcję pełniła przez następne dwa lata. Potem jej kontakty z Klubem Polskim ustały. Praca zawodowa, rodzina, dzieci Marek i Veronika, wnuczęta – to było jej życie.

W czasie naszej ostatniej, grudniowej rozmowy, mówiła, jak bardzo cieszy się z czworga wnucząt, jaką ma satysfakcję, obserwując kariery syna i córki. Z miłością mówiła o ich odwiedzinach, radości z przebywania z nimi, o pomocy, którą może jeszcze dać swoim dzieciom. Wspominała o synu Marku i córce Veronice, którą członkowie Klubu Polskiego znają z wystawy jej twórczości fotograficznej.

Z nostalgią wspominała okres sprzed trzydziestu lat, wspólne spotkania, także z innymi przyjaciółmi, poznanymi na początku starań o powołanie do życia Klubu Polskiego.

Umówiliśmy się na spotkanie przy lampce wina po Nowym Roku.

Niestety, na moją prośbę o ustalenie daty spotkania już nie zdążyła odpowiedzieć. Spóźniłem się o dwa dni. Ela zmarła 9 stycznia 2024 r. W tym roku obchodziłaby 69. urodziny.

Wierzę, że gdziekolwiek dziś jesteś, Elu, odczuwasz łagodny dotyk promieni słonecznych i słyszysz śpiew ptaków, które umilały Ci chwile spędzane pośród małokarpackiej przyrody.

Ryszard Zwiewka
Zdjęcia: archiwum Klubu Polskiego

MP 2/2024